PLN - Polski złoty
CHF
4,56
czwartek, 9 stycznia, 2025

Nie zysk, nie zdrowie – Szef BNP PARIBAS ujawnia marzenie polskich bankierów, które zszokuje frankowiczów

Podczas gdy koniec roku jest w mediach finansowych okresem podsumowań, czas bezpośrednio poprzedzający wejście w Nowy Rok to dobry moment na zapytanie bankowców o to, czego sobie życzą w następnych dwunastu miesiącach. Tej pokusie nie oparł się dziennikarz portalu XYZ.pl w rozmowie z prezesem BNP Paribas, Przemysławem Gdańskim. Dość zaskakująco prezes odparł, że jego marzeniem, i to już od kilku lat, jest… sprawiedliwa ustawa frankowa. Prezesi konkurencyjnych banków giełdowych, zapytani o to samo, odpowiedzieli jednak zupełnie inaczej. Nie oznacza to, że w sektorze nie ma nadziei na legislacyjne rozwiązanie kwestii kredytów we franku, bo takowe wciąż istnieją, choć są konfrontowane z rzeczywistością, która nie jest dla bankowców pomyślna. Dlaczego bankowcy wciąż liczą na to, że Ministerstwo Sprawiedliwości rozwiąże za nich problem kredytów pseudowalutowych, skoro mają oni w rękach wszystkie narzędzia niezbędne do zażegnania konfliktu z klientami?

  • W minionym roku prezesi banków wciąż dzielili się z mediami swoimi nadziejami na wprowadzenie ustawy frankowej. Przemysław Gdański z BNP Paribas ujawnił w grudniu 2024 roku, że to marzenie wciąż jest w jego przypadku aktualne
  • Początkowe podejście sektora do ugód z kredytobiorcami było bardzo różne: nie wszyscy chcieli porozumień frankowych, a opór w środowisku był znaczny nawet wówczas, gdy frankowicze wygrywali już blisko 97 procent postępowań o ustalenie
  • Bankowcy mają wobec ustawy frankowej określone oczekiwania. Tymczasem Ministerstwo Sprawiedliwości, owszem, ustawę zapowiada, tylko nie w kształcie, jakiego potrzebuje dziś sektor
  • Szefowie dużych banków zdają się zapominać, że uczciwe ugody można zaproponować kredytobiorcom tu i teraz. Dlaczego, skoro nikt im tego nie broni, nie zaktualizują swoich programów ugodowych, dostosowując je do aktualnego orzecznictwa?

Szef BNP Paribas nadal marzy o ustawie frankowej. Ministerstwo Sprawiedliwości może to marzenie spełnić, ale…

W końcówce roku portal XYZ.pl przeprowadził kilka krótkich wywiadów z prezesami największych banków giełdowych w Polsce, zadając im bardzo podobne pytania. Jedno z nich dotyczyło dość osobliwej kwestii. Mianowicie redaktor chciał wiedzieć, spełnienie jakiego marzenia bankowcy powierzyliby złotej rybce. Pytanie zadano szefom takich instytucji jak BNP Paribas, Santander Bank Polska oraz PKO BP. Padły trzy różne odpowiedzi, w tym jedna naprawdę zaskakująca.

Podczas gdy prezes Santandera marzy o przyśpieszeniu działań państw i sektora prywatnego dotyczących dekarbonizacji w światowej gospodarce, a szef PKO Banku Polskiego życzyłby sobie wzrostu inwestycji w Polsce, Przemysław Gdański z BNP Paribas zdradza, że niezmiennie od kilku lat jego marzeniem jest sprawiedliwa i dobrze napisana ustawa frankowa.

Prezes Gdański wyjaśnia, że od strony sektora do frankowiczów popłynęło już łącznie ponad 20 miliardów złotych. Przesłanki, na podstawie których kredytobiorcy sądzą się z bankami, określa mianem bardzo wątpliwych. Według niego frankowe koszty ponoszą nie same instytucje, a ludzie, w tym inwestorzy, klienci oraz krajowa gospodarka. Wszak kapitał, który mógłby zasilić rozwój gospodarki, trafia teraz gdzie indziej.

Jakie nadzieje prezes Gdański wiąże z ustawą frankową? W jego ocenie dobra ustawa mogłaby dać szansę na wzrost, pozwalający na uwolnienie energii potrzebnej do rozwoju. Docelowo miałoby chodzić o lepsze wsparcie sektora dla strategicznych inwestycji w kraju, dotyczących np. energetyki.

Bankowcy jedno mówią, drugie myślą. Nauczyli się tego po incydencie z 2023 roku

Ministerstwo Sprawiedliwości kilka tygodni temu zapowiedziało już, że ustawa frankowa rzeczywiście powstanie, i nie będzie to jeden projekt, a trzy odrębne. Cały problem polega jednak na tym, że resort nie kryje, iż przygotowywane rozwiązanie w żaden sposób nie posprząta po bankach frankowego bałaganu, a jedynie ma pozwolić na sprawniejsze wyprowadzenie tych spraw z sądów. Bez jakiekolwiek ingerencji w prawa przysługujące konsumentom.

A trudno przecież wyobrazić sobie dobrą dla banków ustawę frankową, która nie odbiera frankowiczom prawa do sądzenia się lub do korzyści z uzyskiwanych w sądach wyroków. Jak inaczej resort mógłby bowiem ułatwić bankom zatrzymanie kapitałów przy sobie, po to, by mogły zostać wykorzystane przy transformacji energetycznej czy stymulowaniu akcji kredytowej?

Banki oczywiście o tym nie mówią, bo „przejechały się” na ujawnianiu swoich planów już w I kwartale 2023 roku, gdy do mediów wyciekła plotka o rozwiązaniach opracowywanych najprawdopodobniej w Nadzorze Finansowym, które miały sprowadzać się do obłożenia wygrywających z bankami konsumentów wysokim (niektóre źródła podają, że wynoszącym 100 procent) podatkiem od korzyści przekraczających to, co kredytobiorca mógłby uzyskać tytułem typowej KNF-owskiej ugody.

Gdy informacja ta przedostała się do opinii publicznej, eksperci prawni nie zostawili suchej nitki na pomysłodawcach projektu. Bardzo szybko okazało się, że atmosfera na wprowadzenie takich rozwiązań jest niesprzyjająca. Do wyborów parlamentarnych pozostawało niewiele ponad pół roku, a KNF, pozbawiony inicjatywy legislacyjnej, nie był w stanie znaleźć odpowiedniego promotora dla swojego pomysłu.

Tak oto ostatni dobry moment na wprowadzenie probankowej ustawy upłynął, a to, co teraz szykuje resort sprawiedliwości, z pewnością nie stanowi spełnienia marzeń dla nikogo w sektorze bankowym.

Banki bardzo długo nie chciały ustawy frankowej. Miały dobry powód, by zmienić zdanie

O legislacyjnym rozwiązaniu kwestii kredytów pseudowalutowych zaczęto mówić na poważnie blisko 10 lat temu, gdy to politycy, sami, bez zachęty ze strony sektora, a wręcz wbrew woli instytucji zamieszanych w proceder frankowy, chcieli przy pomocy ustawy zażegnać spór pomiędzy stronami kontrowersyjnych umów. W tamtym czasie banki zrobiły wszystko, by do takiego rozwiązania nie doszło – straszyły nawet Polskę tym, że ich zagraniczni akcjonariusze skorzystają z arbitrażu i skierują przeciwko naszemu krajowi roszczenia odszkodowawcze.

Nastawienie banków nie zmieniło się nawet po wyroku TSUE w sprawie Raiffeisen vs. Dziubak, wydanym w październiku 2019 roku. Dopiero w ponad rok później nastąpił pierwszy przełom: w grudniu 2020 roku szef Komisji Nadzoru Finansowego, Jacek Jastrzębski, wydał przedstawicielom sektora rekomendacje co do tego, jak powinny wyglądać dobrowolne ugody zawierane z frankowiczami.

Na tamten moment banki wciąż wierzyły, że dostaną w sądach wynagrodzenie za korzystanie z kapitału, ufały też w scenariusz, w którym kredytobiorcom uda się co najwyżej odfrankowić sporne umowy, a nie całkowicie wyeliminować je z obrotu prawnego. Nie mówiło się wówczas wcale ani o odsetkach ustawowych za zwłokę, o które ubiegać się mogą od banków frankowicze, ani o potencjalnym przedawnieniu roszczeń banków o zwrot kapitału. Te kwestie są głośne dzisiaj, gdy bankowcy wiele by dali za „dobrą” (dla nich) ustawę frankową.

Szef ZBP i prezesi dużych banków chcą ustawy frankowej… i nie wahają się mówić o tym w mediach

O legislacyjnym rozwiązaniu frankowego konfliktu z sympatią wypowiadają się dziś najbardziej rozpoznawalni przedstawiciele sektora w Polsce, w tym m.in. prezes Związku Banków Polskich, Tadeusz Białek, a także prezesi takich banków jak PKO BP, mBank czy Santander Bank, czyli instytucji silnie obciążonych ryzykiem abuzywnych umów.

Do ugód przekonuje się powoli nawet syndyk upadłego Getin Noble Banku, który zyskał już zgodę sędziego komisarza na zaproponowanie wybranej grupie kredytobiorców polubownego rozwiązania.

Obecnie za największego promotora koncepcji ustawy frankowej można uznać wspomnianego już prezesa ZBP, w którego ocenie bez takiego rozwiązania problem tych kredytów będzie ciągnął się jeszcze przez 10 do 15 lat. Wg Tadeusza Białka ustawa frankowa mogłaby sankcjonować tryb ugód zarekomendowany przez szefa Nadzoru Finansowego, a także wprowadzać dodatkowe zachęty dla frankowiczów, by ci decydowali się na ugodę.
W naszej ocenie to nieco dziwne podejście. Przecież co stoi na przeszkodzie, by banki same wprowadzały dodatkowe zachęty dla kredytobiorców do podpisywania ugód? No, chyba że tą dodatkową „zachętą” zaszytą w ustawie frankowej miałby być wspomniany już stuprocentowy podatek od korzyści. Jeśli tak, to już rozumiemy, dlaczego banki potrzebują ustawy, by skutecznie pogodzić się ze swoimi klientami

Dość długo względem ustawy frankowej pozostawał sceptyczny Cezary Stypułkowski, przez 14 lat przewodzący mBankowi S.A. (a obecnie szefujący Pekao S.A.). Aktualnie prezes Stypułkowski jest już zwolennikiem ustawy i podobnie jak Tadeusz Białek uważa, że powinna się ona opierać o rekomendacje szefa KNF (przypominamy, wydane ponad 4 lata temu, gdy linia orzecznicza sądów wyglądała inaczej niż teraz i nie była jeszcze ugruntowana).

Nowy prezes Pekao ocenia, że ustawa oparta o koncepcję wypracowaną w Nadzorze byłaby rozwiązaniem w miarę uczciwym, ale wciąż faworyzującym kredytobiorców frankowych. W jego opinii przyznanie tej grupie klientów czegoś więcej prowadziłoby do jej bezzasadnego wzbogacenia się.

Poparcie dla interwencji regulacyjnej w kwestii franków wyraża też Michał Gajewski, prezes Santander Banku Polska. On również przypomina, że propozycja szefa KNF leży na stole od dawna, a niektóre wyroki Sądu Najwyższego są zgodne z intencjami wyrażonymi w tej propozycji. Naszych czytelników uspokajamy – tę opinię szef Santandera wyraził w maju 2023 roku w trakcie debaty zorganizowanej przez Dziennik Gazetę Prawną. Niespełna rok później sędziowie Izby Cywilnej Sądu Najwyższego spotkali się, by podjąć uchwałę frankową, która jest tak daleka od intencji wyrażonych przez szefa KNF we wspomnianej rekomendacji, jak tylko się da.

Choć nie wszyscy prezesi kluczowych instytucji finansowych w Polsce głośno agitują za wprowadzeniem ustawy frankowej, to bezpiecznie przyjąć można, że obecnie brak w sektorze jawnych przeciwników tego rozwiązania. A jeszcze kilka lat temu można ich było znaleźć z łatwością.

Po co bankom ustawa frankowa, skoro dobre ugody można zawrzeć z klientami bez angażowania w to Państwa Polskiego?

Czy banki istotnie potrzebują ustawy frankowej w takiej formie, o jakiej mówią w rozmowach z mediami? W naszym przekonaniu nie. Wszystkie narzędzia umożliwiające godzenie się z klientami na uczciwych warunkach prezesi banków mają już w rękach. Wystarczy zaktualizować programy ugodowe i dać kredytobiorcom takie warunki, jakie współgrają z obecną sytuacją orzeczniczą.

Mamy rok 2025, nie 2020. Sądy odeszły już dawno od odfrankowienia na rzecz nieważności umów. W wyrokach dominuje nie teoria salda, a teoria dwóch kondykcji. Co nie mniej ważne, banki nie są już w stanie skutecznie opóźniać rozliczeń z klientem przy pomocy podnoszonego zarzutu zatrzymania. Jakby tego było mało, w niektórych przypadkach okazuje się, że banki zbyt późno wezwały klientów do zwrotu kapitału, co skutkuje wyrokami przyznającymi frankowiczom „darmowe mieszkania”.

Nasze pytanie brzmi: na co tu czekać? Jedynym bankiem, który do tej pory ocknął się w kwestii franków, jest Pekao S.A., który już jesienią zeszłego roku zaproponował frankowiczom program „bezpiecznej ugody 2 proc.”. Nie twierdzimy, że warunki, na których ów podmiot konwertuje frankowiczom ich kredyty, są idealne, zwłaszcza w świetle dominującego orzecznictwa. Nie zmienia to faktu, że ten kredytodawca jako jedyny oficjalnie zaproponował kredytobiorcom określone zasady, na które ci mogą przystać lub nie.

Nie dzieli frankowiczów na lepszych i gorszych, na tych, którzy spłacili więcej lub mniej, na tych co pozwali i na tych, co się zastanawiają. Masz aktywny kredyt we franku w Pekao S.A. – możesz go skonwertować na PLN zgodnie ze stawką 2 proc., bez dodatkowej marży. Inne banki w tym czasie formułują w stronę swoich klientów indywidualne propozycje, sprawdzając, jak bardzo grząski jest grunt, w którym stoją.

Dlaczego banki nie chcą dać frankowiczom ugód, które są adekwatne do aktualnego stanu prawnego?

W całym przedsięwzięciu chodzi o dziesiątki tysięcy umów, których wartość sumarycznie opiewa na miliardy złotych, a bankowcy zachowują się, jak gdyby stali na straganie i negocjowali z klientem ostateczną cenę pary wełnianych kapci.

Trudno się dziwić, że frankowicze, otrzymując co kilka miesięcy nową propozycję ugodową, nie są skorzy do mediacji, skoro wiedzą doskonale, że w perspektywie następnych miesięcy otrzymają kolejne oferty – a każda najprawdopodobniej będzie nieco lepsza od poprzedniej (osobliwym wyjątkiem jest mBank, który potrafi niestrudzenie ponawiać tę samą, niewiele wartą propozycję wobec klienta, który sukcesywnie ignorował poprzednie podejścia banku).

Reasumując, nachalność, z jaką bankowcy promują w przestrzeni medialnej koncepcję ustawy frankowej, świadczy w naszej ocenie o tym, że w ich wymarzonej ustawie wcale nie chodzi o dobrowolność czy nawet o systemowe wsparcie ugód. Gdyby banki chciały polubownie dogadać się z klientami, już by to zrobiły.

Problem polega na tym, że w całej tej awanturze nie chodzi o zakończenie sporu z klientami, tylko o dalsze zarabianie na abuzywnych umowach: banki pragną je zalegalizować i utrzymać w obrocie prawnym. Nie tylko dlatego, że nie chcą rozstawać się z pieniędzmi zarobionymi na frankowiczach, ale również z uwagi na obawę, że pójście tej grupie klientów na rękę będzie wyraźnym znakiem dla innych kredytobiorców (posiadaczy hipotek złotowych czy też kredytów konsumenckich), świadczącym o tym, że z sektorem bankowym w Polsce da się wygrać nie tylko w sądzie, ale poza nim.

A na to bankowcy po prostu nie mogą sobie pozwolić.

PODSUMOWANIE:

Jeżeli bankowcy chcą godzić się z kredytobiorcami frankowymi na uczciwych zasadach, to nie potrzebują do tego żadnej ustawy. Wystarczy, że zaakceptują to, co o skonstruowanych przez sektor umowach myśli TSUE, i wdrożą zalecenia wyrażone w ostatnich kilkunastu unijnych wyrokach, a także w uchwale frankowej, a frankowicze sami zgłoszą się po ugody. Ugody, które pozwolą im odzyskać nadpłatę dokonaną ponad kapitał kredytu, bez czekania na prawomocny wyrok sądu.

To się jednak najprawdopodobniej nie wydarzy, ani w tym roku, ani w następnych. Kredytobiorca, który chce odzyskać świadczenie nienależne, będzie musiał pójść do sądu. Nie oznacza to, że w każdym przypadku jego przeprawa sądowa potrwa kilka lat. Sądy, zwłaszcza w mniejszych miastach, orzekają w sprawach o ustalenie i zapłatę relatywnie szybko, a banki, w obawie przed kosztami odsetek za zwłokę, coraz częściej rezygnują z apelacji. I chyba właśnie ta rezygnacja jest największym przejawem ugodowego nastawienia banku, na jaki mogą liczyć frankowicze.

FrankNews
FrankNews
FrankNews.pl składa się z ekspertów od spraw frankowych, prawników, dziennikarzy. Aktywnie śledzimy rozwój problematyki frankowej już od 2014 r, obserwujemy rozwój orzecznictwa oraz podmiotów oferujących pomoc prawną dla frankowiczów. Nasze artykuły regularnie publikowaliśmy w mediach oraz portalach internetowych. W 2020 r. postanowiliśmy stworzyć portal dzięki któremu każdy posiadacz kredytu frankowego znajdzie w jednym miejscu wszystkie niezbędne informacje. Tak powstał FrankNews.pl Materiały zamieszczone w serwisie Franknews.pl nie są substytutem dla profesjonalnych porad prawnych. Franknews.pl nie poleca ani nie popiera żadnych konkretnych procedur, opinii lub innych informacji zawartych w serwisie. Zamieszczone materiały są subiektywnymi wypowiedziami autorów.

Related Articles

Najnowsze