Im bliżej wyborów, tym bardziej klarowny staje się pomysł partii rządzącej na to, co dalej z kredytami frankowymi, a konkretnie z masowymi pozwami, które trafiają do polskich sądów. Banki chciałyby, aby politycy zgodzili się na rozwiązanie ustawowe, w mniej lub bardziej bezpośredni sposób skłaniające kredytobiorców do zawierania ugód. Frankowicze z kolei nie chcą tego rodzaju zachęt, interesuje ich tylko usprawnienie pracy sądów i możliwość szybkiego uzyskiwania prawomocnych wyroków w swoich sprawach. Po sobotniej konferencji PiS, na której przedstawiony został program wyborczy partii, można już ocenić, że kierunek działań obozu rządzącego w obrębie kredytów frankowych jest prokonsumencki, nie prokorporacyjny, jak życzyliby sobie tego bankowcy. Jakie obietnice wyborcze składa frankowiczom Prawo i Sprawiedliwość? I czy banki mogą wciąż liczyć na ustawę frankową?
- W sobotę 9 września 2023 roku Prawo i Sprawiedliwość zaprezentowało swój program na wybory, promowany pod hasłem „Bezpieczna przyszłość Polaków”. Nie zabrakło w nim wątku frankowego, i to w dość rozbudowanej formie
- Rządzący, którzy konsekwentnie dążą do trzeciej kadencji, starają się zaskarbić sobie sympatię jak największej grupy wyborców. Frankowicze to atrakcyjny target – ich głos może przesądzić o wyniku wyborów
- Nowy programu PiS zakłada uproszczenie i przyśpieszenie spraw frankowych, a także ukrócenie nieetycznych praktyk kancelarii odszkodowawczych, które w tej chwili działają na rynku usług prawnych bez żadnych ograniczeń
- Przedstawiciele obozu rządzącego są sceptyczni wobec pomysłu ustawowego rozwiązania kwestii kryzysu frankowego. Jednocześnie zachęcają strony konfliktu do zawierania ugód.
PiS chce zaoferować frankowiczom bezpieczną przyszłość – czy to może się udać?
„Bezpieczna przyszłość Polaków” – pod takim hasłem wystartował PiS z nowym programem wyborczym, zaprezentowanym w sobotę 9 września. Partia walczy o trzecią kadencję u władzy, a ponieważ nie ma na tyle wyraźnej przewagi nad swoimi oponentami politycznymi, by móc z pełnym przekonaniem przeć do samodzielnej większości, szuka sposobu na poszerzenie swojego elektoratu.
Naturalnymi sojusznikami przy urnach wyborczych mogą okazać się frankowicze. To bardzo liczna grupa obywateli – szacuje się, że może liczyć nawet ponad milion osób. Wszak do 2011 roku banki udzieliły nawet 750 tys. kredytów frankowych, w większości zaciąganych przez pary i małżeństwa. Wsparcie tej grupy wyborców, nieco zaniedbanej przez kolejne rządy, może przeważyć o wyniku obywatelskiego głosowania.
Co PiS ma do zaproponowania Polakom, którzy przed laty zaciągnęli abuzywny kredyt w helweckiej walucie? Wachlarz obietnic jest całkiem kuszący. W ofercie wyborczej partii znalazły się między innymi:
- uruchomienie szybszej drogi sądowej dla kredytobiorców frankowych
- uproszczenie postępowań sądowych w sprawach o kredyty w CHF
- przerzucenie ciężaru dowodowego z kredytobiorców na banki, tak aby to bank podjął się trudu udowodnienia, że nie oszukał klienta
- wprowadzenie licencji zawodowej dla windykatorów
- wyznaczenie standardów dla kancelarii odszkodowawczych, wprowadzenie maksymalnych stawek dla świadczonych przez nie usług, zakazanie akwizycji i nachalnej reklamy
- reforma Sądu Najwyższego, tak by mógł zająć się sprawami szczególnej rangi i skargami nadzwyczajnymi.
Minister Sprawiedliwości szczerze o przewlekłości postępowań. Koniec z przedłużaniem sporów frankowych?
Analizując ofertę PiS dla frankowiczów, łatwo dojść do wniosku, że partia rządząca bardzo dobrze zdaje sobie sprawę z tego, co w tej chwili doskwiera tej grupie kredytobiorców. Przede wszystkim chodzi o przewlekłość postępowań, a także stopień ich skomplikowania, co skwapliwie wykorzystują teraz banki. Frankowicze potrzebują szybciej działających sądów, co najwyraźniej zauważył także Minister Sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, który poruszył ten wątek w rozmowie z mediami pod koniec sierpnia.
Szef resortu podkreślił, że w sprawie usprawnienia pracy sądów zrobił wszystko, co było w jego mocy. Wskazał też, co jest potrzebne, by sądy pracowały szybciej przy sprawach o kredyty frankowe: to zwiększenie etatów sędziowskich i asystentów sędziego.
Minister @ZiobroPL: Gigantyczny napływ spraw frankowiczów będzie miał znaczenie dla funkcjonowania sądownictwa. Jako Minister Sprawiedliwości zrobiłem wszystko, aby to usprawnić, natomiast ogromne ilości tego typu spraw wymagają po prostu zwiększenia etatów, ludzi, którzy będą… pic.twitter.com/K0oyDY4cOd
— Min. Sprawiedliwości (@MS_GOV_PL) August 27, 2023
Trudno nie zgodzić się z ministrem w tej sprawie: w kraju jest zdecydowanie zbyt mało orzeczników zajmujących się tą kategorią sporów sądowych. W Polsce jest tylko jeden wyspecjalizowany Wydział Frankowy, znajdujący się w Sądzie Okręgowym w Warszawie. W ramach tego wydziału orzeka ok. 30 sędziów.
Przeciętny referat sędziego w tym wydziale zawiera prawie 2000 spraw. Z tego powodu, nawet przy najlepszej woli sędziów, nie jest możliwe rozpoznanie wszystkich wpływających spraw w rozsądnym czasie.
A mowa tylko o Warszawie. W miastach takich jak Gdańsk, Wrocław czy Poznań zapotrzebowanie na frankowych orzeczników wciąż rośnie – po kwietniowych zmianach w kpc do tamtejszych sądów trafi cała lawina nowych spraw, które przed nowelizacją z pewnością zostałyby założone w Warszawie.
Tymczasem zajmą się nimi sędziowie wydziałów cywilnych, orzekający także w innych sporach i niemogący skoncentrować się w 100 proc. na postępowaniach o kredyty pseudowalutowe. Jak sygnalizują od dawna profesjonalni pełnomocnicy prawni, to wymaga zmiany.
Banki oczywiście wcale takich zmian nie pragną. Jest im na rękę, że sprawy o stwierdzenie nieważności umowy kredytowej trwają tak długo, wręcz celowo je przedłużają. Celem jest wywarcie presji politycznej na przeforsowanie rozwiązań ustawowych, w ten czy inny sposób skłaniających frankowiczów do zawierania niekorzystnych dla nich ugód.
Najbardziej kontrowersyjnym z medialnych pomysłów jest ten, aby obłożyć frankowiczów stuprocentowym podatkiem od korzyści uzyskanych w wyniku unieważnienia umowy. Postawiłoby to pod znakiem zapytania sens kierowania powództw przeciwko bankom do sądów. I o to chodzi.
Ustawy frankowej nie będzie? Takie głosy płyną z Ministerstwa Finansów
Frankowicze z niepokojem obserwowali ruchy sektora bankowego i oczekiwali na jasną deklarację rządzących co do tego, czy są gotowi wyjść naprzeciw oczekiwaniom wielkich korporacji. Jak się okazuje, rząd nie chce ratować banków przed konsekwencjami prawnymi procederu frankowego.
Pod koniec czerwca wypowiedział się w tej sprawie wiceminister finansów Artur Soboń. Zapytany przez dziennikarza RMF FM o tę kwestię, dał jasno do zrozumienia, że rządzący nie pracują nad ustawą frankową. Dodał, że nie sądzi, aby powstała w bieżącej kadencji. Na koniec zachęcił banki i kredytobiorców do zawierania ugód.
Niechętne podejście polityków do mieszania się w konflikt pomiędzy bankami a kredytobiorcami zaakceptował już nawet największy zwolennik ugód i orędownik projektu ustawy frankowej, Jacek Jastrzębski. Szef Komisji Nadzoru Finansowego przed kilkoma miesiącami poinformował prezesów banków, że obecny brak woli politycznej nie sprzyja wprowadzeniu takiej ustawy.
Politycy różnych opcji wykazują duże rozbieżności w zakresie tego, czy ustawa frankowa jest, czy może nie jest kredytobiorcom potrzebna. Nie brak opinii, że ustawowe regulacje by się przydały. Taki pogląd prezentuje np. Izabela Leszczyna, posłanka Platformy Obywatelskiej. Według posłanki PO Ministerstwo Finansów powinno przygotować ustawę, pozwalającą kredytobiorcom, których nie stać na adwokatów, lub tym, którzy nie chcą trwonić czasu na sprawy w sądach, na uwolnienie się w drodze kompromisu od kredytu w obcej walucie. Pozostawienie stron samych z tymi kredytami oceniła jako nieodpowiedzialne.
Oczywiście nie można doszukiwać się w takich wypowiedziach złej woli. Nie jest tajemnicą, że część polityków nie jest na bieżąco z kwestią kredytów frankowych ani pomysłami bankowców i KNF co do tego, jak należałoby ją rozwiązać. Słowo „ugoda” czy określenie „ustawa frankowa” brzmią niewinnie i nie nasuwają negatywnych skojarzeń. Dopiero zapoznanie się z założeniami ugody czy ustawy może powodować sprzeciw wobec takich rozwiązań.
Wygląda na to, że przed kancelariami adwokackimi i społecznością frankową jest wciąż mnóstwo pracy. Okres przedwyborczy to doskonały moment, by przypomnieć temat kredytów pseudowalutowych i nagłośnić ostatnie nieetyczne działania sektora bankowego, choćby po to, by politycy żadnej opcji nie mieli już wątpliwości, że za ewentualną ustawą frankową nie będą stały żadne szczytne ideały, tylko czysty zysk sektora bankowego.
Subskrybuj nas także na Facebooku oraz Twitter i ZAWSZE otrzymuj jako pierwszy najważniejsze informacje!