Frankowicze po raz kolejny dali się wykiwać bankom. No, przynajmniej niektórzy – mowa oczywiście o tych, którzy zawarli z bankami ugody, i pozwolili na to, by w treści ich porozumień znalazła się wzmianka o „dodatkowej kwocie” zamiast o nadpłacie zwracanej kredytobiorcy. Teraz fiskus wynagradza naiwność „ugodowiczów” podatkiem dochodowym, który w przypadku osób będących w drugim progu może wynieść aż 32 proc. Zawarłeś ugodę z bankiem? Sprawdź, czy w Twojej ugodzie nie ma przypadkiem zapisu, który utrudni Ci skorzystanie z ulgi. Nie podpisałeś jeszcze ugody, ale rozważasz ten krok? Zobacz, jak zabezpieczyć się przed podatkiem od ugody.
- Bankom bardzo zależy na tym, by frankowicze zawierali z nimi dobrowolne ugody. Zupełnie nie interesuje ich jednak, jakie będą skutki podatkowe takiego porozumienia po stronie kredytobiorcy
- Jeżeli sam nie dopilnujesz, by zapisy Twojej ugody kwalifikowały Cię do skorzystania z ulgi podatkowej, to jest wysoce prawdopodobne, że bank nie zrobi tego za Ciebie. Przekonują się o tym właśnie setki frankowiczów, którzy popełnili błąd i znów zaufali swojemu kredytodawcy
- Choć frankowicz, który zawrze z bankiem ugodę, ma prawo do zwolnienia podatkowego, to praktyka pokazuje, że od tego zwolnienia jest wiele wyłączeń. Chcąc podpisać z bankiem ugodę, powinieneś wpierw skontaktować się z prawnikiem, celem omówienia możliwości skorzystania z ulgi
- Na wygranej pozycji są jak zwykle ci frankowicze, którzy zdecydowali się nie podpisywać z bankiem ugody i – zamiast tego – poszli do sądu po unieważnienie umowy. Te osoby nie zapłacą żadnego podatku od korzyści, które uzyskały na drodze sądowej.
Podatek od ugody czy podatek od naiwności? Tyle zapłacą frankowicze, którzy znów zaufali bankom
Już ponad 100 tysięcy ugód zawarły banki z kredytobiorcami frankowymi. Część porozumień zawarto przed sądami, a część poza nimi. Jednym z powodów, dla których kredytobiorcy decydowali się dotąd na zawarcie takiego porozumienia, było zwolnienie podatkowe, którym zostali objęci dzięki rozporządzeniu ministra finansów. Możliwość skorzystania z ulgi jest jednak zależna od kilku czynników, między innymi od tego, czy kredytobiorca wydatkował środki otrzymane od banku na zakup nieruchomości pod własne potrzeby, a także od tego, czy nie korzystał już w przeszłości z podobnego zwolnienia.
Teraz okazuje się, że to dopiero początek wyłączeń. Po tym, jak kredytobiorcy podpisali z bankami porozumienia, nagle okazuje się, że fiskus interpretuje ich sytuację inaczej, niż oni sami. A wszystko dzięki temu, jak banki sformułowały treść proponowanych kredytobiorcom ugód. Wystarczy drobny szczegół, by korzyść, którą bank zobowiązał się wypłacić kredytobiorcy po tym jak ten zrzekł się roszczeń, podlegała opodatkowaniu. Podatek może wynieść od 12 do 32 procent – w zależności od tego, na który próg podatkowy łapie się dany kredytobiorca.
Zarabiasz 100 tys. zł netto rocznie lub więcej? Od ugody z bankiem zapłacisz 32 proc. podatku
Jakie zapisy mogą w ocenie fiskusa uniemożliwić kredytobiorcy skorzystanie z ulgi podatkowej? Chodzi o to, w jaki sposób bank określił kwotę wypłacaną kredytobiorcy po zawarciu porozumienia. Jeżeli w treści Twojej ugody z bankiem jest mowa o wynagrodzeniu za odstąpienie od roszczeń lub inaczej nazwanym świadczeniu dodatkowym, to masz spory problem.
Fiskus najprawdopodobniej nie zaliczy tej kwoty na poczet umorzonej wierzytelności wynikającej z kredytu mieszkaniowego czy też świadczenia związanego z powstaniem przychodu wynikającego z ujemnego oprocentowania. To niestety stanowisko fiskusa w konkretnych sprawach, opisanych wpierw przez Rzeczpospolitą, a następnie podanych dalej przez największe media w kraju.
Banki oczywiście nie widzą w swoim postępowaniu żadnego problemu. Po zawarciu porozumienia wypłacają kredytobiorcy uzgodnioną kwotę, a następnie wystawiają PIT-11. Żeby zapłacić 32 proc. podatku od ugody, nie trzeba wcale być żadnym krezusem: w 2024 roku drugi próg podatkowy obowiązuje od dochodu powyżej kwoty 120 tysięcy zł rocznie. I tu uwaga, bo chodzi o kwotę brutto! Jeżeli więc pracujesz na etacie i uzyskujesz roczny dochód netto w wysokości ok. 95 tysięcy złotych, to podpisując z bankiem ugodę zawierającą niekorzystne dla Ciebie zapisy musisz liczyć się z tym, że podatek od ugody będzie Cię słono kosztował.
Co zrobić, żeby nie płacić podatku od ugody z bankiem?
Jak zostało wcześniej wyjaśnione, nie wszyscy frankowicze zapłacą podatek od ugody. Ci, którzy spełniają wymogi określone rozporządzeniem ministra finansów i jednocześnie nie mają w swoich ugodach problematycznych zapisów o dodatkowym wynagrodzeniu za zrzeczenie się roszczeń, mogą być względnie spokojni.
Kredytobiorca, który jest na etapie negocjowania z bankiem porozumienia ugodowego lub dopiero rozważa przystąpienie do mediacji, powinien mieć się na baczności. Pod żadnym pozorem nie warto negocjować porozumienia samodzielnie, bez pomocy profesjonalnego pełnomocnika prawnego, tj. adwokata lub radcy, wyspecjalizowanego w dziedzinie prawa bankowego.
Taki ekspert nie tylko przeanalizuje, czy w umowie nie znalazły się zapisy dyskwalifikujące kredytobiorcę w ubieganiu się o ulgę podatkową, ale również na bazie swoich doświadczeń oceni, czy to, co bank proponuje klientowi, jest w ogóle grą wartą świeczki. Bardzo szybko może się okazać, że po dołączeniu do negocjacji adwokata kredytobiorcy skala ustępstw, na które będzie skłonny pójść bank, radykalnie wzrośnie.
Jeżeli bank proponuje kredytobiorcy konkretną kwotę w zamian za odstąpienie od roszczeń, to zdecydowanie warto, aby kwota ta była w umowie określona w sposób jednoznaczny i niebudzący wątpliwości fiskusa w zakresie tego, z jakiego tytułu ją wypłacono. W tekście Rzeczpospolitej znalazła się np. porada polegająca na tym, by oferowana kredytobiorcy kwota została określona w ugodzie jako różnica między ustalonym saldem kredytu a nadpłatą kredytobiorcy.
Nie chcesz płacić fiskusowi podatku od kwot uzyskanych od banku? Jest na to niezawodny sposób
Jesteś stroną abuzywnej umowy frankowej? Tylko ty wiesz, ile stresu i niepokoju kosztowały Cię lata spłaty tego nieprzewidywalnego zobowiązania. Czyż to nie kuriozalne, że fiskus wyciąga dziś rękę po pieniądze, które bank proponuje Ci w zamian za odstąpienie od roszczeń? Naszym zdaniem tak. Zwłaszcza że obowiązujące od kilku lat rozporządzenie powinno chronić Cię, jako konsumenta, przed taką sytuacją.
Ministerstwo Sprawiedliwości od miesięcy pracuje nad nowym wzorcem ugodowym i wiele wskazuje na to, że prace te zostaną ukończone jeszcze w tym roku. Na chwilę obecną nie wiemy, czy ów wzorzec będzie zawierał określone wytyczne w zakresie tego, jak powinna zostać nazwana kwota, którą bank zobowiązuje się wypłacić kredytobiorcy tytułem ugody. Mamy szczerą nadzieję, że resort zadba o ten niezwykle ważny aspekt dobrowolnych porozumień i pouczy banki w tym zakresie.
W obecnej chwili niestety wygląda to trochę tak, jak gdyby przedstawiciele sektora bankowego w cwany sposób odgrywali się na swoich klientach za zmianę orzecznictwa i z rozmysłem kierowali ich wprost w podatkową pułapkę.
Jeżeli nie chcesz wpaść w sidła banku i płacić skarbówce gigantycznych pieniędzy za to, że przed laty zostałeś oszukany przez instytucję finansową, to istnieje bardzo prosty sposób na uniknięcie tego zagrożenia. Wystarczy, że zamiast zawierać z bankiem ugodę pozwiesz go o nieważność umowy i o zapłatę. Dzięki tej metodzie odzyskasz nie jakąś część (czytaj: ułamek) tego, co nadpłaciłeś ponad kapitał kredytu, a pełne świadczenie nienależnie otrzymane przez bank wraz z odsetkami za zwłokę. To, co odzyskasz, będzie wolne od podatku, bez względu na cel Twojego kredytu, liczbę nieruchomości kupionych za pieniądze pożyczone od banku oraz to, w jaki sposób te nieruchomości były użytkowane.
Bankowi będziesz musiał oddać wyłącznie to, co od niego pożyczyłeś – w praktyce oznacza to, że dostaniesz „darmowy kredyt plus”. To mniej więcej tak, jak gdybyś z chwilą złożenia swojego pozwu włożył równowartość kwoty, o którą walczysz, na lokatę oprocentowaną według stawki 11,25 proc. rocznie. Tyle bowiem wynoszą obecnie odsetki ustawowe za zwłokę, zgodnie ze zaktualizowaną linią orzeczniczą zasądzane na rzecz konsumenta za cały proces sądowy. Jeżeli więc bank straszy Cię, że idąc z nim na wojnę w sądzie, będziesz czekał na prawomocny wyrok kilka lat, nie przejmuj się tym. Jeżeli tak się stanie, to Twoja korzyść z wyroku wzrośnie nawet o kilkadziesiąt procent.
Inna możliwość jest taka, że sąd wyda wyrok w Twojej sprawie w zaledwie kilka miesięcy od złożenia pozwu, a bank nie złoży apelacji, chcąc ograniczyć koszty swojej porażki. Z taką sytuacją spotkali się kredytobiorcy w następujących sprawach.
Prawomocna porażka Deutsche Banku w 3 miesiące: frankowicze zyskują ponad 1 milion zł!
To jeden z najbardziej spektakularnych wyroków, z jakimi spotkaliśmy się przez lata obserwacji rynku usług prawnych. 23 lipca 2024 roku Sąd Okręgowy w Płocku rozpatrzył sprawę I C 1026/24 z powództwa frankowiczów przeciwko Deutsche Bankowi, w związku z umową z 2008 roku. Spór toczył się o ustalenie nieważności rzeczonej umowy oraz o zapłatę kwoty 1.006.684,89 zł. W obu przypadkach sąd przychylił się do roszczeń kredytobiorców. Co najistotniejsze, pozwany Deutsche Bank nie złożył apelacji w tej sprawie, a zatem wyrok jest już prawomocny.
Postępowanie trwało zaledwie 3 miesiące i w jego ramach odbyła się jedna rozprawa.
Frankowiczów reprezentowali adwokat Paweł Borowski oraz r.pr. Magdalena Wiśniewska.
Frankowicze wygrywają z Millennium Bankiem w 6 miesięcy i odzyskują ponad 199 tys. zł
Kolejny niezwykle korzystny dla kredytobiorców wyrok Sądu Okręgowego w Płocku zapadł dnia 19 marca 2024 roku w sprawie I C 2222/23. Tym razem przeciwnikiem procesowym kredytobiorców był Millennium Bank, a przedmiotem sporu umowa zawarta w maju 2008 roku. Również i tu frankowicze rościli o ustalenie nieważności umowy oraz o zapłatę. Sąd zaaprobował oba roszczenia – umowę unieważnił, a pozwanemu nakazał zwrot na rzecz kredytobiorców kwoty 199 tys. zł z odsetkami ustawowymi za opóźnienie.
Millennium Bank nie złożył apelacji, a wyrok w sprawie uprawomocnił się 2 maja 2024 roku. Postępowanie trwało zaledwie 6 miesięcy.
Frankowiczów reprezentowała Kancelaria Sosnowski Adwokaci i Radcowie Prawni.
PODSUMOWANIE:
Naiwny jest ten, kto liczył, że banki szybko zapomną kredytobiorcom serię upokorzeń przed TSUE, Sądem Najwyższym i sądami powszechnymi. Oczywiste było, że przedstawiciele sektora w ten czy inny sposób odegrają się na swoich klientach, a okazja nadeszła bardzo szybko, przy okazji zawierania dobrowolnych ugód.
Frankowicze podchodzili do tych porozumień z przyjaznym nastawieniem. Zgubiła ich zbytnia ufność – banki w wielu przypadkach tak nazwały korzyści klienta z ugody, że w praktyce pozbawiły go szansy na skorzystanie z ulgi podatkowej. To, co na ugodzie stracił bank, w dużej mierze przejmie więc fiskus.
Ale tak nie musi być. Jeśli jeszcze nie zawarłeś z bankiem ugody, to poważnie zastanów się nad sensem takiej decyzji. Jeżeli już uczestniczysz w negocjacjach ugodowych, to nie wieńcz ich swoim podpisem przed konsultacją z dobrym prawnikiem.
Nawet gdy z różnych względów nie chcesz pozywać banku, prawdopodobnie lepiej zrobisz, jeśli poczekasz z ugodą, chociażby do momentu, aż światło dzienne ujrzy wzorzec ugodowy Ministerstwa Sprawiedliwości. Wiele bowiem wskazuje, że po jego wprowadzeniu ugody staną się może nie tyle korzystniejsze, co po prostu bezpieczniejsze.