PLN - Polski złoty
CHF
4,61
piątek, 22 listopada, 2024

Oligarchia finansowa XXI w., czyli jak banki chcą być ponad polskim i unijnym prawem

Stara rzymska zasada „dziel i rządź” nie jest obca sektorowi bankowemu w Polsce. Choć formalnie nie jest on powiązany ze światem wielkiej polityki, usilnie próbuje na nią wpływać, czy to przez kuluarowe rozmowy, czy publiczne apele w mediach. Sektor bankowy zarabia obecnie miliardy złotych na odsetkach kredytowych, ale zamiast wykorzystać ten czas na uczciwe ugody z frankowiczami i zakończenie raz na zawsze trwającego w sądach konfliktu, to wyciąga rękę do polityków po wsparcie. Banki liczą, że rząd ustanowi dla nich specjalne prawo, które pozwoli zamieszanym w proceder frankowy spółkom uciec od wielomiliardowych kosztów ryzyka wadliwych umów kredytowych. Czy politycy pozwolą, aby rosła nam w Polsce bankowa oligarchia?

  • Polski sektor bankowy działa według bardzo prostej zasady. Zyski, wypracowane w korzystnym otoczeniu ekonomicznym chce zachować wyłącznie dla siebie. Z kolei stratami, wynikającymi z jego własnych błędów i chciwości, chciałby hojnie obdzielić społeczeństwo
  • Banki przed laty masowo oferowały konsumentom umowy obciążone nieograniczonym ryzykiem walutowym. Po latach sądowych sporów nadal utrzymują, że te umowy są ważne, a ich eliminowanie z obrotu prawnego – bezzasadne i krzywdzące
  • Ponieważ kredytodawcy nie są w stanie wygrać z frankowiczami w krajowych sądach ani przed TSUE, liczą, że uzyskają swoje cele inną drogą. Apelują do polityków o to, by pomogli im posprzątać frankowy bałagan przy pomocy rozwiązań legislacyjnych
  • Dlaczego banki tak bardzo unikają przyznania się do winy za proceder frankowy i wolą szargać swój wizerunek kłamliwą retoryką, zamiast po prostu zapłacić wprowadzonym w błąd klientom i zapomnieć o sprawie?

Banki dzięki korzystnemu otoczeniu ekonomicznemu w zaledwie rok podwoiły swoje zyski. I nie chcą się nimi z nikim dzielić

Gdy przeciętny Nowak albo Kowalski popełni przestępstwo, którego skutkiem jest bezpodstawne wzbogacenie się na kwotę kilkuset tysięcy złotych, musi ponieść pełną odpowiedzialność za swój niecny czyn. Wtedy nazywamy to sprawiedliwością. Ale jeśli to banki masowo wzbogacały się kosztem klientów łącznie na wielomiliardowe kwoty, a dziś ci klienci występują do sądów o zwrot nienależnie pobranych od nich świadczeń, doprowadzenie do uczciwych rozliczeń i ukarania nieuczciwych podmiotów jest niezwykle trudne.

Polacy, jak i obywatele innych krajów ciężko dotkniętych przez lata komunizmu, przyzwyczaili się, że duży może więcej. Dopiero od kilku lat uczą się, że nie jest to ani normalna, ani zdrowa sytuacja. Bardzo pomagają im w zrozumieniu tego kolejne wyroki TSUE w sprawach frankowych. To dzięki nim konsumenci uwierzyli w swoją siłę i w to, że jak równy z równym mogą „bić się” w sądzie o sprawiedliwość z korporacjami, które dysponują milionami złotych na obsługę prawną. I które inwestują krocie w apelacje i skargi kasacyjne, choć wiedzą, że prawdopodobieństwo uznania ich roszczeń jest na granicy błędu statystycznego.

Tylko w okresie od stycznia do listopada 2023 roku zysk netto sektora bankowego wyniósł 27,56 mld zł. Zysk banków wzrósł w porównaniu do 2022 roku o 113,2 proc. Powodem tak gigantycznych zysków jest oczywiście środowisko wciąż wysokich stóp procentowych. Bankowcom zależy, aby takie otoczenie ekonomiczne utrzymywało się jak najdłużej. W 2023 roku banki zawiązały gigantyczne frankowe rezerwy, a podmioty takie jak mBank, Pekao i ING Bank Śląski uzyskały stuprocentowe pokrycie aktywnego portfela hipotek frankowych rezerwami. Inne duże banki, jak np. PKO BP, Millennium Bank czy Santander Bank Polska są na najlepszej drodze do uzyskania podobnego wyniku w ciągu kilku następnych kwartałów.

Mimo to jednak banki w dalszym ciągu robią, co mogą, by skomplikować rozliczenia z kredytobiorcami frankowymi. Mimo kilkunastu wyroków TSUE, które wydano już w sprawach frankowych przeciwko przedstawicielom sektora, a także tysięcy negatywnych orzeczeń krajowych sądów powszechnych, banki wciąż utrzymują, że zawarte przed laty umowy kredytów powiązanych z kursem CHF są ważne. I że powinny pozostać w obrocie prawnym.

Co więcej, szukają sprzymierzeńców wśród władz kraju. Jak na razie mogą liczyć na aprobatę w Komisji Nadzoru Finansowego, po części też w Bankowym Funduszu Gwarancyjnym i Narodowym Banku Polskim. Ale to zdecydowanie za mało, by uciec przed skutkami frankowych rozliczeń. Aby ominąć odpowiedzialność za proceder frankowy, banki potrzebują wsparcia legislacyjnego. Ustawy, która niejako automatycznie skonwertowałaby kredyty frankowe na złotowe i odebrała konsumentom prawo do sądowego dochodzenia roszczeń w sprawach o stwierdzenie nieważności umów. To nic, że takie rozwiązanie sprowadziłoby wielomiliardową odpowiedzialność odszkodowawczą na Skarb Państwa. Banków to nie obchodzi – są jak dziecko, które nabroiło, a teraz oczekuje, że powstały bałagan zostanie posprzątany przez czuwającego nad nim rodzica.

Zasada „dziel i rządź” w wykonaniu banków służy zahamowaniu uczciwych rozliczeń abuzywnych umów

To, że banki „nabroiły” jest pewne. Na masową skalę oferowały konsumentom bardzo ryzykowne umowy powiązane z kursem waluty obcej, mimo że już w tamtym czasie wiele mówiło się o potencjalnych skutkach finansowych po stronie kredytobiorców, jeśli waluta waloryzacji gwałtownie się wzmocni względem tej, w której zarabiają. Tak też się stało. Banki latami nie chciały przyznać się do winy. Były tak buńczuczne, że odmawiały jakichkolwiek negocjacji z klientami, a rozwiązania sprowadzające się do przewalutowania frankowych hipotek do złotówki kwitowały groźbami arbitrażu, kierowanymi pod adresem Państwa Polskiego.

Minęło ok. 10 lat od momentu rozpoczęcia publicznej dyskusji na temat wadliwości kredytów frankowych, a banki zachowują się, jakby nic się przez ten czas nie zmieniło. Nadal uważają, że są bez winy. Robią wszystko, by torpedować procesy sądowe i zastraszyć konsumentów rozważających pozew. Stosują też dobrze znaną rzymską zasadę „dziel i rządź”. Napuszczają jednych kredytobiorców na drugich, licząc, że nie nawiążą oni dialogu i nie obrócą się wspólnie przeciwko kredytodawcy. Banki chcą, żeby złotówkowicze z niechęcią patrzyli na frankowiczów. To dla nich ważne, bo w innym przypadku złotówkowicze mogą się zbuntować i pójść drogą kredytobiorców frankowych. To jeden z głównych powodów, dla których banki nie chcą oferować uczciwych ugód frankowych swoim klientom.

Uczciwa ugoda to jak przyznanie się do winy. I jak zaproszenie kredytobiorców, nie tylko tych frankowych, ale również złotowych, do upominania się o pieniądze. Doświadczeni prawnicy nie mają wątpliwości, że umowy oparte o stawkę WIBOR są wadliwe w podobnym stopniu, co te oprocentowane według frankowego SARONu. I choć występujące w nich ryzyka są inne, to ich skala jest podobna. I zupełnie niedopuszczalna w umowie, którą przedsiębiorca podpisuje z konsumentem.

Kiedy korporacje stają się oligarchami: banki domagają się od Państwa Polskiego specjalnych przywilejów

Jak bronią się banki przed roszczeniami kredytobiorców? Zasłaniają się swoją strategiczną rolą dla gospodarki. Przypominają na głos politykom, że sektor jest niezbędny do sfinansowania transformacji energetycznej i wielu kluczowych z punktu widzenia kraju projektów. Podkreślają, że miliardy wydane na frankowe rozliczenia mogłyby zostać wydane lepiej – np. na zwiększenie akcji kredytowej. W październiku 2022 roku, na pierwszym posiedzeniu TSUE w sprawie C-520/21 jeden z unijnych orzeczników, skonsternowany wystąpieniem szefa KNF, wprost zapytał, czy rynek finansowy w Polsce jest oparty na nieuczciwości. Na głos zastanawiał się też, czy nie warto tego jednak naprawić.

Postępowanie polskiego sektora bankowego, a także irracjonalna postawa Nadzoru Finansowego wywołują za granicą zdziwienie. I słusznie, bowiem w krajach zachodnioeuropejskich taki model relacji pomiędzy przedsiębiorcami a konsumentami od dawna jest nie do pomyślenia. W Polsce dopiero uczymy się, czym jest równowaga stron kontraktowych i dlaczego zawsze należy chronić konsumenta przed abuzywnymi praktykami przedsiębiorcy. Oczywiście przy założeniu, że naszym celem jest rynek wolny od patologii i oparty o uczciwość stosunków zobowiązaniowych. Banki nie mogą przyzwyczaić się do tej sytuacji, ponieważ nauczyły się, że Polska, w swojej wielkiej chęci nieurażenia zagranicznego kapitału, jest bardzo tolerancyjna dla przedsiębiorców balansujących na granicy prawa.

Obecna klasa polityczna zaczęła już jednak rozumieć, że Polska potrzebuje zagranicznych inwestorów tak samo mocno, jak oni potrzebują Polski – ogromnego rynku zbytu w tej części Europy. Dlatego nie trzeba być światowej klasy ekspertem, by dojść do wniosku, że polski rząd w kwestii kredytów frankowych będzie kierował się wobec banków zasadą „no deal”. Żadnego negocjowania ustawy frankowej nie będzie: rząd, który gorączkowo szuka pieniędzy na zbrojenia i zrealizowanie obiecanych programów socjalnych, nie wprowadzi ustawy (anty)frankowej i nie zrzuci na barki Skarbu Państwa wielomiliardowych zobowiązań banków. Na taką katastrofę nie ma zgody w żadnym ugrupowaniu politycznym obecnym w Sejmie. Przynajmniej w tej jednej kwestii politycy są ze sobą niezwykle zgodni.

FrankNews
FrankNews
FrankNews.pl składa się z ekspertów od spraw frankowych, prawników, dziennikarzy. Aktywnie śledzimy rozwój problematyki frankowej już od 2014 r, obserwujemy rozwój orzecznictwa oraz podmiotów oferujących pomoc prawną dla frankowiczów. Nasze artykuły regularnie publikowaliśmy w mediach oraz portalach internetowych. W 2020 r. postanowiliśmy stworzyć portal dzięki któremu każdy posiadacz kredytu frankowego znajdzie w jednym miejscu wszystkie niezbędne informacje. Tak powstał FrankNews.pl Materiały zamieszczone w serwisie Franknews.pl nie są substytutem dla profesjonalnych porad prawnych. Franknews.pl nie poleca ani nie popiera żadnych konkretnych procedur, opinii lub innych informacji zawartych w serwisie. Zamieszczone materiały są subiektywnymi wypowiedziami autorów.

Related Articles

Najnowsze