PLN - Polski złoty
CHF
4,57
środa, 30 października, 2024

Po ugodzie z bankiem nie ma już ratunku dla Frankowiczów

Nie trzeba być ekspertem, by zauważyć, że rynek finansowy w Polsce jest dość specyficzny. Przynajmniej w zestawieniu z rynkami „starych” krajów UE, gdzie wiele rozwiązań z powodzeniem funkcjonujących w Polsce spotkałoby się z natychmiastowym sprzeciwem społeczeństwa. To się poniekąd zmienia, a przekonanie sektora bankowego o bezkarności jest obecnie brutalnie weryfikowane przez TSUE i krajowe sądy. Efektem tego jest łagodzenie kursu przez kredytodawców, którzy są gotowi dogadywać się z klientami w spornych sprawach. Na razie jest to widoczne przede wszystkim w sporach frankowych, banki bowiem zaczęły proponować frankowiczom ugody. Inna sprawa, że owe ugody to nic innego, jak kolejna pułapka na naiwnych konsumentów, która wiąże się z szeregiem ukrytych kosztów. Banki znów manipulują ryzykiem i udają, że chcą pomóc klientom w potrzebie. W jaki sposób to robią?

Banki aktywne bardziej niż kiedykolwiek w proponowaniu ugód frankowych

Dopóki stopy procentowe w Polsce były rekordowo niskie, banki nie chciały słyszeć o jakimkolwiek polubownym dogadywaniu się z frankowiczami. Uważały, że kwestionowane przez konsumentów umowy frankowe są w 100 proc. legalne i należy je wykonywać w niezmienionej formie.

Retoryka banków była niezmienna nawet po słynnym wyroku TSUE z października 2019 roku, po którym linia orzecznicza w Polsce stała się znacznie bardziej prokonsumencka.

Przypomnijmy, że z inicjatywą wprowadzenia polubownych rozwiązań w sporach frankowych wyszedł po raz pierwszy przewodniczący KNF, Jacek Jastrzębski, a było to w grudniu 2020 roku. Wówczas był to głos wołającego na puszczy – banki ani myślały, by iść na ustępstwa, ponieważ konwersja kredytu z CHF na PLN była dla nich nieopłacalna.

Zmieniło się to dopiero, gdy Rada Polityki Pieniężnej zaczęła podnosić stopy procentowe. Początek cyklu miał miejsce w październiku 2021 roku. W tym samym miesiącu swój program ugód zainicjował PKO BP, dwa miesiące później pilotaż wdrożył mBank.

Początkowe propozycje ugód były mało korzystne dla klientów, a zainteresowanie nimi wygasło, gdy kredytobiorcy zrozumieli, że jesienna podwyżka oprocentowania to nie epizod, a początek serii. Banki musiały więc dorzucić coś ekstra – i zrobiły to jesienią tego roku, gdy okazało się, że kończą III kwartał pod kreską.

Mowa o propozycji czasowo stałego oprocentowania ze stawką 4,99 proc. dla kredytobiorców frankowych, którzy zgodzą się na przewalutowanie kredytu na złotówki. Na takie rozwiązanie zdecydował się m.in. mBank i Millennium Bank, czyli dwa podmioty, które są na podium pod względem ilości otwartych postępowań frankowych. Czy zaktualizowane warunki ugody to coś, co powinno interesować frankowicza? Absolutnie nie.

Warunki ugód brzmią pięknie jedynie w ustach pracowników banków, którzy zapewniają, że konwertując swój kredyt na złote, kredytobiorca pozbywa się ryzyka walutowego i wreszcie może spać spokojnie – przestaje go bowiem obchodzić, czy frank szwajcarski kosztuje 3 zł czy 6 zł. Banki jednak konsekwentnie milczą o nowym ryzyku, jakie kredytobiorca sprowadza na siebie wraz z podpisaniem aneksu do umowy. Chodzi oczywiście o zagrożenie wynikające z oprocentowania kredytu stawką WIBOR.

Zarówno w wersji „rynkowej”, jak i „promocyjnej” oprocentowanie kredytu złotowego jest znacznie wyższe niż w kredytach frankowych. A to ma ogromny wpływ na wysokość części odsetkowej raty kredytu. Efekt? Nawet w sytuacji, gdy bank wspaniałomyślnie zgodzi się na umorzenie części salda kredytu, klient po konwersji zobowiązania będzie płacił wyższe raty. Przełoży się to oczywiście na kwotę, jaką łącznie spłaci swojemu kredytodawcy.

A to dopiero początek. Nie można zapominać, że czasowo stałe oprocentowanie będzie obowiązywać jedynie przez okres 5 lat. Po tym czasie bank zaproponuje kredytobiorcy nową ofertę i nie ma on żadnej gwarancji, że będzie przynajmniej równie korzystna jak ta poprzednia. Gdy bank zaproponuje iście „lichwiarski” procent, kredytobiorca będzie miał niewielkie pole manewru.

Podpisanie ugody jest równoznaczne ze zrzeczeniem się jakichkolwiek roszczeń względem banku odnośnie pierwotnej treści umowy. Ugoda jest więc korzystna głównie dla banku, który:

  • utrzymuje umowę kredytu w mocy, zamiast rozliczyć się z kredytobiorcą z wzajemnie spełnionych świadczeń (jak ma to miejsce w przypadku unieważnień umów frankowych w sądach)
  • pozbywa się ryzyka prawnego związanego z kredytem frankowym (banki cyklicznie zawiązują gigantyczne rezerwy na ten cel, ponieważ przegrywają z frankowiczami już 98 proc. spraw sądowych, co stanowi dla nich obciążenie)
  • zaczyna zarabiać dzięki wyższemu niż poprzednio oprocentowaniu kredytu.

Planujesz podpisać ugodę frankową z bankiem? Możesz stracić w ten sposób nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych

Należy podkreślić, że banki proponują ugody wyłącznie aktywnym kredytobiorcom, zatem ci frankowicze, którzy spłacili swój kredyt, nie mają co liczyć na odzyskanie choć ułamka nadpłaty na drodze innej niż sądowa. W kwestii postępowania sądowego warto wspomnieć, że frankowicze, którzy już zdecydowali się na złożenie pozwu przeciwko bankowi, powinni szczególnie mieć się na baczności.

Nie jest tajemnicą, że banki próbują namawiać na ugody również frankowiczów pozostających z kredytodawcą w sporze. Jeśli kredytobiorca ma dobrego i doświadczonego pełnomocnika, z pewnością będzie on w stanie odwieść swojego klienta od niekorzystnej ugody.

Problem tylko w tym, że nie wszyscy korzystają z profesjonalnych pełnomocników frankowych, tj. takich, którzy mają co najmniej kilkuletnie doświadczenie w sprawach przeciwko bankom i wygrali już prawomocnie kilkadziesiąt takich postępowań lub więcej.

Co grozi kredytobiorcy, który pozwał bank i zdecyduje się na ugodę? Taki konsument wystawia się na ryzyko związane z kosztami sądowymi – bank może bowiem wystąpić o zasądzenie na jego rzecz kosztów zastępstwa procesowego. Dla spraw, w których wartość przedmiotu sporu wynosi 200 tys. zł lub więcej, taki koszt może wynieść 10 800 zł. Kredytobiorca nie odzyska też opłaty za wniesienie pozwu i będzie musiał rozliczyć się ze swoim pełnomocnikiem w zakresie kosztów obsługi prawnej.

Potencjalne łączne koszty sądowe wynikające z ugody to nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych. Dlatego dużo lepszym rozwiązaniem jest kontynuowanie postępowania, zwłaszcza z renomowanym pełnomocnikiem prawnym u boku, i walczenie o wyeliminowanie pierwotnej umowy z obiegu.

Unieważniając swoją umowę kredytową, frankowicz odzyska wszystkie środki nadpłacone ponad nominalną wartość kredytu, może też ubiegać się o ustawowe odsetki za zwłokę. Konsekwencją uznania umowy za nieważną jest oczywiście wykreślenie hipoteki z księgi wieczystej kredytowanej nieruchomości – a więc były już kredytobiorca może w pełni swobodnie rozporządzać swoim mieniem, np. sprzedać mieszkanie bez pytania banku o zgodę.

Na unieważnionym kredycie bank nie zarabia ani złotówki, wręcz może stracić dziesiątki, a nawet setki tysięcy złotych (na postępowaniu sądowym i ustawowych odsetkach za opóźnienie), dlatego jest zdeterminowany, by utrzymać zobowiązanie w mocy i „ubrać” klientów w ugody, minimalizując tym samym ryzyko prawne toksycznych umów.

FrankNews
FrankNews
FrankNews.pl składa się z ekspertów od spraw frankowych, prawników, dziennikarzy. Aktywnie śledzimy rozwój problematyki frankowej już od 2014 r, obserwujemy rozwój orzecznictwa oraz podmiotów oferujących pomoc prawną dla frankowiczów. Nasze artykuły regularnie publikowaliśmy w mediach oraz portalach internetowych. W 2020 r. postanowiliśmy stworzyć portal dzięki któremu każdy posiadacz kredytu frankowego znajdzie w jednym miejscu wszystkie niezbędne informacje. Tak powstał FrankNews.pl Materiały zamieszczone w serwisie Franknews.pl nie są substytutem dla profesjonalnych porad prawnych. Franknews.pl nie poleca ani nie popiera żadnych konkretnych procedur, opinii lub innych informacji zawartych w serwisie. Zamieszczone materiały są subiektywnymi wypowiedziami autorów.

Related Articles

Najnowsze