Banki przechodzą do kontrataku po czerwcowych wyrokach TSUE i przekonują, że to nie koniec walki o korzyści finansowe z unieważnianych kontraktów frankowych. Sektor nadal chce kierować kontrpowództwa pod adresem klientów, którzy pójdą do sądu z roszczeniem o stwierdzenie nieważności umowy. Rajd po mediach rozpoczął właśnie prezes Związku Banków Polskich Tadeusz Białek, który przekonuje do tego, iż sektor tworzył frankowe wzorce umowne zgodnie z obowiązującymi wówczas wymogami i sugeruje, że frankowicze wykorzystują cynicznie ochronę konsumencką do realizacji własnych celów. Jaki plan mają banki na najbliższe miesiące i czy podejmą nowe próby dogadania się z kredytobiorcami, którzy szukają polubownego rozwiązania frankowego problemu?
- Prezes ZBP Tadeusz Białek tydzień po wyroku TSUE w sprawie C-520/21 odwiedził redakcję Super Expressu i udzielił półgodzinnego wywiadu, w którym obszernie opowiada o konflikcie frankowiczów z sektorem
- Zdaniem prezesa ZBP banki nie są odpowiedzialne za stworzenie wadliwych wzorców umownych. Wręcz przeciwnie, działały zgodnie z obowiązującym prawem
- Białek ma za złe Sądowi Najwyższemu niewydawanie uchwał porządkujących relacje frankowiczów z bankami. Wyraźnie nie odpowiada mu, że krajowe sądy w wydawanych wyrokach kierują się unijnym orzecznictwem
- Prezes ZBP zapowiada, że sektor będzie kontynuował program ugodowy i niestrudzenie powtarza, że ugoda jest lepsza niż proces. Czy aby na pewno?
Prezes ZBP udzielił wywiadu Super Expressowi. Jak odebrał najnowsze wyroki TSUE?
Banki od wielu miesięcy planowały swoją strategię na czas po wyroku TSUE w sprawie C-520/21. Miały już mocne przesłanki, by sądzić, że ten będzie niekorzystny, a skoro tak, to z pewnością stworzy dobry grunt pod działalność kancelarii frankowych, przekonujących do korzyści wynikających z unieważnienia wadliwej umowy. Związek Banków Polskich jeszcze przed wyrokiem TSUE wystartował z kampanią pod hasłem „ugoda lepsza niż proces”.
Z tym hasłem na ustach wystąpił w programie Super Expressu prezes ZBP, Tadeusz Białek, któremu prowadzący zadał wiele ważnych pytań o konflikt frankowy w kontekście niedawno wydanych orzeczeń Trybunału. Białek nie krył, że wyrok TSUE w sprawie C-520/21 jest bardzo niekorzystny dla sektora i będzie kosztował banki miliardy złotych.
Stwierdził, że za takie, a nie inne orzeczenie zapłacą tak naprawdę klienci. Nie powiedział jednak wprost, że banki będą podwyższać opłaty za prowadzenie kont i inne usługi, a jedynie wskazał, że wielomiliardowe frankowe rozliczenia zostaną poniesione przez sektor kosztem możliwości finansowania gospodarki.
Krótko mówiąc, banki nie będą w stanie udzielać kredytów na taką skalę, jakby chciały. Prezes ZBP wypowiedział się także w kwestii rzekomej niesprawiedliwości wyroku TSUE, którego następstwem będzie transfer wielu miliardów złotych do wąskiej grupy kredytobiorców, stanowiącej mniej niż 1 proc. ogółu klientów sektora bankowego w Polsce.
Zachodzi w związku z tym pytanie, czy zdaniem Tadeusza Białka sektor bankowy może w takim razie tworzyć wadliwe produkty i zarabiać na nich krocie, nie ponosząc za to żadnych konsekwencji, bo to z kolei mogłoby mieć negatywny wpływ na gospodarkę? Żałujemy, ale dziennikarz nie zadał takiego pytania prezesowi.
Frankowicze mniej świadomi niż dzieci? Zdaniem bankowców najwyraźniej tak
Tadeusz Białek jest pełen wątpliwości w zakresie tego, czy frankowicze aby na pewno nie zdawali sobie sprawy z ryzyka walutowego swoich umów. Wskazuje, że nawet dziecko wie, że kurs walutowy ulega zmianom, a zatem niemożliwe jest, aby dorosłe osoby z wykształceniem wyższym nie zdawały sobie z tego sprawy. I tu znów przekłamanie: w sprawach frankowych nie chodzi przecież o to, że frankowicze nie wiedzieli, że kurs CHF może ulegać zmianom. Problemem jest to, że bank przyznawał sobie prawo kształtowania tego kursu w dowolny sposób i obarczania konsumentów niekorzystnym spreadem walutowym, stanowiącym dodatkowy zarobek po stronie kredytodawcy.
Chodzi również o to, że banki miały obowiązek informować o ryzyku w sposób zrozumiały dla laika, a nie dołożyły starań, by wywiązać się z tego wymogu. Przeciwnie, pracownicy placówek bankowych nagminnie przekonywali klientów, że frank to bardzo stabilna waluta, nieskora do dużych wahań.
Z rozmowy wynika, że po tych wszystkich latach, wyrokach TSUE, SN i sądów powszechnych, po opiniach Rzecznika Finansowego i UOKiK banki dalej nie widzą swojej odpowiedzialności za proceder frankowy.
Prezes ZBP staje w obronie banków i podkreśla, że takie produkty były oferowane nie tylko w Polsce, ale także w innych krajach europejskich, nigdzie indziej jednak nie rozpowszechniło się masowe unieważnianie tych kontraktów.
Przypomina również, że z jednego z wcześniejszych wyroków TSUE (w sprawie banku BPH S.A.) wynika, iż celem dyrektywy nie jest unieważnianie umów, a wręcz przeciwnie – ich utrzymywanie.
Oczywiście racja jest po stronie pana prezesa, ale tylko częściowo, bowiem nie można zapominać o tym, że niedozwolone klauzule przeliczeniowe dotyczyły tak podstawowych kwestii umowy, że po ich wykreśleniu takie kontrakty nie są możliwe do dalszej realizacji.
W konsekwencji powstałaby bowiem umowa, której strony z całą pewnością nigdy by nie zawarły. Z kolei TSUE stwierdził w jednym z wcześniejszych wyroków, że sąd krajowy nie może uzupełniać luki powstałej po eliminacji takich zapisów przepisem dyspozytywnym prawa krajowego. Prezes więc wybiera spośród orzeczeń Trybunału te, które mu się podobają i pomija takie, które są niekorzystne dla sektora.
Tadeusz Białek w rozmowie z SE odnosi się także do kwestii niewydawania przez Sąd Najwyższy kolejnych uchwał, które porządkowałyby relacje stron umowy frankowej. Sektor wyraźnie liczy na to, że SN rzuci mu jakieś koło ratunkowe, jednak są to płonne nadzieje, bo antykonsumenckie uchwały szybko zostałyby skorygowane wyrokami TSUE, tak jak miało to miejsce w sprawie ustawowych odsetek za zwłokę.
Ugoda albo proces… o waloryzację kapitału. Czy banki aby na pewno to przemyślały?
Prezes ZBP w swoich wystąpieniach medialnych zapowiada, że banki wcale nie złożą broni i nie przestaną pozywać frankowiczów. Zmieni się jedynie charakter roszczeń. Do tej pory banki pozywały masowo swoich klientów o tzw. wynagrodzenie za korzystanie z kapitału. TSUE jasno wyraził się w wyroku w sprawie C-520/21, iż tego rodzaju korzyść na nieważnych kontraktach jest bankom nienależna.
Sektor próbuje więc zarobić w inny sposób: chce od teraz pozywać klientów o waloryzację kapitału. Problem w tym, że i do tego nie ma prawa, co TSUE jasno wskazał w czerwcowym wyroku.
Pytanie prejudycjalne, na które odpowiedzieli unijni sędziowie, nie dotyczyło bowiem tylko kwestii wynagrodzenia, ale jakiejkolwiek formy finansowej rekompensaty, o jaką mógłby ubiegać się przedsiębiorca od konsumenta w związku z upadkiem kontraktu w sądzie. Warto również dodać, że dla banków niekorzystne w tym względzie są również przepisy krajowe. Art 358(1) kc dopuszcza wprawdzie sądową waloryzację świadczeń, ale dokonywaną na rzecz konsumenta, a nie przedsiębiorcy zajmującego się profesjonalnie udzielaniem kredytów.
Po co więc banki chcą kompromitować się takimi roszczeniami, skoro nie mają podstaw do ich formułowania? To proste – liczą na nakłonienie najbardziej podatnych na wpływy kredytobiorców do konwersji zobowiązań na krajową walutę.
Prezes ZBP w wywiadzie dla SE zachwala ugody, twierdząc, że są korzystniejsze, a nawet tańsze niż proces. Tu już dziennikarz portalu nie wytrzymał i skwitował nieudolną promocję programu śmiechem, co stanowi najlepszy komentarz i dla nowej strategii bankowców, i dla nachalnej reklamy konwersji kredytów, korzystnej tylko dla podmiotów, które są odpowiedzialne za wprowadzenie wadliwych umów do obrotu prawnego.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. W serwisie Franknews.pl każdego dnia piszemy o najważniejszych wydarzeniach dla Frankowiczów. Odwiedź nas także na Facebooku oraz Twitter i ZAWSZE otrzymuj jako pierwszy najważniejsze informacje!