O ile banki dość chętnie dzielą się informacjami na temat tego, co dzieje się w sprawach frankowych z ich udziałem, o tyle są znacznie mniej skore do zwierzeń, gdy chodzi o postępowania dotyczące sankcji kredytu darmowego. Tylko cztery spośród działających w Polsce banków giełdowych zdecydowały się na publikację informacji o sporach z obszaru SKD w raportach finansowych za I półrocze 2024 roku. Analiza tych danych przynosi bardzo prosty wniosek: liczba tego rodzaju sporów sądowych systematycznie rośnie. A i banki nie mogą być już pewne tego, jaki będzie finał spraw, w których ich klienci powołują się na art. 45 ustawy o kredycie konsumenckim. Czy Polacy uwierzyli, że – za chciwość sektora bankowego – należą im się darmowe kredyty? I jak banki zamierzają obronić się przed narastającą falą roszczeń, opiewających na miliony złotych?
- Ponad 4,3 tys. sporów o SKD toczą cztery giełdowe banki ze swoimi klientami – to dane z końca czerwca br. Wg informacji płynących z samego Związku Banków Polskich w sądach może trwać aktualnie ok. 10 tysięcy procesów tego typu
- Liderem wśród banków pozywanych o sankcję kredytu darmowego jest PKO BP. Zaraz za nim plasuje się Alior Bank, który wśród kancelarii specjalizujących się w prawie bankowym wręcz słynie z gigantycznych prowizji
- Banki chcą zablokować konsumentom szeroki dostęp do sankcji darmowego kredytu, psioczą jak zwykle na działalność kancelarii prawnych i sugerują, że – zgodnie z obowiązującym prawem – sankcja może być zastosowana nawet w przypadku źle postawionego przecinka
- Narracja banków wypada blado na tle faktów: Polacy płacą w tej chwili najwyższe w Europie odsetki od zaciągniętych zobowiązań, a WIBOR zdążył znacząco „odkleić się” od obowiązujących stóp procentowych. Jako powód eksperci wskazują… ryzyka prawne związane z krajowym rynkiem. O co chodzi – wyjaśniamy w tekście.
Sankcja darmowego kredytu w liczbach: 10 tys. postępowań, w tym prawie 2 tys. przeciwko PKO Bankowi Polskiemu
Jeszcze kilkanaście miesięcy temu mało kto słyszał o czymś takim jak sankcja kredytu darmowego. Dziś już prawie każdy kredytobiorca choćby otarł się o informację o tym, że w przypadku błędów w umowie może złożyć w banku oświadczenie, powołując się na prawo do niepłacenia jakichkolwiek kosztów związanych z wadliwym zobowiązaniem, w tym samych odsetek.
Jak wynika ze statystyk niedawno upublicznionych przez Związek Banków Polskich, w sądach toczy się już ok. 10 tysięcy postępowań, w których kredytobiorcy domagają się dla siebie sankcji kredytu darmowego. Jeszcze niedawno banki mogły ze spokojem oczekiwać na wynik tych postępowań – sądy stawały w tych sporach niemal jednoznacznie po stronie przedsiębiorców. Obecnie zaczyna się to zmieniać, o czym więcej w dalszej części tekstu.
Wpierw garść aktualnych danych liczbowych.
Wśród giełdowych banków nie ma pełnej zgodności co do tego, czy warto podawać w sprawozdaniach finansowych dane dotyczące sporów o sankcję kredytu darmowego. Jeśli chodzi o postępowania frankowe, każdy giełdowy bank w nie uwikłany skrupulatnie aktualizuje dane pochodzące z sądów, nakreślając w ten sposób swoje położenie w tego typu sporach. Z kolei w przypadku sankcji kredytu darmowego tylko 4 instytucje zdecydowały się uchylić rąbka tajemnicy i podzielić z czytelnikami raportów półrocznych informacjami o toczących się sporach.
Tymi śmiałkami są PKO Bank Polski, Alior Bank, Millennium Bank oraz Bank Ochrony Środowiska. Sumarycznie przeciwko tym czterem podmiotom toczyły się na koniec czerwca br. 4 384 procesy sądowe o sankcję kredytu darmowego.
PKO BP, Alior Bank, Millennium, BOŚ Bank: dane dotyczące SKD z raportów za I półrocze 2024
Liderem zestawienia jest PKO Bank Polski. Tu obyło się bez zaskoczenia – podmiot ten jest też najczęściej pozywanym kredytodawcą w sprawach o franki. Na koniec I półrocza br. PKO Bank Polski miał na koncie 1 975 tego typu postępowań w sądzie, w których wartość przedmiotu sporu przekroczyła 41 mln zł. Wzrost „pozywalności” wyniósł 30 proc. w ujęciu k/d/k i aż 70 proc. w porównaniu do sytuacji z końca 2023 roku.
Póki co PKO BP nie utworzył rezerw na potrzeby toczących się postępowań.
Drugi w zestawieniu jest Alior Bank, który toczy z konsumentami bój w 1 703 postępowaniach o SKD. Wartość przedmiotu sporu w tych sprawach to ponad 65 mln zł – więcej niż w PKO BP, mimo mniejszej ilości powództw, co nas absolutnie nie dziwi. Alior lubuje się w bardzo wysokich prowizjach od udzielonych kredytów konsumenckich – po sieci krąży przykład klienta banku, który zapłacił za konsolidację kredytu w kwocie 124 tys. zł prowizję na poziomie 76 tys. zł, czyli 61 proc. całkowitej kwoty kredytu. Od końcówki 2023 roku Alior Bank zanotował wzrost liczby powództw o SKD aż o 39 proc.
Alior najwyraźniej przejął się roszczeniami klientów bardziej niż PKO BP, bo już zawiązał na ten cel pewne rezerwy. Wyniosły one 28 mln zł. Gratulujemy Aliorowi rozsądnego podejścia i jednocześnie życzymy mu na przyszłość, by przestał strzyc klientów jak alpaki.
Trzeci na podium jest Millennium Bank, który walczy z kredytobiorcami w 683 postępowaniach o sankcję kredytu darmowego. Dane pochodzące z tego banku są o tyle ciekawe, że zawierają informacje o już zakończonych sporach sądowych. Te z kolei dobitnie pokazują, jak szybko zmienia się linia orzecznicza w sporach dotyczących art. 45 ustawy o kredycie konsumenckim.
Ale do rzeczy: do końca I półrocza w sprawach o SKD skierowanych przeciwko Millennium Bankowi zapadło 55 wyroków, z czego 47 miało wydźwięk korzystny dla podmiotu. Millennium przegrał tylko 8 takich postępowań. Sytuacja prezentuje się mniej spektakularnie dla banku, jeśli przyjrzymy się jedynie danym z II kwartału 2024 roku, w którym 7 spośród 22 prawomocnych wyroków to sukcesy kredytobiorców.
Poza podium znalazł się Bank Ochrony Środowiska, prowadzący ze swoimi klientami batalię w 23 postępowaniach o sankcję kredytu darmowego. Podmiot uważa, że prawdopodobieństwo poniesienia klęski w tych postępowaniach jest niskie, a zatem nie zawiązał na ten cel żadnych rezerw.
Osobiście bylibyśmy bardzo zainteresowani podobnymi danymi z mBanku S.A., który jest niezwykle skrupulatny, gdy chodzi o frankowe podsumowania kwartałów. Jesteśmy przekonani, że za jakiś czas ten podmiot będzie prezentował bliźniacze zestawienia w sprawach dotyczących kredytów konsumenckich.
Bankowcy chcą zablokować sankcję kredytu darmowego. Boją się pozwów za źle postawiony przecinek?
Choć tylko jeden z giełdowych banków otwarcie przyznaje się do dokonania odpisów na poczet ryzyka prawnego niesionego postępowaniami o SKD, jesteśmy niemal pewni, że w sektorze panuje w związku z tymi sporami ogromna panika. Wyraża się ona między innymi poprzez działania Związku Banków Polskich, który apeluje w mediach do politycznych decydentów, by ci zrobili coś z sankcją kredytu darmowego i zmienili prawo w taki sposób, by była ona miarkowana. Jako wzór ZBP podaje inne państwa członkowskie UE, które, tak jak Polska, zaimplementowały unijne przepisy do wewnętrznego prawa, ale zrobiły to w sposób łagodniejszy dla sektora.
Bankowcy życzyliby sobie, aby sankcja była stosowana jedynie w przypadku najpoważniejszych naruszeń, w dodatku tam, gdzie doszło do finansowej szkody po stronie konsumenta, a działania przedsiębiorcy miały charakter celowy. Przedstawiciele sektora żalą się, że ustawa o kredycie konsumenckim precyzuje aż 29 elementów, które muszą zostać zawarte w umowie kredytowej – a każde naruszenie tych regulacji może dać konsumentowi pretekst do skorzystania z SKD.
Gdy czytamy żale banków, to zastanawiamy się, po co utrzymują one całe departamenty prawne, skoro w praktyce przerasta je skonstruowanie umowy, która nie naruszałaby interesów ich klientów?
Według bankowców w obecnej sytuacji klientowi może należeć się darmowy kredyt nawet wtedy, gdy w umowie źle postawiono przecinek. Nie do końca wiemy, o co chodzi w tej argumentacji. Czy Alior Bank, konstruując umowę odnoszącą się do konsolidacji kredytu, o której wspomnieliśmy wcześniej, pomylił się i zamiast 76 tys. zł prowizji chciał pobrać od klienta 7,6 tys. zł? Bardzo w to wątpimy.
Polacy z najdroższymi kredytami w Europie. Winne „ryzyko prawne”?
W autentyczność narracji sektora wątpią najwidoczniej również redakcje portali ekonomicznych, które coraz głośniej zaczynają mówić o tym, jak wygląda rzeczywistość polskiego kredytobiorcy w porównaniu do sytuacji Czecha, Węgra czy Rumuna, o mieszkańcach Europy Zachodniej nawet nie wspominając.
Najlepiej widać to na przykładzie umów hipotecznych. Okazuje się, że Polacy mają najwyżej oprocentowane kredyty w Europie – niedawno awansowaliśmy na miejsce lidera z zaszczytnej drugiej pozycji. I to mimo kosmetycznych obniżek stóp procentowych, ogłoszonych w II połowie 2023 roku.
Jakby tego było mało, główna stopa referencyjna, wynosząca obecnie 5,75 proc., nijak ma się do aktualnego poziomu oprocentowania nowych kredytów hipotecznych. Różnica wynosi prawie 2,2 pp, co w ogromnym stopniu przekłada się na wysokość miesięcznej raty takiego kredytu i, oczywiście, łączną kwotę, którą kredytobiorca odda bankowi do momentu wywiązania się z warunków umowy.
Z czego wynika tak duża różnica? Eksperci jako najważniejszy czynnik podają… specyfikę krajowego rynku finansowego, a konkretnie ryzyka związane z prowadzeniem w Polsce instytucji bankowej. Chodzi tu przede wszystkim o ryzyka prawne związane z kredytami, bardzo mocno rozwinięty przemysł kancelarii prawnych wyspecjalizowanych w prawie bankowym, jak również… obciążenia wynikające z wakacji kredytowych czy podatku bankowego.
Banki boją się pozwów, więc… tworzą jeszcze bardziej abuzywne umowy?
W analizach przedstawionych przez ekspertów dostrzegamy pewną sprzeczność. Bankowcy wiedzą, że konstruowanie wadliwych umów kredytowych może ich w Polsce bardzo drogo kosztować więc… podwyższają koszty kredytów, co motywuje klientów do wyszukiwania w umowach klauzul niedozwolonych i składania pozwów. Stwarza też idealny grunt pod powstawanie kolejnych kancelarii wyspecjalizowanych w prawie bankowym, w których banki widzą obecnie swojego głównego wroga. Jaki jest sens w strategii obranej przez sektor, nie mamy pojęcia.
Logika podpowiada nam, że droga do ograniczenia prawnych zagrożeń wiedzie po prostu przez… oferowanie konsumentom uczciwych umów i równomierne rozkładanie ryzyka związanego z tymi umowami pomiędzy ich strony.
Kierowanie się tą logiką nie sprawia bankowcom trudu, gdy świadczą usługi finansowe na rzecz konsumentów z Europy Zachodniej czy nawet u naszych południowych sąsiadów. Zrozumiałe jest więc, że w krajach, w których polityka banków jest mniej krwiożercza, kancelarie prawne, obwiniane dziś przez bankowców za całe zło w sektorze, mają niewiele do roboty.
PODSUMOWANIE:
Jeśli banki nie chcą mieć w przyszłości problemów z sankcją kredytu darmowego, muszą zmienić swoje własne podejście do klienta. Wywieranie nacisków na rząd na niewiele się zda, gdy pytania o SKD, w odniesieniu do konkretnych umów, już trafiły przed oblicze TSUE. Rządzący nie pójdą na wojnę z Trybunałem, bo to całkowicie odebrałoby im wiarygodność. Wcześniej latami, jako opozycja, walczyli o praworządność, a teraz, w ramach jej przywracania, mieliby stanąć w poprzek tego, co rekomendują unijni sędziowie? Taki scenariusz jest wyjątkowo mało prawdopodobny.
Bankowcy najpewniej zdają sobie z tego sprawę, a cały szum medialny jest obmierzony na wywołanie określonego efektu propagandowego, służącego zniechęceniu kredytobiorców do składania powództw i stworzeniu wrażenia niepewności prawnej. Dokładnie tak, jak miało to miejsce w trakcie wojny, którą prowadzili z frankowiczami.
Dokąd w sporach sądowych zaszli frankowicze, wie każdy, kto śledzi nagłówki portali ekonomicznych. Kredytobiorcy złotowi kroczą tą samą, utartą przez tamtych drogą. Finał wędrówki najprawdopodobniej będzie bardzo podobny. A zatem banki już powinny odkładać pieniądze na oddanie klientom tych tłustych prowizji, i to wraz z odsetkami za opóźnienie w zapłacie.