Wielka jest chęć bankowców do rozpoczęcia pierwszych rozmów z nowym rządem o potrzebach sektora. Chodzi nie tylko o reformę wskaźników referencyjnych i „obronę” WIBORu przed roszczeniami złotówkowiczów. Przede wszystkim banki mają chrapkę na przekonanie premiera Donalda Tuska oraz ministra finansów Andrzeja Domańskiego, że w Polsce potrzebna jest ustawa frankowa, która „rozwiąże problem” przeciążonych sądów i niejako przy okazji zdejmie z sektora prawno-finansowe brzemię. Plany i potrzeby bankowców przewijają się w kolejnych wywiadach oraz stanowiskach medialnych. Nie inaczej jest w przypadku rozmowy, którą prezes Związku Banków Polskich Tadeusz Białek odbył dwa dni temu z dziennikarką Interii. Co do powiedzenia rządzącym ma prezes ZBP i jaki komunikat wysyła samym frankowiczom?
- Grudniowe wyroki TSUE w sprawach frankowych niewiele zmienią. Taki pogląd promuje Tadeusz Białek w rozmowie z dziennikarką portalu Interia
- Pytany o ugody frankowe, prezes wyraża nadzieję, że ich liczba jeszcze wzrośnie. Ok. 30 tys. umów ma być w tej chwili objętych negocjacjami ugodowymi. Do tej pory podpisano ok. 77 tys. porozumień. W sądach toczy się już 147 tys. postępowań przeciwko bankom
- ZBP wspiera pomysł ustawy frankowej, i to mimo tego, iż nie zna szczegółów projektu powstałego w Komisji Nadzoru Finansowego. Banki nie wiedzą, co wspierają?
Komu sprzyjają grudniowe wyroki TSUE: frankowiczom czy bankom?
7, 11 i 14 grudnia 2023 roku – to daty, które będą jeszcze przez wiele miesięcy przewijać się w artykułach dotyczących rozliczeń nieważnych kredytów frankowych. To w tych dniach Trybunał Sprawiedliwości wydał głośne wyroki w polskich sprawach o kredyty w CHF, których sygnatury to kolejno: C-140/22, C-756/22 i C-28/22. Zarówno eksperci, jak i czołowe media w kraju są zgodne co do tego, że wyroki te są korzystne dla konsumentów i niepomyślne dla sektora bankowego.
W wyniku pierwszego z tych orzeczeń frankowicze dowiedzieli się, że nie muszą składać przed sądem oświadczenia o znajomości skutków nieważności umowy (od którego to zdarzenia, zgodnie z uchwałą Sądu Najwyższego, należałoby liczyć bieg terminu przedawnienia roszczeń banku). Tym samym roszczenia kredytodawców o zwrot kapitału będą przedawniać się szybciej, co potwierdzono wyrokiem z 14 grudnia 2023 roku.
Tego dnia Trybunał odpowiedział też na pytanie odnośnie prawa zatrzymania, którym posługują się banki celem opóźnienia wzajemnych rozliczeń z klientem, gdy umowa upada w sądzie. Okazało się, że zgodnie z oceną unijnych sędziów banki nie mają prawa do podnoszenia zarzutu zatrzymania w sporze z konsumentem o nieuczciwe warunki umowne, nie mogą też pozbawiać konsumenta w ten sposób części lub całości ustawowych odsetek za zwłokę.
Nie trzeba być wybitnym znawcą prawa, by uznać te wyroki za przełomowe dla krajowego orzecznictwa. Jednak prezes Związku Banków Polskich Tadeusz Białek wcale nie uważa, aby miały one wpłynąć na zmianę „krajobrazu”. Swoją opinię zaprezentował w rozmowie z dziennikarką portalu Interia. Zdaniem prezesa ZBP wyroki te są nadinterpretowane przez kancelarie prawne, zaś sam TSUE nie przesądził przecież, że roszczenia banków o zwrot kapitału są przedawnione czy że frankowiczom należą się mieszkania za darmo.
Co prawda wystarczy przejrzeć dotychczasowe wyroki TSUE w sprawach frankowych, o których wiadomo już, że zmieniły krajobraz orzeczniczy w Polsce, by zauważyć, że żaden z nich nie wyjaśnia w „łopatologiczny” sposób, że frankowiczom należy się to czy tamto, bankom z kolei przegrana w sądzie. Najwyraźniej bankowcom nie przeszkadza to w dalszym wykrzywianiu rzeczywistości.
Imaginacje przedstawicieli sektora nie zmienią jednak tego, że frankowicze wygrywają prawomocnie 99 proc. spraw sądowych, a banki odchodzą z kwitkiem, ciesząc się co najwyżej z drobnych uprzejmości sądów, takich jak uznanie zarzutu zatrzymania. Teraz i ten przywilej zostanie najprawdopodobniej skasowany, ale prezes ZBP, podobnie jak i inni ważni przedstawiciele sektora, robi dobrą minę do złej gry – udaje, że w Luksemburgu tak właściwie nic się nie stało.
Oczywiście ta opinia zostanie w najbliższych miesiącach zweryfikowana przez krajowe sądy i wtedy się okaże, kto miał rację: sektor bankowy czy może jednak eksperci prawni reprezentujący frankowiczów w sądach. Ci bowiem twierdzą, że wyroki w sprawach C-140/22 i C-28/22 mają charakter przełomowy i mogą zdecydować o skłonności frankowiczów do pozywania banków.
77 tys. ugód frankowych w sektorze vs. 147 tys. postępowań sądowych: sukces czy porażka banków?
W wywiadzie opublikowanym przez Interię nie mogło oczywiście zabraknąć wątku frankowych ugód. Jak przyznaje Tadeusz Białek, sektor zawarł dotychczas ok. 77 tys. ugód z klientami (dane z października br.). W samym I kwartale zawarto ok. 20 tys. ugód, natomiast obecnie trwają negocjacje w sprawie ok. 30 tys. umów. Prezes ZBP ocenia, że dynamika zawierania porozumień pozostaje na stałym poziomie i nie odnotowano spadku zainteresowania ugodami na skutek czerwcowych orzeczeń TSUE. To ciekawa uwaga, zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę dane prezentowane w sprawozdaniach kwartalnych przez same banki.
Przykładowo w Millennium Banku zauważono wyraźny spadek zainteresowania ugodami już w I kwartale br. – wg niezależnych ekspertów kluczowym czynnikiem mogła być tu lutowa opinia Rzecznika Generalnego TSUE dla sprawy C-520/21, która była zdecydowanie prokonsumencka i nieprzychylna bankom. W następnych kwartałach nie było lepiej. Doskonale widać to w sprawozdaniu za III kwartał, gdy bank otrzymał aż 1 864 pozwy, zawierając jedynie 869 ugód. Czyżby Tadeusz Białek nie znał tych danych?
Z pewnością wie za to, ile spraw dotyczących kredytów frankowych toczy się już w sądach, bo przytacza statystyki w wywiadzie. Jest to zawrotna liczba 147 tys. postępowań. Jednocześnie w obrocie pozostaje 360 tys. aktywnych umów frankowych. Sektor widzi w tym dla siebie szansę na kontynuowanie rozmów o ugodach. Jak wygląda to w praktyce, widać na przykładzie mBanku S.A., który zawarł do tej pory tylko 10,8 tys. ugód mimo że jest drugim najchętniej pozywanym kredytodawcą w Polsce, a propozycję porozumienia złożył już wszystkim aktywnym frankowiczom.
Co warte podkreślenia, banki są tak zdesperowane, że wysyłają propozycje ugody także do klientów, z którymi już sądzą się o nieważność umowy. Jak ujawniają kancelarie prawne, banki potrafią być tak bezczelne, że kierują te propozycje bezpośrednio do klientów, z pominięciem ich pełnomocników prawnych. Ta taktyka może mieć pewien sens – ugody proponowane przez banki są niekorzystne, sprowadzają się do zalegalizowania umów, a następnie konwersji zobowiązań do złotówki. Bonifikatą ma być umorzenie części salda kredytu, co w świetle zmiany stawki oprocentowania na WIBOR jest iluzoryczną korzyścią. Taką ugodę może podpisać tylko ktoś, kto nie zdaje sobie sprawy z następstw tej decyzji. Ktoś pozostający w stałym kontakcie z dobrym prawnikiem raczej nie spełnia tego kryterium.
Sektor bankowy chce przekonać nowy rząd do ustawy frankowej – czy mu się uda?
Wywiad z Tadeuszem Białkiem musiał oczywiście zahaczyć o kwestię ustawy frankowej. Grudniowa zmiana rządu jest doskonałą okazją do odkurzenia starej koncepcji – skoro PiS nie chciało posłuchać własnego nominata w fotelu KNF i uczynić zadość prośbom bankowców, to może pokusie nie oprze się rząd Donalda Tuska. Prezes ZBP wyraża w rozmowie nadzieję na to, że podejście nowych władz będzie inne niż za kadencji Morawieckiego. Ma też pomysły na pierwsze rozmowy z nowym ministrem finansów, Andrzejem Domańskim. Tematy nie powinny być dla nikogo zaskoczeniem – chodzi m.in. o kwestie obciążeń sektora bankowego, wskaźnika WIBOR, reformy wskaźników referencyjnych, a także… kredytów walutowych.
W rozmowie z dziennikarką Interii Tadeusz Białek odnosi się też do wakacji kredytowych. Prezes wyraźnie nie jest zwolennikiem przedłużenia programu „dla wszystkich” – uważa to rozwiązanie za populizm polityczny. Zupełnie inną opinię ma o programie „Bezpieczny kredyt 2 proc.”, za którego utrzymaniem się opowiada. Co zaskakujące, uważa, że na programie skorzystali głównie sami klienci i… deweloperzy, nie zaś sektor bankowy. To o tyle ciekawe, że sektor miesiącami narzekał na wyhamowanie akcji kredytowej na skutek wzrostu stóp procentowych. I w końcu dostał od rządzących prezent w postaci rozwiązania, które zachęca Polaków do wnioskowania o kredyt.
Powróćmy jednak do kredytów pseudowalutowych, bo to one stanowią niejako motyw przewodni wywiadu. Zdaniem Tadeusza Białka należy pomyśleć o ustawowym rozwiązaniu frankowego problemu. Przyznaje, że ZBP nie był stroną konsultującą w sprawie projektu ustawy, który powstał w Komisji Nadzoru Finansowego, aczkolwiek podkreśla, że sektor wspiera „ten kierunek”. Jest to o tyle interesujące, że, jak ujawnia w wywiadzie prezes ZBP, nie są mu znane szczegóły ustawy. Wygląda zatem na to, że sektor bankowy daje szefowi KNF ogromny kredyt zaufania, podpisując się niejako pod czymś, czego założenia nie są do końca znane.
Tadeusz Białek ocenia, że bez wprowadzenia ustawowych rozwiązań sektor bankowy będzie się borykać z problemem jeszcze przez 10-15 lat. Wypowiedź ta stoi w opozycji do tego, co jeszcze niedawno twierdzili w mediach przedstawiciele sektora. Powszechny był pogląd, zgodnie z którym największa fala powództw jest już za bankami. A skoro sam sektor ma już wysokie pokrycie aktywnych hipotek rezerwami, to po co komu ustawa frankowa? Czyżby bankowcy bali się jednak skutków tegorocznych orzeczeń TSUE i tego, że wkrótce do sądów ruszą już nie tylko aktywni frankowicze, ale też ci, którzy spłacili swoje umowy lata temu? A może ustawa ma mieć przede wszystkim wymiar propagandowy, tzn. skłonić niezdecydowanych do porzucenia pomysłu o pozwie, dodatkowo pokazując złotówkowiczom, że walka o nieważność kredytu wcale nie jest tak prosta, jak twierdzą kancelarie prawne?
Mija tydzień od orzeczenia TSUE w sprawie C-28/22, które, zdaniem ekspertów, może mieć kluczowe znaczenie dla frankowych rozliczeń. Muszą minąć kolejne miesiące, by można było ocenić wpływ tego i pozostałych grudniowych wyroków na sytuację frankowiczów. I banków oczywiście, bo choć te utrzymują, że najnowsze decyzje Trybunału nie wnoszą nic nowego, to z całą pewnością liczą się z tym, że linia orzecznicza sądów krajowych stanie się dla nich jeszcze surowsza niż do tej pory. A jeśli tak się stanie, to frankowicze tysiącami ruszą do sądów, nie oglądając się na bankową propagandę.