Banki krok po kroku wypełniają swoją agendę ustaloną wspólnie z Komisją Nadzoru Finansowego i robią, co w ich mocy, by zminimalizować skutki przyszłego orzeczenia TSUE w kwestii wynagrodzenia za bezumowne korzystanie z kapitału. Tego należy spodziewać się już 15 czerwca 2023 roku, czyli bardzo niedługo. Media branżowe wprost bombardują czytelników probankowym przekazem i sieją panikę, wieszcząc katastrofę, która miałaby nastąpić wskutek upowszechnienia się sankcji darmowego kredytu. Czy po seriach kłamstw, niedomówień i manipulacji bankowcy mają jeszcze szanse, by nabrać kogokolwiek na swój przekaz?
- Banki wracają do starej retoryki i przy pomocy dziennikarzy finansowych próbują powiedzieć społeczeństwu to, czego nie wypada im komunikować samodzielnie
- Bankowcy wiedzą już, że nie mogą rozsiewać wprost propagandy, jakoby sektor miał upaść, jeśli TSUE wyda prokonsumencki wyrok w sprawie C-520/21
- Obecnie negatywne scenariusze są kreślone głównie przez portale szukające sensacji i tematów, które dobrze się klikają – franki to jeden z nich
- Sektor próbuje stwarzać wrażenie, że nie stać go na pełne rozliczenie z frankowiczami, ale to nieprawda: banki zarobiły w ubiegłym roku 13,1 mld zł i zanotowały kolejne rekordy w I kwartale roku bieżącego. Obecne otoczenie ekonomiczne wybitnie sprzyja sektorowi i warto to wykorzystać przy rozwiązaniu kwestii sporu o franki.
Banki prowadzą wojnę medialną z frankowiczami. Czy mają szansę przebić się ze swoim przekazem?
Kilka tygodni temu miało miejsce spotkanie szefa KNF Jacka Jastrzębskiego z prezesami „frankowych” banków, na którym ustalono, jak powinna wyglądać komunikacja sektora z mediami po prawdopodobnym negatywnym wyroku TSUE w kwestii wynagrodzenia za bezumowne korzystanie z kapitału.
Banki mają problem: wyrok zapadnie już 15 czerwca, a jego wydanie zostało poprzedzone głośną opinią Rzecznika Generalnego, która była dewastująca dla kredytodawców i niezwykle korzystna dla frankowiczów. Zdaniem ekspertów mało prawdopodobne jest, aby TSUE zanegował ustalenia Rzecznika Generalnego. Prawdopodobieństwo potwierdzenia ustaleń tego urzędnika unijnym wyrokiem oceniane jest na 90 proc.
Optymistów próżno szukać także w samym sektorze bankowym – nawet nowy prezes Związku Banków Polskich, Tadeusz Białek ocenia, że szanse na prokonsumencki wyrok w sprawie C-520/21 wynoszą ok. 80 proc.
Czego dotyczy tocząca się pod tą sygnaturą sprawa? Chodzi o sposób rozliczenia stron, gdy umowa kredytowa upada wskutek istnienia w niej klauzul niedozwolonych. Banki chcą wiedzieć, czy po unieważnieniu umowy przysługuje im roszczenie o wynagrodzenie za bezumowne korzystanie z kapitału.
Z kolei kredytobiorcy chcieliby poznać opinię TSUE w zakresie tego, czy to im należne jest dodatkowe wynagrodzenie od banku za to, że to profesjonalista bezumownie korzystał ze środków spłacanych w postaci rat kapitałowo-odsetkowych.
Rzecznik wskazał, że roszczenia banków są sprzeczne z unijnym prawem, zaś roszczenia konsumentów nie stoją w sprzeczności z przepisami wspólnotowymi, czym otworzył frankowiczom drogę do rozszerzenia powództw przeciwko bankom.
Jeśli TSUE potwierdzi stanowisko Rzecznika Generalnego orzeczeniem, łączny koszt sektora wynikający z masowych unieważnień i utraty prawa do wynagrodzenia za korzystanie z kapitału może przekroczyć 100 mld zł.
To oczywiście ogromna kwota, którą dziennikarze rozdmuchują do granic absurdu, rzadko kiedy wspominając, że dotyczy ona wariantu, w którym wszyscy uprawnieni pozwą bank, a następnie doprowadzą do prawomocnego upadku umowy w sądzie. Scenariusz ten jest, delikatnie mówiąc, mało realny, ale bankom to nie przeszkadza.
Clickbaity i snucie czarnych scenariuszy przez ogólnopolskie media jest im na rękę, bo pozwala przejąć inicjatywę w kreowaniu przekazu wędrującego do społeczeństwa. Do tej pory banki odbijały się w tym względzie od ściany – Polacy są przychylniejsi pokrzywdzonym współobywatelom, nie wielkim korporacjom z zagranicznym kapitałem, nic więc dziwnego, że los banków po masowych unieważnieniach frankowych umów niewiele ich interesuje.
Banki wspólnie z KNF starają się to zmienić, napuszczając jedną grupę społeczną na drugą. Chodzi oczywiście o złotówkowiczów, którzy zdaniem sektora mają prawo czuć się pokrzywdzeni przez linię orzeczniczą krajowych sądów w sporach o franki.
Niewykluczone, że banki po raz kolejny zamiast minimalizować problem, wręcz go eskalują – złotówkowicze, o których mowa w coraz częstszych tekstach straszących konsekwencjami frankowego maratonu po unieważnienie umowy, wcale nie muszą zniechęcić się do frankowiczów, a wręcz przeciwnie… mogą zacząć im kibicować, a nawet rozpocząć poszukiwania klauzul abuzywnych w swoich umowach, dotyczących hipotek złotowych.
Te same kancelarie, które doprowadzają do upadku tysięcy kredytów frankowych w sądach, prowadzą też tzw. sprawy „o WIBOR”, w których starają się dowieść, że i te umowy były pełne ryzyk, na jakie konsument wystawiany być po prostu nie może.
Wszyscy Polacy zapłacą za kredytywy we frankach?
Jednak pomimo apokaliptycznych scenariuszy malowanych przez banki, istnieje też druga strona medalu. Sektor bankowy zanotował rekordowe zyski w latach 2022 i 2023, co świadczy o jego zdrowiu finansowym i odporności na zmienne warunki rynkowe.
Choć banki wydają się sugerować, że decyzja może wpłynąć na zdolność do kredytowania gospodarki, niektórzy eksperci wskazują, że sektor jest na tyle silny, aby podołać potencjalnym stratom.
Ponadto, pomimo groźby zwiększania rezerw, banki nadal będą mogły udzielać kredytów, nawet z pewnością będą to robiły chętnie, bo doskonale na tym zarabiają.
Straszenie kredytobiorców złotówkowych: Czy pozytywny wyrok naprawdę będzie dla nich negatywny?
Stwierdzenie, że pozytywny wyrok dla kredytobiorców frankowych będzie szkodliwy dla tych, którzy mają kredyty w złotówkach, może wydawać się na pierwszy rzut oka przekonywujące. Jest jednak kilka powodów, dla których to przekonanie może być mylące.
Po pierwsze, przesunięcie kapitału do „stosunkowo niewielkiej grupy kredytobiorców” niekoniecznie jest negatywne dla gospodarki jako całości. Zyski z oszczędności na spłacie kredytów mogą zostać zainwestowane lub wydane w inny sposób, co może wpłynąć na pobudzenie gospodarki. Pamiętajmy, że pieniądze nie znikają – one tylko zmieniają właściciela na mocy decyzji sądów.
Sądy zasądzą na rzecz poszkodowanych Polaków kwoty od banków w większości z dominującym kapitałem zagranicznym. Pamiętajmy, że to banki proponowały umowy uznawane teraz przez sądy za wadliwe.
Po drugie, sugestia, że kredytobiorcy złotówkowi mogą poczuć się poszkodowani, wydaje się zakładać, że decyzja ta zaszkodzi ich własnym warunkom kredytowym. To jednak jest błędne założenie. Kredyty złotówkowe nie są bezpośrednio powiązane z kredytami frankowymi. Owszem, istnieje ryzyko, że banki mogą próbować przerzucić potencjalne straty na innych kredytobiorców, ale to nie jest nieuniknione i na pewno nie jest wynikiem samego wyroku.
Co więcej, wyrok zapewniający de facto „darmowy kredyt” dla kredytobiorców frankowych jest niewłaściwym uproszczeniem. Nie uwzględnia on trudności i stresu, z którymi wielu kredytobiorców musiało się zmierzyć przez wiele lat wobec rosnących kursów franka.
Dodatkowo, każda sprawa jest rozpatrywana indywidualnie przez sąd – który może ale nie musi uznać, że umowa proponowana przez bank była wadliwa poprzez co Frankowicze znacząco nadpłacili swoje kredyty. Jeśli faktycznie tak było naturalnym jest, że należy się im zwrot pieniędzy a być może i odszkodowania od banków.
Choć banki mogą próbować przedstawić najgorsze scenariusze, warto pamiętać, że zmiany te niekoniecznie muszą mieć negatywny wpływ na kredytobiorców złotówkowych ani na gospodarkę jako całość. W rzeczywistości, jeżeli banki podchodzą do sytuacji odpowiedzialnie, to decyzja ta może doprowadzić do sprawiedliwszego i stabilniejszego systemu kredytowego w przyszłości.
Wpływ decyzji Trybunału na wzorce postępowania banków i PRAWDZIWE konsekwencje dla społeczeństwa
W kontekście tych rozważań, kluczowym aspektem pozytywnego wyroku Trybunału jest przekaz dla sektora bankowego – że niezgodne z prawem działania nie pozostaną bezkarnie. Często słyszy się o przypadkach, kiedy to niewystarczająco poinformowani klienci podpisują skomplikowane umowy kredytowe, które okazują się być dla nich niekorzystne. Decyzja ta wysyła silny sygnał bankom, że tego rodzaju praktyki są nie do przyjęcia.
Takie orzeczenie ma również potencjał, aby służyć jako preventywne środki przeciwdziałające przyszłym nadużyciom. Banki mogą być teraz bardziej ostrożne w swoich praktykach kredytowych, biorąc pod uwagę ryzyko poważnych konsekwencji prawnych. W efekcie, potencjalni kredytobiorcy, zarówno „frankowicze”, jak i „złotówkowicze”, mogą skorzystać na bardziej przejrzystych i uczciwych umowach kredytowych.
Wpływ pozytywnego wyroku Trybunału rozciąga się także na przyszłe pokolenia. Świadomość, że instytucje jak TSUE czuwają nad sprawiedliwością w sektorze finansowym, może przynieść korzyści nie tylko obecnym, ale także przyszłym kredytobiorcom. Może to prowadzić do bardziej etycznego i odpowiedzialnego podejścia do udzielania kredytów, co z kolei przyniesie korzyści całemu społeczeństwu.
Ostatecznie, choć wyrok Trybunału może przynieść pewne krótkoterminowe wyzwania dla sektora bankowego, ma potencjał do przyniesienia długoterminowych korzyści dla konsumentów i społeczeństwa jako całości. Większa przejrzystość, odpowiedzialność i sprawiedliwość w sektorze kredytowym to wartości, które są korzystne dla nas wszystkich.
W 2022 roku sektor bankowy zarobił o prawie 120 proc. więcej niż rok wcześniej. Jak to możliwe?
Jeszcze niedawno banki wszem i wobec głosiły w mediach, że sektora nie stać na unieważnienia umów frankowych, a szef KNF twierdził nawet przed TSUE, że niektóre banki mogą upaść wskutek negatywnego orzecznictwa.
Dziś czarną robotę odwalają za bankowców rozmaite media branżowe, przekonując czytelników, że prokonsumencki wyrok TSUE w sprawie C-520/21 to dla przeciętnego Polaka katastrofa. Dlaczego banki zrzucają szerzenie swojej propagandy na barki dziennikarzy?
To proste: chodzi o wywołanie efektu w społeczeństwie, a nie o reperkusje zewnętrzne, takie jak zniechęcenie zagranicznych inwestorów do zacieśniania relacji z Polską… w końcu kto chciałby budować swój biznes w kraju, w którym za chwilę może dojść do załamania sektora bankowego.
Powstaje jednak pytanie, czy rzeczywiście sektor jest w tak złej kondycji, że nie stać go na samodzielne rozwiązanie problemu frankowego? Oczywiście, że nie. Banki mają się świetnie i dobitnie widać to po ich raportach finansowych.
Zysk netto sektora za cały zeszły rok wyniósł 13,1 mld zł wobec ok. 6 mld zł rok wcześniej. Banki obłowiły się nawet mimo tego, iż udzieliły o połowę mniej kredytów niż w 2021 roku.
Bieżący rok zaczął się dla sektora od kolejnych rekordów, a niektóre banki w I kwartale br. zarobiły nawet dwukrotność tego, co w analogicznym okresie 2022 roku. Jak to możliwe, że banki zarabiają więcej, sprzedając mniej produktów? Powodem jest bardzo wysokie oprocentowanie kredytów w rodzimej walucie, za co odpowiedzialne są aktualne stopy procentowe.
Póki koszt pieniądza w Polsce jest wysoki, a ma to trwać prawdopodobnie jeszcze przez kilka lat, banki będą zarabiać miliardy na swoich klientach, a zatem będzie je stać na uczciwe rozliczenie z konsumentami pokrzywdzonymi w wyniku procederu frankowego.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. W serwisie Franknews.pl każdego dnia piszemy o najważniejszych wydarzeniach dla Frankowiczów. Odwiedź nas także na Facebooku oraz Twitter i ZAWSZE otrzymuj jako pierwszy najważniejsze informacje!