Brytyjski dziennik Financial Times opublikował niedawno artykuł zatytułowany „Hipoteczna bomba zegarowa tyka pod polskimi bankami”. Jest to szeroka analiza sytuacji polskiego sektora bankowego znajdującego się pod wpływem ciężaru jakim są kredyty waloryzowane kursem franka szwajcarskiego. Dla FT wypowiedzieli się przedstawiciele polskich banków, jak i organów nadzorczych. Ich narracja jest zasadniczo zbieżna – polskim bankom grozi katastrofa jeśli umowy kredytowe będą unieważniane bez prawa do opłaty za korzystanie z kapitału. Opinie różnią się jedynie co do skali zjawiska – Prezes mBanku wieszczy prawie upadek nawet pięciu banków w Polsce, natomiast Szef KNF mówi o realnej groźbie bankructwa jednego lub dwóch banków.
- Kredyty frankowe mogą pogrążyć polski sektor bankowy. Tak uważają bankowcy oraz urzędnicy, których wypowiedzi zostały opublikowane przez brytyjski Financial Times.
- Według Przewodniczącego KNF, w Polsce może dojść do upadłości jednego lub dwóch banków z portfelami kredytów frankowych. Prognozy Prezesa mBanku sugerują, że aż 5 polskich banków może zostać zepchniętych na skraj bankructwa, jeżeli unijny trybunał sprawiedliwości oraz sądy krajowe będą odmawiać bankom prawa do opłaty za korzystanie przez kredytobiorców z kapitału udostępnionego w ramach unieważnianych umów frankowych.
- Kondycja polskich banków nie jest stabilna i stale się pogarsza. Poza kredytami frankowymi, poważnym problemem dla banków są rządowe wakacje kredytowe dla posiadaczy hipotek złotowych, dodatkowe składki i rezerwy oraz zapowiadany przez partię rządzącą podatek od zysków. W związku ze zbliżającymi się wyborami rząd może forsować kolejne niekorzystne dla banków rozwiązania, aby zyskać głosy wyborcze.
- Już niedługo może się okazać, że pod polskimi bankami tyka kolejna bomba, czyli kredyty złotowe z oprocentowaniem bazującym na WIBOR-ze. W sądach toczą się postępowania z powództwa kredytobiorców kwestionujących wysokość i sposób ustalania wskaźnika WIBOR. Zakładając hipotetyczną sytuację, że sądy w Polsce zaczną masowo unieważniać umowy złotowe, banki czeka katastrofa – liczne bankructwa oraz przejęcia.
Kredyty frankowe to tykająca bomba dla banków
Brytyjski dziennik opierając się na historii jednego z polskich małżeństw, które zaciągnęło w 2006 roku kredyt frankowy przedstawia jak na przestrzeni lat zmieniała się sytuacja polskich Frankowiczów oraz banków, które zdecydowały się oferować kredyty będące de facto produktem spekulacyjnym na rynku walutowym.
W okresie boomu na te kredyty klientom wmawiano, że jest to najkorzystniejsza dla nich opcja, zapewniano o stabilności franka szwajcarskiego, pomijając jednocześnie kwestie ryzyka walutowego. Polacy, pod wpływem szeroko zakrojonej akcji promującej kredyty walutowe, zadłużali się na potęgę we franku szwajcarskim.
Wobec deklaracji rządu z 2007 roku o planach przystąpienia Polski do strefy Euro w ciągu 4 kolejnych lat, takie produkty wydawały się wówczas mało ryzykowne. Nawet instytucje nadzorujące rynek bankowy nie widziały nadchodzącego zagrożenia i nie wywiesiły „czerwonej flagi”, tak jak dzieje się obecnie.
O tym, że frank nie jest bezpieczny dla kredytobiorców osiągających dochody w innej walucie, polscy Frankowicze przekonali się po raz pierwszy w roku 2008 w momencie wybuchu światowego kryzysu gospodarczego po upadku banku Lehman Brothers. Kurs franka wystrzelił wówczas mocno w górę, bo waluta szwajcarska zaczęła przyciągać inwestorów, którzy poszukiwali tzw. bezpiecznych przystani.
Kolejny cios spadł na kredytobiorców frankowych w styczniu 2015 roku, kiedy Szwajcaria uwolniła swoją walutę i uniezależniła ją od kursu euro. Od tego czasu frank systematycznie umacnia się względem złotego i aktualnie jest wyceniany na ponad dwa razy więcej niż w okresie zawierania umów frankowych.
Polski rząd pod przewodnictwem D. Tuska opracował rządowy projekt ustawy o konwersji kredytów frankowych na złotówki, który miał kosztować banki 9,5 mld zł, jednak silne w Polsce lobby bankowe skutecznie storpedowało wysiłki aby systemowo rozwiązać problem kredytów frankowych na wzór innych krajów, takich jak Węgry i Chorwacja, które wdrożyły rozwiązania polegające na zamrożeniu kursów walutowych lub przeliczeniu kredytów frankowych na krajową walutę. Jak twierdzi prezes Polskiego Funduszu Rozwoju Paweł Borys, te same banki które kilka lat temu zablokowały prace nad ustawą, aktualnie lobbują aby rząd wprowadził przepisy chroniące je przed masowym przegrywaniem spraw w sądach.
Po latach okazuje się, że banki popełniły kardynalny błąd powstrzymując prace nad systemowym rozwiązaniem problemu kredytów w CHF. W związku z brakiem alternatywy, kredytobiorcy frankowi zaczęli wybierać drogę sądową. O ile początkowo górą w sądach były banki, to później, a zwłaszcza po przełomowym wyroku TSUE z końca 2019 roku, polskie sądy zaczęły opowiadać się wyraźnie po stronie kredytobiorców i unieważniać na masową skalę umowy kredytowe.
Obecnie gra idzie jednak o jeszcze wyższą stawkę. Według Szefa KNF Jacka Jastrzębskiego, polski sektor bankowy poniesie koszt w wysokości 100 mld zł, jeżeli TSUE i sądy krajowe zaczną odmawiać bankom prawa do odsetek z tytułu unieważnianych umów frankowych. W praktyce chodzi o prawo do tzw. wynagrodzenia za bezumowne korzystanie z kapitału, o czym ma rozstrzygnąć w przyszłym roku unijny trybunał w Luksemburgu.
Szef KNF wywiesza „czerwoną flagę” a Prezes mBanku grozi upadkiem 5 polskich banków
Szef KNF w oficjalnym komunikacie przygotowanym na rozprawę przed TSUE w dniu 12 października br. w ramach sprawy C-520/21, dotyczącej prawa stron do wynagrodzenia po unieważnieniu abuzywnej umowy, przedstawił scenariusz upadłości jednego lub dwóch banków w Polsce posiadających portfele kredytów pseudowalutowych.
Taki scenariusz zmaterializowałby się w sytuacji, gdyby zanegowane zostało prawo banków do dodatkowej opłaty z tytułu unieważnianych umów kredytowych.
To samo stanowisko Przewodniczący KNF potwierdził w wypowiedzi dla brytyjskiego dziennika, wskazując na gigantyczny problem jaki stanowią kredyty frankowe dla sektora bankowego w Polsce. J.Jastrzębski wywiesił „czerwoną flagę”, która ma ostrzegać przed katastrofą grożącą polskim bankom. Według KNF, czynnych jest nadal 347 tys. kredytów w CHF o wartości 14,3 mld CHF. Roszczenia Frankowiczów z tytułu tych umów mogą być zatem ogromne.
Sprzyjające konsumentom orzecznictwo w sprawach o ustalenie nieważności umów frankowych oraz widmo kolejnego prokonsumenckiego wyroku TSUE sprawia, że według Przewodniczącego KNF scenariusz z upadłością jednego lub dwóch banków jest realny.
Financial Times informuje przy tym, że jeden z polskich banków, dziesiąty w kraju kredytodawca – Getin Bank, już upadł z powodu dużych inwestycji w produkty subprime (najbardziej ryzykowne kredyty) oraz dużego portfela aktywów w CHF. Zastrzyk w wysokości 10,3 mld zł (2,2 mld USD) wpompowany w restrukturyzację Getin Banku, FT określa największą operacją tego typu w Polsce od czasów sowieckich.
Czarne wizje przedstawił w wypowiedziach dla brytyjskiej prasy także prezes mBanku grożąc, że w najgorszym scenariuszu, tj. w sytuacji gdy trybunał unijny oraz sądy krajowe odmówią bankom prawa do opłaty za korzystanie z kapitału udostępnionego w ramach unieważnianych umów frankowych, upaść może w Polsce nawet 5 banków.
C. Stypułkowski winą za tę sytuację obarcza sądy, które – w jego opinii – będą ponosić odpowiedzialność za to, że banki przestaną udzielać kredytów, bo nie może funkcjonować system, w którym kredytobiorcy otrzymują mieszkania za darmo. mBank już ponosi olbrzymie koszty związane z dużym portfelem kredytów frankowych. W III kwartale 2022 zanotował bezprecedensową kwartalną stratę w wysokości 2,28 mld zł. Na ujemny wynik finansowy złożyły się ogromne dodatkowe rezerwy na ryzyko prawne w wysokości 490 mln EUR (2,3 mld zł) oraz koszty wakacji kredytowych.
Złe prognozy dla sektora bankowego
Bankowcy i urzędnicy wypowiadający się dla FT wskazali na szereg niepokojących czynników, które mogą dodatkowo pogorszyć sytuację sektora bankowego w Polsce. W pierwszej kolejności jest to nadchodzące spowolnienie gospodarcze oraz najwyższa od 26 lat inflacja, która w październiku sięgnęła 17,9 proc.
Na kondycję banków negatywnie rzutuje również kryzys energetyczny i zła sytuacja geopolityczna. Ujemne wyniki poszczególnych banków w 2022 roku zostały wywołane, poza kosztami rezerw na kredyty frankowe, m.in. wakacjami kredytowymi dla posiadaczy hipotecznych kredytów złotowych. Rząd coraz bardziej ingeruje w sektor bankowy, obciążając banki dodatkowymi składkami i rezerwami (m.in. na System Ochrony Instytucjonalnej oraz Fundusz Wsparcia Kredytobiorców). Grozi też wprowadzeniem podatku od zysków dla banków, które nie podniosą oprocentowania depozytów.
Kolejną tykającą bombą podłożoną pod polskie banki mogą być kredyty złotowe ze zmiennym oprocentowaniem bazującym na wskaźniku WIBOR.
Także i w tym przypadku sektor bankowy nie oszacował właściwie ryzyka wiążącego się z oferowaniem tego typu produktów. Warto wspomnieć, że polskie banki nie oferowały dotąd kredytów ze stałym oprocentowaniem, co jest od dawna standardem w innych państwach europejskich. W związku z drożejącym WIBOR-em, który rośnie szybciej niż podwyższane systematycznie stopy banku centralnego, w sądach są już pozwy kredytobiorców domagających się unieważnienia umów kredytowych z oprocentowaniem na bazie WIBOR-u.
Nie można wykluczyć manipulacji wysokością WIBOR-u, gdyż podobna sytuacja miała miejsce w przypadku wskaźnika LIBOR. Polski rząd dostrzegł skalę ryzyka, bo takich kredytów jest znacznie więcej niż umów frankowych, i zapowiedział zastąpienie WIBOR-u inną transparentną stawką.
W sytuacji gdyby sądy zaczęły na masową skalę unieważniać umowy z WIBOR-em, sektor bankowy zostałby zmuszony do gruntownych przemian, jak to miało miejsce podczas kryzysu na początku lat 90-tych. Niewykluczone w tym wariancie byłyby bankructwa słabszych banków i przejęcia, prowadzące do silnej konsolidacji sektora.