5 kwietnia odbyła się w sądzie rozprawa w wyjątkowej z kilku powodów sprawie frankowej. Powództwo przeciwko mBankowi wniósł były pracownik bankowości piastujący w przeszłości funkcje dyrektorskie. W latach 2005-2008 zaciągnął on cztery kredyty frankowe w mBanku a dziś chce je unieważnić. Ze względu na skalę strat jakie mBank poniósłby w razie, gdyby sąd przychylił się do roszczeń Frankowicza oraz z uwagi na to, że domaga się tego znany bankowiec, swoje stanowisko w trakcie rozprawy zaprezentował Prezes mBanku Cezary Stypułkowski. Mylili się ci, którzy sądzili że Prezes mBanku zmienił zdanie o Frankowiczach i dlatego teraz oferuje im ugody. Podczas rozprawy C. Stypułkowski ponownie zaprzeczył, aby klauzule kursowe i indeksacyjne w umowach mBanku miały abuzywny charakter i stanowiły przyczynę problemów Frankowiczów.
- W sądzie toczy się sprawa o unieważnienie 4 kredytów frankowych zaciągniętych przez Frankowicza piastującego wysokie funkcje w bankowości.
- Ze względu na wyjątkowy charakter procesu i dużą wartość przedmiotu sporu w trakcie rozprawy swoje stanowisko wygłosił Prezes pozwanego mBanku Cezary Stypułkowski.
- Pomimo oficjalnie bardziej koncyliacyjnego tonu mBanku w ostatnim okresie, podyktowanego chęcią nakłonienia jak największej liczby Frankowiczów do ugód, Prezes Stypułkowski ponownie wyraził swoją opinię na temat tej grupy klientów. Ich starania o wywalczenie sprawiedliwości w sądach nazwał instrumentalną próbą bezpodstawnego wzbogacenia się i uchylenia się od skutków podjętych przed laty decyzji.
- Prezes mBanku wciąż zaprzecza, aby umowy frankowe zawierały abuzywne klauzule, a ich konstrukcja była powodem kłopotów Frankowiczów.
- Wobec takiej narracji tylko nieliczni już wierzą, że ugody to wyjście naprzeciw trudnej sytuacji kredytobiorców. mBank myśli przede wszystkim o zabezpieczeniu swoich gigantycznych miliardowych zysków. Dobro klientów, a zwłaszcza „stosunkowo wąskiej grupy osób” – jak Prezes Stypułkowski z lekceważeniem określił niedawno Frankowiczów – jest dla banku bez znaczenia.
Bankowiec domaga się unieważnienia 4 umów frankowych
Sprawa, która skłoniła Prezesa mBanku do osobistego stawiennictwa w sądzie dotyczy znanego bankowca, piastującego najpierw w mBanku, a później w banku PEKAO eksponowane stanowiska. Na początku swojej kariery bankowej wymieniony opracowywał tabele kursowe.
Zatrudniony był wówczas w departamencie gospodarki pieniężnej, ale nie miał bezpośredniej styczności z ryzykiem walutowym. Będąc już pracownikiem banku PEKAO zdecydował się zaciągnąć 4 kredyty indeksowane do kursu CHF w mBanku. Dlaczego wybrał mBank a nie bank PEKAO? Ze względów etycznych nie chciał łączyć spraw prywatnych z zawodowymi, a ponadto miał dobre zdanie na temat mBanku.
Obsługujący go doradca bankowy zapewniał, że kredyt frankowy jest dla niego opłacalny i twierdził, że jest to hit sprzedażowy. Frankowicz nie miał powodu aby wątpić w zapewnienia przedstawiciela banku.
Nie posiadając bliższej wiedzy jak wygląda w ujęciu historycznym relacja kursu CHF do PLN, wierzył że bank takie analizy przeprowadził i przyjął założenie, że instytucja zaufania publicznego nie oferowałaby klientom szkodliwych produktów.
Podobnie jak w przypadku innych Frankowiczów umowy kredytowe zostały zawarte na opracowanych przez bank, z góry narzuconych i nienegocjowalnych wzorcach. Kredytobiorca twierdzi, że wszystkie 4 nieruchomości zakupione na kredyt służyły celom mieszkaniowym jego i jego rodziny, a tylko 1 była przez pewien czas wynajmowana. W związku z tym, że nie prowadził i nie prowadzi działalności gospodarczej w tych nieruchomościach, a ich zakup miał charakter prywatny, Frankowicz domaga się ochrony konsumenckiej w związku z zawartymi w umowach mBanku klauzulami abuzywnymi.
Inne zdanie mają pełnomocnicy mBanku oraz Prezes Cezary Stypułkowski, który stawił się osobiście na rozprawę. W ich ocenie, ochrona konsumencka w tej sytuacji nie przysługuje ze względu na ponadprzeciętną wiedzę oraz doświadczenie powoda w dziedzinie finansów i bankowości.
Jak zeznali świadkowie powołani przez bank, kredytobiorca przez 10 lat pracował w mBanku na wysokim stanowisku i zajmował się m.in. zarządzaniem płynnością, ryzykiem stopy procentowej i ryzykiem walutowym. Ponadto, według banku nie jedna ale dwie lub trzy z zakupionych na kredyty nieruchomości były przedmiotem najmu.
Kto jest bliższy prawdy i czy ma to znaczenie w świetle abuzywnego charakteru umów kredytowych, przekonamy się za miesiąc. Ogłoszenie wyroku w tej sprawie zaplanowane jest na 4 maja.
Warto przypomnieć, że sądy już wielokrotnie unieważniały wadliwe umowy frankowe pracowników banków, jeżeli nie byli oni zatrudnieni bezpośrednio przy opracowywaniu wzorców umownych i nie mieli wpływu na treść umowy, a zwłaszcza brzmienie klauzul przeliczeniowych.
Prezes mBanku zabiera głos w sądzie i mówi prawdę co sądzi o kłopotach Frankowiczów
Wyżej omówiona sprawa zasługuje na uwagę nie tylko ze względu na osobę powoda i dużą wartość przedmiotu sporu, ale także z uwagi na wystąpienie w sądzie Prezesa mBanku C. Stypułkowskiego. Wymieniony w przeszłości pojawiał się już na procesach frankowych i mówił wprost co sądzi o problemach Frankowiczów oraz o niekompetencji sądów unieważniających zawarte przez nich umowy. W ostatnim czasie Prezes mBanku przyjął bardziej koncyliacyjny ton w mediach, bo zależy mu na nakłanianiu kredytobiorców na ugody, przed którymi wzbraniał się latami.
Mylą się jednak te osoby, którym wydaje się, że Cezary Stypułkowski uznał wreszcie abuzywny charakter umów swojego banku. Pomimo upływu około 10 lat od momentu wpisania klauzul przeliczeniowych z umów mBanku do rejestru klauzul niedozwolonych i około 2 tys. przegranych spraw sądowych z Frankowiczami, Prezes tego banku wciąż twierdzi, że klauzule kursowe i indeksacyjne nie są abuzywne. Potwierdził to właśnie w trakcie wspomnianej rozprawy sądowej.
Według Stypułkowskiego, powoływanie się na abuzywność klauzul przeliczeniowych to nadużycie prawa i pogwałcenie zasad porządku prawnego. Klauzule kursowe oraz indeksacyjne nie powinny być oceniane pod kątem abuzywności, gdyż ich stosowanie było w pewnym czasie standardem rynkowym, dlatego nie może to stanowić też naruszenia dobrych obyczajów.
Szef mBanku przywołał stanowisko KNF i NBP przygotowane na użytek Izby Cywilnej SN w 2021 r., twierdząc że powodem wzrostu obciążeń Frankowiczów była znacząca aprecjacja franka szwajcarskiego, a zastosowane w umowach klauzule przeliczeniowe odwołujące się do tabel kursowych nie miały z tym nic wspólnego.
W jego ocenie, konsumenci obecnie nadużywają zarzutu abuzywności, żeby uchylić się od skutków zawartych przed laty umów, które okazały się mniej korzystne niż pierwotnie zakładali. Wyroki unieważniające wieloletnie umowy „z powodu rzekomej abuzywności” Prezes Stypułkowski ocenia za „fundamentalnie błędne” i stanowiące drogę wykorzystywaną instrumentalnie przez kredytobiorców walutowych do bezpodstawnego wzbogacenia się.
Tym samym w bardziej zakamuflowany niż dotychczas sposób Prezes mBanku ocenił ponownie Frankowiczów jako spryciarzy i chciwców, którzy chcą zarobić kosztem uczciwych i niczemu niewinnych banków. Warto przypomnieć, że nie tak dawno C. Stypułkowski określił w mediach proces unieważniania umów frankowych jako „uprzywilejowanie przeciętnie bardziej zamożnych ludzi w Polsce”.
Dla wielu osób pokrzywdzonych w procederze frankowym są to słowa oburzające, zwłaszcza że Prezes Stypułkowski zalicza się do krajowej elity finansowej z zarobkiem 4,4 mln zł rocznie. Tymczasem gros Frankowiczów stanowią osoby o bardzo przeciętnym statusie materialnym, które zadłużyły się aby zaspokoić potrzeby mieszkaniowe własne i najbliższych.
mBank oferuje ugody NIE z troski o Frankowiczów ale żeby zarobić
Od listopada ubiegłego roku mBank oferuje wszystkim posiadaczom aktywnych kredytów frankowych możliwość konwersji długu na złotówki w drodze ugody. Naiwnością jest jednak myślenie, że bank w końcu pomyślał o trudnej sytuacji Frankowiczów.
Nic bardziej mylnego, przez lata bank ten był przeciwny jakimkolwiek ustępstwom wobec kredytobiorców frankowych, o których Prezes Stypułkowski niejednokrotnie wypowiadał się w sposób pogardliwy. Jak widać narracja niewiele w ostatnim okresie zmieniła się, podobnie jak samo podejście do problemów Frankowiczów.
mBank uruchomił program ugód aby przyhamować lawinę pozwów płynących do sądów. Na koniec 2022 roku w sprawach mBanku zapadło blisko 2 tys. wyroków, z czego Frankowicze wygrali 95 proc. spraw. Kto jak kto, ale bank potrafi liczyć.
Z kalkulacji wyszło, że lepiej jest zaoferować ugody niż przegrywać kolejne tysiące spraw w sądach. Na horyzoncie majaczy już wyrok TSUE w ramach sprawy dotyczącej tzw. wynagrodzenia za korzystanie z kapitału, do której opinię zaprezentował w połowie lutego rzecznik tej instytucji.
Bank ma świadomość, że zbieżny z tą opinią wyrok będzie oznaczał kolejną masę pozwów frankowych i wyższe koszty przegranych spraw. Program ugód to rozpaczliwa próba minimalizacji przez bank strat, a nie wyjście naprzeciw kłopotom kredytobiorców frankowych.