Już za kilka miesięcy frankowicze mogą spodziewać się wyroku TSUE w sprawie o wynagrodzenie za korzystanie z kapitału. Ponieważ w środowisku finansowym od dawna mówi się, że ten będzie prawdopodobnie prokonsumencki, banki czują presję, aby czym prędzej pozbyć się choć części ryzykownych produktów kredytowych. Wdrażają i poszerzają więc programy ugód, proponując klientom konwersję kredytów frankowych na złotówki. W niektórych mediach dominuje pogląd, że jest to rozwiązanie rozsądne i korzystne dla obu stron. Czy aby na pewno? Sprawdź, co może Cię czekać w wyniku ugody z bankiem.
- Gdy stopy procentowe w Polsce są rekordowo wysokie, banki czują potrzebę dogadywania się z frankowiczami w zakresie konwersji ich kredytów na PLN
- Kampania promująca ugody frankowe jest szeroko zakrojona i jej celem jest dotarcie do jak największej grupy odbiorców przed wyrokiem TSUE w sprawie C-520/21
- Z raportu Komitetu Stabilności Finansowej wynika, że banki zawarły już ok. 32 tys. ugód frankowych – mniej więcej połowa jest zgodna z rekomendacjami szefa KNF
- Najwięcej ugód zawarł PKO BP, bo ok. 18 tys., obejmując programem 32 proc. portfela zobowiązań frankowych. Wynik ogólnie kiepski gdyż w momencie startu bank miał ponad 100 tyś. aktywnych kredytów frankowych
- Konkurencja PKO BP nie pozostaje w tyle i dostosowuje swoje programy do aktualnych warunków ekonomicznych – największa presja jest widoczna w mBanku, który jako pierwszy postanowił wprowadzić ugody z czasowo stałym oprocentowaniem.
Banki intensywnie pracują nad rozwiązaniem problemu frankowego
Przez długie lata wiodący kredytodawcy nie chcieli negocjować z frankowiczami, twierdząc, że zawarte umowy są ważne i powinny być spłacane na pierwotnych zasadach. Zmieniło się to dopiero pod wpływem kilku czynników – pierwszym był oczywiście wyrok TSUE z 2019 roku w sprawie Raiffeisen vs. Dziubak, który stał się bodźcem do zmiany linii orzeczniczej w kraju. W efekcie banki zaczęły przegrywać z kredytobiorcami na masową skalę – niektóre statystyki mówią już o 98 proc. wygranych po stronie frankowiczów.
Co więcej, banki przegrywają też pozwy o wynagrodzenie za korzystanie z kapitału, które miało im zrekompensować utracony zarobek na unieważnionych umowach. Nic z tego, sądy odrzucają te roszczenia, a mniej więcej w połowie 2023 roku powinien zapaść wyrok TSUE w sprawie C-520/21, który ustali, jak ostatecznie powinno wyglądać rozliczenie banku z kredytobiorcą po wyeliminowaniu umowy z obrotu. A ponieważ dotychczasowe podejście unijnych sędziów było jednoznacznie prokonsumenckie, banki czują, że to ostatni moment, by podjąć jakieś kroki w związku z abuzywnymi umowami.
Rozwiązanie już w grudniu 2020 roku zasugerował szef KNF, który wydał swoje rekomendacje, wzywając tym samym banki do zawierania ugód. Wówczas był to jednak głos wołającego na puszczy – stopa referencyjna wynosiła 0,1 proc., zatem banki nie widziały dla siebie interesu w konwertowaniu zyskownych kredytów frankowych na złotówki. To zmieniło się dopiero na jesieni 2021 roku, gdy Rada Polityki Pieniężnej zaczęła podnosić stopy procentowe.
Jako pierwszy szansę w ugodach dostrzegł PKO BP – pilotaż ugód na szeroką skalę został w tym banku wprowadzony już w październiku 2021 roku. Decyzja ta okazała się słuszna, bowiem w ciągu kilku kwartałów PKO BP podpisał z kredytobiorcami ok. 18 tys. ugód, a program objął ok. 32 proc. portfela frankowego tej instytucji. Obecnie kredytobiorcy są już niechętni ugodom, bo wiedzą, że po ich podpisaniu przejdą ze stawki SARON na WIBOR, który jest od miesięcy wyjątkowo wysoki.
PKO BP rozpoczął więc pracę nad modyfikacją warunków ugody. Szczegóły nie są jeszcze znane, choć należy spodziewać się, że nowa propozycja zostanie wysłana do klientów w najbliższych tygodniach. Mało prawdopodobne, aby kredytobiorcy chcieli podpisywać ugody na dowolnych warunkach, jeśli TSUE orzeknie, że jakiekolwiek wynagrodzenie ponad wypłacony kapitał jest bankom nienależne, gdy sąd unieważnia umowę.
Z raportu Komitetu Stabilności Finansowej wynika, że banki zawarły z kredytobiorcami ok. 32 tys. ugód, choć z danych sumarycznych przedstawionych przez same spółki można wywnioskować, że wartość ta może być nawet wyższa. Prym w tym zakresie wiódł oczywiście PKO BP, na drugiej pozycji plasuje się Millennium Bank, który do końca września 2022 roku zdążył zawrzeć ponad 15 tys. ugód.
Bank chwali się zresztą w swoich materiałach promocyjnych, że od kilku kwartałów notuje większe zainteresowanie ugodami niż pozwami. To prawdopodobnie niebawem się zmieni z uwagi na planowany wyrok TSUE, dlatego konsumenci mający czynny kredyt frankowy w tym banku powinni spodziewać się wkrótce propozycji ugody.
Kolejnym bankiem w desperacji jest mBank, który niedawno zmodyfikował swój program ugód, wprowadzając do niego czasowo stałe oprocentowanie stawką 4,99 proc. (RRSO ok. 7,14 proc.). Bank zawarł już ok. 1500 ugód i ma ambicje, aby do połowy 2023 roku zaproponować ugodę wszystkim aktywnym frankowiczom.
Wszystkie trzy banki mają pilną potrzebę polubownego rozwiązania kwestii frankowej, ponieważ to właśnie one są najczęściej pozywane przez kredytobiorców. Banki zapowiadają, że do ugód z kredytobiorcami będą podchodzić indywidualnie – to nowość, wcześniej bowiem klienci mogli liczyć głównie na nienegocjowalne wzorce ustalone przez kredytodawcę. Czy wobec tego ugoda na nowych, bardziej prokonsumenckich zasadach, to dobra alternatywa dla pozwu sądowego? Zupełnie nie.
Ugoda to nic innego jak sprytny sposób banków na pozostawienie umowy w mocy i odebranie kredytobiorcom prawa do roszczeń sądowych z tytułu klauzul abuzywnych istniejących w pierwotnie podpisanym dokumencie.
Podpisując ugodę z bankiem, kredytobiorca wystawia się na następujące zagrożenia:
- po konwersji umowa jest oprocentowana wg stawki WIBOR, a nie SARON – oznacza to wzrost części odsetkowej miesięcznej raty i – co za tym idzie – wyższe koszty obsługi kredytu
- nawet w sytuacji, gdy bank zdecyduje się na częściowe umorzenie klientowi salda kredytu, istnieje duże prawdopodobieństwo, że w wyniku wzrostu oprocentowania łączna kwota do spłaty będzie wyższa niż ta wynikająca z pierwotnego (frankowego) harmonogramu
- gdy okaże się, że nowe warunki są dla klienta niekorzystne, będzie już za późno – ugoda została podpisana, a jej treść została skonstruowana tak, aby utrudnić kredytobiorcy dochodzenie ewentualnych roszczeń przed sądem. Prawnicy zgodnie twierdzą, że podważenie tych warunków może być trudne lub nawet niemożliwe
- niektóre banki proponują czasowo stałe oprocentowanie kredytu złotowego, ale trudno nazwać to korzystną alternatywą, skoro stopy procentowe są obecnie bardzo wysokie. Zamrożenie oprocentowania na okres 5 lat może (choć oczywiście nie musi) okazać się jeszcze mniej korzystne niż spłacanie kredytu w oparciu o zmienną stawkę.
Skoro ugody z bankami są tak ryzykowne i niekorzystne, kto w takim razie decyduje się na ich podpisanie? W początkowej fazie pilotażu były to przede wszystkim osoby słabo zorientowane w konsekwencjach ugody, które nie skonsultowały jej treści z doświadczonym prawnikiem. Obecnie na ugody godzą się głównie ci kredytobiorcy, którzy po konwersji jednorazowo spłacają całość zobowiązania, pozbywając się tym samym potencjalnie nieograniczonego ryzyka rosnącego oprocentowania.
Wg danych z PKO BP aż 50 proc. kredytobiorców decydujących się na ugody wybiera właśnie takie rozwiązanie i spłaca pozostały dług za jednym razem. To powinno dać do myślenia kredytobiorcom, którzy wahają się nad propozycją PKO BP, Millennium czy mBanku.
Dużo lepszym rozwiązaniem niż ugoda jest pozew. Tym sposobem kredytobiorca ma ok. 92 proc. szans na unieważnienie umowy i ok. 5 proc. szans na jej odfrankowienie. Gdy sąd uzna, że umowa jest nieważna, kredytobiorca odpowiada przed bankiem wyłącznie do nominalnej wartości kredytu, czyli pożyczonej kwoty.
Bank musi mu oddać wszelkie nadpłaty ponad wysokość wypłaconego kapitału, nie zarabiając na unieważnionym kredycie ani złotówki. Umowa przestaje istnieć i jest traktowana, jak gdyby nigdy nie została zawarta, a sam kredytobiorca odzyskuje swoją zdolność kredytową i pełną swobodę dysponowania nieruchomością, z której ściągnięta zostaje hipoteka banku.
Trudno wyobrazić sobie lepsze rozwiązanie niż to, w którym kredyt okazuje się zupełnie darmowy. Banki o tym wiedzą, dlatego zrobią wszystko, co w ich mocy, by przekonać klientów, że ugoda to dobre rozwiązanie, nim TSUE odbierze im ostatnią kartę przetargową i orzeknie, że sankcja darmowego kredytu to najwłaściwszy sposób na rozliczenie stron po eliminacji umowy.