Wielokrotnie informowaliśmy już naszych czytelników o trwającej wojnie na narrację, którą toczą obecnie prawnicy banków oraz pełnomocnicy prawni konsumentów. Sektor bardzo nie chce dopuścić do tego, by umowy kredytowe oparte o rodzimą walutę podzieliły los umów wyrażonych we franku szwajcarskim. Właśnie z tego powodu prawnicy reprezentujący sektor coraz częściej na łamach mediów „tłumaczą” Polakom, dlaczego osoby kwestionujące postanowienia znajdujące się w umowach kredytów złotowych nie mają racji (i najprawdopodobniej przegrają swoje sprawy w sądach). Czy prawnicy banków naprawdę tak bardzo troszczą się o los kredytobiorców i nie chcą, by ci słono płacili za swoje sądowe porażki? A może tak naprawdę bankom zależy, by kredytobiorcy nie kwestionowali swoich umów, bo dobrze wiedzą, że skręt linii orzeczniczej w stronę ochrony praw konsumenta jest w sprawach o SKD tylko kwestią czasu?
- Od kilku miesięcy banki i ich przedstawiciele niestrudzenie wyjaśniają polskiemu społeczeństwu, że kredytowanie kosztów kredytu, takich jak prowizje, jest zjawiskiem absolutnie naturalnym… i korzystnym dla klientów sektora
- Jednocześnie bankowcy naciskają na rządzących, by ci zmodyfikowali prawo, a konkretnie zapisy dotyczące tzw. sankcji kredytu darmowego. Ich zdaniem obecnie kredytobiorca może rościć o prawo do darmowego kredytu, argumentując to źle postawionym przecinkiem
- Bankowcy boją się tego, jak może zmienić się linia orzecznicza w sprawach SKD. Powodem tych obaw jest m.in. orzeczenie TSUE w sprawie C-321/22, dotyczącej nadmiernych kosztów nałożonych na konsumenta przez pożyczkodawcę
- Skoro obciążanie kredytobiorcy podwójnym oprocentowaniem nie jest, wg banku, poważnym uchybieniem, kwalifikującym całą umowę do objęcia sankcją kredytu darmowego, to na jaką okoliczność wprowadzono w ogóle ten instrument do porządku prawnego?
Sądy zaczynają brać pod lupę kredyty gotówkowe z niepoprawnie wyliczoną RRSO
Rynek usług finansowych jest bardzo dobrze uregulowany prawnie w całej Unii Europejskiej, w tym oczywiście w Polsce. Unijne rozporządzenia, obowiązujące kraje członkowskie, są implementowane do prawa krajowego, zwykle pod postacią dedykowanych ustaw. Mamy z tym do czynienia m.in. w przypadku pochodzącej z 2011 roku ustawy o kredycie konsumenckim, zawierającej zapisy zaczerpnięte z prawa europejskiego.
Do takich zapisów należy m.in. artykuł 45 tejże ustawy, wprowadzający do polskiego porządku prawnego tzw. sankcję kredytu darmowego. Zgodnie z tą sankcją konsument, którego umowa kredytu/pożyczki gotówkowej (w kwocie nieprzekraczającej 255 550 zł) zawiera zapisy niezgodne z ustawą bądź nie zawiera zapisów, których ta ustawa wymaga, może domagać się rozliczenia z instytucją finansową wyłącznie z kwoty użyczonego mu kapitału. Bez żadnych opłat dodatkowych, takich jak odsetki i prowizje.
Choć przepis ten ma już kilkanaście lat, dopiero teraz Polacy zaczynają korzystać z jego dobrodziejstw na szerszą skalę. Przyczyny zainteresowania konsumentów SKD należy szukać w akcji informacyjnej zapoczątkowanej przez kancelarie prawne wyspecjalizowane w prawie bankowym.
Polacy dowiadują się, że ich umowy kredytów gotówkowych mogą zawierać bardzo poważne błędy
Gdy w listopadzie 2023 roku Trybunał Sprawiedliwości UE rozpatrzył sprawę C-321/22, ogłaszając prokonsumencki wyrok i dając krajowemu sądowi zielone światło do pozbawienia najbardziej znanego pożyczkodawcy w Polsce zarobku na kwestionowanej przez klientów umowie, adwokaci i radcowie prawni zaczęli tłumaczyć polskiemu społeczeństwu, co to znaczy w praktyce.
Efekt był taki, że Polacy zaczęli przyglądać się umowom, które zawarli z bankami lub innymi podmiotami udzielającymi finansowania, a dotyczącymi pożyczek i kredytów konsumenckich, w tym gotówkowych i konsolidacyjnych.
Do tysięcy osób dotarło, że mają szansę na darmowy kredyt. Już kilka miesięcy temu media podawały, że w sądach jest ponad 10 tys. spraw o sankcję kredytu darmowego, a liczba ta stale rośnie. Co więcej, o ile linia orzecznicza sądów LATAMI nie sprzyjała konsumentom i premiowała argumentację banków, o tyle w ostatnich miesiącach obserwowana jest duża zmiana w tym obszarze: kredytobiorcy zaczynają wygrywać z bankami, a trend ten widać w sprawozdaniach finansowych niektórych z tych instytucji.
Oczywiście, zmiana w orzecznictwie nie jest tak spektakularna jak w przypadku spraw frankowych, ale należy mieć na uwadze, że frankowicze walczyli o sprawiedliwość latami. Tymczasem posiadacze kredytów konsumenckich w krajowej walucie są dopiero na początku drogi do uwolnienia się od nadmiernych kosztów, którymi zostali obciążeni przez banki.
Bankowcy forsują własny pogląd w sprawie SKD i tłumaczą, dlaczego kredytowanie kosztów kredytu jest dobre
Sektor bankowy wie, że nie może pozwolić sobie na kolejną przegraną wojnę. W dalszym ciągu ponosi wielomiliardowe koszty związane z nieważnymi umowami frankowymi i nic nie wskazuje, aby ten konflikt dało się zamknąć w maksymalnie kilka kwartałów, jak jeszcze niedawno zapowiadali to niektórzy optymiści reprezentujący sektor. Obecnie banki są na etapie celebrowania olbrzymich zysków, będących następstwem wciąż niezwykle korzystnego otoczenia ekonomicznego. Według wstępnych prognoz wynik finansowy sektora bankowego w Polsce może przekroczyć w 2024 roku 37 miliardów złotych.
Jeszcze nie tak dawno szef Komisji Nadzoru Finansowego straszył Polaków katastrofalnymi skutkami dla sektora, jak i dla całej gospodarki, które miały zostać wywołane przez prokonsumencki wyrok TSUE w sprawie wynagrodzenia za korzystanie z kapitału (w przypadku nieważnych umów frankowych). Okazało się, że kryzysu polskiego systemu finansowego nie ma, są za to rekordowe dochody banków, które to instytucje oczywiście nie chcą transferować nawet nikłego procenta zarobionych środków na poczet rozliczeń z kredytobiorcami, którzy wysuwają dziś roszczenia dotyczące sankcji kredytu darmowego.
Przez pewien czas przedstawiciele sektora próbowali ignorować roszczenia dotyczące SKD, ale problem powoli zaczyna wymykać się spod kontroli, co widać po wspomnianych już wcześniej sprawozdaniach finansowych niektórych tych instytucji. Bankowcy najwyraźniej uznali, że kluczem do sukcesu w odparciu ryzyka niesionego sankcją kredytu darmowego jest… przekonanie opinii publicznej, że roszczenia, które wytaczają dziś posiadacze pożyczek gotówkowych, są bezzasadne.
W naszym przekonaniu właśnie dlatego mamy od niedawna do czynienia z tak dużą liczbą felietonów, wywiadów i artykułów informacyjnych, w których zarówno sami prezesi banków, jak i pełnomocnicy sektora tłumaczą przeciętnemu Kowalskiemu, dlaczego brak jest podstaw do kwestionowania klauzul zawartych w umowach kredytów konsumenckich.
Jednym z najbardziej znanych prawników reprezentujących przedstawicieli sektora bankowego, niezwykle aktywnym w tej osobliwej akcji edukacyjnej, jest mec. Wojciech Wandzel. To właśnie ten adwokat jest autorem tekstu, który pojawił się 4 grudnia 2024 roku na łamach portalu Rzeczpospolita. Już z tytułu możemy dowiedzieć się, że firmy prawnicze reprezentujące konsumentów w sporach o SKD są „parakancelariami”, a autor stara się odpowiedzieć na pytanie, czy narracja tych właśnie podmiotów w sprawie wspomnianej sankcji jest zasadna.
Znając podejście bankowych prawników możemy śmiało uznać to pytanie za retoryczne. Ale przeciętny odbiorca docelowy tego tekstu nie wie, że został on napisany przez prawnika reprezentującego sektor bankowy (wzmianka na ten temat jest udostępniona pod koniec artykułu, i o ile czytelnik w ogóle się z nią zapozna, to będzie to miało miejsce już po przyswojeniu argumentów zawartych w tekście).
Bankowy prawnik przedstawia argumenty na obronę sektora: czy ma rację?
Jakie są najważniejsze argumenty zawarte w polemice mecenasa Wandzela ze stanowiskiem strony przeciwnej? W jego ocenie kredytowanie kosztów kredytu (które, zdaniem prawników konsumentów może kwalifikować umowę pod objęcie sankcją kredytu darmowego) jest praktyką prawnie dozwoloną, wręcz pożyteczną dla tych klientów, który nie są w stanie z własnych środków opłacić prowizji należnej bankowi z tytułu udzielenia finansowania. Prezentuje on pogląd, zgodnie z którym nieobjęcie oprocentowaniem kwoty kredytu tyczącej się prowizji doprowadziłoby do tego, że – zamiast z kredytem – mielibyśmy do czynienia z rozłożeniem świadczenia na raty.
Prawnik zwraca uwagę na to, że także ustawodawca przewidział możliwość kredytowania kosztów kredytu. W ustawie o kredycie konsumenckim znalazła się definicja całkowitej kwoty kredytu, określająca ją jako kwotę maksymalną udostępnianych przez kredytodawcę konsumentowi środków pieniężnych, które nie obejmują kredytowanych kosztów kredytu. Mecenas Wandzel kieruje się w swym wywodzie następującą logiką: skoro ustawodawca posługuje się pojęciem kredytowania kosztów kredytu, to najwyraźniej uważa taką praktykę za dopuszczalną.
Oczywiście nie obyło się bez przytoczenia wcześniejszych wyroków sądów powszechnych, które istotnie, długo stały na stanowisku, iż kredytowanie kosztów kredytu jest praktyką zgodną z prawem. Autor tekstu uczciwie wspomniał, że pytanie prawne odnoszące się do tej kwestii zostało już wysłane do Sądu Najwyższego, a także do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej.
Przyznajemy: ktoś, kto nie ma bladego pojęcia, jakie są argumenty strony przeciwnej, w oparciu o artykuł mecenasa Wandzela mógłby wyrobić sobie opinię, zgodnie z którą roszczenia kredytobiorców nie mają żadnych podstaw prawnych. Czy tak jest w istocie?
Prawnicy kredytobiorców polemizują z argumentacją strony bankowej. Kontrowersje wokół umów wykraczają poza błędne wyliczenie RRSO?
Odpowiedzi na tekst adwokata Wojciecha Wandzela postanowili wystosować specjalizujący się w bronieniu praw konsumentów adwokaci i radcowie prawni. Zaznaczają oni, że nie zgadza się z argumentacją prawnika banków i ocenia, że sprowadza ona rolę SKD do błędnie wyliczonej RRSO, nieuwzględniającej wysokości obciążonej odsetkami prowizji banku.
Zwracają uwagę na to, iż roszczenia dotyczące sankcji kredytu darmowego dotyczą nie tylko kredytowania kosztów kredytu, i przytacza tu konkretne artykuły ustawy o kredycie konsumenckim, których naruszenie może skutkować zastosowaniem wobec banku tak dotkliwej kary.
Specjaliści reprezentujący w sądach konsumentów wskazują na istotną rolę regulacji, które mają zastosowanie nie tylko w odniesieniu do samej treści umowy kredytu czy też pożyczki, ale również w przypadku obowiązku informacyjnego, który ciąży na instytucji finansowej względem konsumenta.
Z wypowiedzi prawników możemy nieco więcej dowiedzieć się o tym, jakie finansowe reperkusje po stronie kredytobiorcy niesie za sobą skredytowanie kosztów kredytu. Ta konkretna praktyka banków, którą kwestionuje dziś część środowiska prawnego, powoduje kolejne naruszenia, takie jak wspomniane wcześniej nieprawidłowe wyliczenie RRSO, odsetek (dziennych oraz tych za opóźnienie w spłacie) czy przekazanie konsumentowi niezgodnej z rzeczywistością informacji o całkowitym koszcie kredytu. Prawnicy słusznie zauważają, że w oparciu o ten katalog informacji klient podejmuje decyzję o podpisaniu umowy (bądź rezygnacji z oferty).
Ale to nie koniec.
Banki pobierają prowizję od prowizji, a następnie zarabiają na odsetkach od niej?
Prawnicy często odwołują się do własnego doświadczenia zawodowego i podają przykłady innych poważnych naruszeń przedstawicieli sektora bankowego, dotyczących umów kredytów gotówkowych. Przywołują przypadki, w których prowizja za udzielenie kredytu, wyrażona jako procent, zostaje wyliczona przez bank nie od rzeczywiście wydanej klientowi kwoty, a od kwoty, która już zawiera w sobie prowizję. Dochodzi więc do kuriozalnej sytuacji, w której bank pobiera prowizję od prowizji, którą taka instytucja następnie oprocentowuje i czerpie w związku z tym odsetki.
Ponadto zwracają uwagę na sposób, w jaki banki formułują postanowienia umowne odnoszące się do oprocentowania kredytu, a także do jego zmiany. W ich opinii postanowienia te często są nieprecyzyjne, nietransparentne, zaś same banki dają sobie wiele swobody w zakresie ustalania oprocentowania, pozbawiając konsumenta szansy na zweryfikowanie zmian.
Padają też przykład umowy, w której bank nie wskazywał stałej marży, choć tę można było wyliczyć, bazując na pozostałych parametrach kontraktu. Prawnicy podkreślają, że wspomniana marża, zgodnie z ustawą o kredycie konsumenckim, nie powinna być czymś, czego wysokości kredytobiorca musi się domyślać. Konkretne informacje powinny wprost wynikać z umowy.
Prawnicy konsumentów wskazują na kwestię kredytowania kosztów kredytu, a konkretnie do tego, w jaki sposób banki realizują ciążący na nich obowiązek informacyjny. Czy klienci zawsze są należycie informowani o tym, w jaki sposób fakt kredytowania tych kosztów odbije się na całkowitej kwocie do spłaty na rzecz banku, a także na wysokości miesięcznej raty? Prawnicy sceptycznie podchodzą do tego, w jaki sposób banki wywiązywały się z tego zadania.
Podkreślają też, że uchybienia umowne, o których traktuje jego wypowiedź, nie są błędnie postawionymi przecinkami, a naruszeniami, które w sposób konkretny zostały określone w ustawie i które podlegają pod SKD. Przypominają, że przed TSUE toczą się na chwilę obecną aż trzy sprawy odnoszące się do sankcji kredytu darmowego.
Pytanie brzmi teraz, jak banki zareagują tym razem na roszczenia kredytobiorców: będą szły w zaparte czy, nauczone na sprawach frankowych, podejdą do nich z innym nastawieniem?
My chyba już znamy odpowiedź na pytanie postawione przez pana mecenasa. I brzmi ona następująco: banki nie zmienią nastawienia. Jedyne, co banki zmienią, to udoskonalą swoją propagandę i będą dążyć do zniechęcenia kredytobiorców do sądzenia się, i jednocześnie do zdyskredytowania kancelarii zajmujących się ochroną praw konsumentów.
Równolegle banki będą wywierać naciski na rządzących, tak by ci uchronili sektor przed widmem kolejnego ryzyka prawnego, tym razem zaszytego w milionach umów kredytów i pożyczek konsumenckich. Ten scenariusz już jest realizowany: szef Związku Banków Polskich, Tadeusz Białek, publicznie apeluje o zmianę przepisów odnoszących się do SKD, i krytykuje sposób, w jaki unijne przepisy zostały zaimplementowane do prawa krajowego. W jego ocenie zrobiono to w sposób zbyt rygorystyczny i wykraczający poza intencje autorów dyrektywy UE.
Jakich zmian domaga się sektor bankowy w kwestii sankcji kredytu darmowego?
W ocenie prezesa Związku w innych krajach UE sankcję kredytu darmowego stosuje się wyłącznie wtedy, gdy uchybienie kredytodawcy jest poważne i skutkuje realnymi szkodami po stronie konsumenta. Wg niego w Polsce działa to tak, że sankcja może zostać użyta w odpowiedzi na drobne uchybienia.
Środkiem zaradczym proponowanym przez ZBP jest miarkowanie sankcji (adekwatnie do skali naruszenia), a także ograniczenie obrotu wierzytelnościami wynikającymi z sankcji. Chodzi o to, aby kancelarie odszkodowawcze i skupy wierzytelności nie przechwytywały za drobną opłatą roszczeń konsumentów i nie pozywały banków o SKD. Przedstawiciele sektora, promując takie postulaty, chcą bronić się przed „przemysłowym” pozywaniem banków o sankcję kredytu darmowego, którego mają dopuszczać się kancelarie odszkodowawcze.
Niezwykle intryguje nas argumentacja prezesa Białka: z jednej strony sektor bankowy upiera się, że kredytobiorcy masowo przegrywają sprawy o SKD, a ich roszczenia są bezzasadne. Z drugiej jednak dowiadujemy się, że sądy są gotowe stosować tak daleko idącą sankcję nawet w sprawach błahych. A więc jak to w końcu jest: kredytobiorcy, żądający dla siebie sankcji kredytu darmowego, nie mają racji i, składając pozew, muszą liczyć się z dotkliwymi konsekwencjami finansowymi, które pociąga za sobą przegrana? A może ich argumenty są słuszne, co może prowadzić do powtórzenia się scenariusza frankowego?
Zacietrzewienie, tak wyraźnie dające o sobie znać w sektorze, dobitnie świadczy o tym, że banki wcale nie uważają swojej pozycji za pewną i wolą zabezpieczyć się przed roszczeniami kredytobiorców przy pomocy odpowiednich zmian legislacyjnych, nim w przedmiocie tych roszczeń wypowie się TSUE.
PODSUMOWANIE:
Sektor bankowy ma zbyt wiele do stracenia przy okazji roszczeń kredytobiorców z tytułu sankcji kredytu darmowego, by odpuścić walkę o przeforsowanie w mediach własnej narracji. Należy się spodziewać, że w najbardziej poczytnych portalach, w telewizji, w radiu i w gazetach coraz częściej pojawiać się będą głosy pochodzące z sektora, sugerujące Polakom, że jakiekolwiek roszczenia wynikające z uchybień w stosunku do ustawy o kredycie konsumenckim są nieuprawnione, a kredytobiorcy, którzy twierdzą inaczej, ulegli propagandzie „parakancelarii”.
Tymczasem jest dokładnie odwrotnie. Propagandystami są bankowcy, którzy wprowadzili na polski rynek miliony umów zawierających istotne nieprawidłowości, powodujące finansową szkodę po stronie klientów. Dziś chcą wmówić tym klientom, że powinni być wdzięczni za uprzejmość sektora, sprowadzającą się do pobierania odsetek od kwot, których nie wypłacono kredytobiorcom do ręki. Narracja ta najprawdopodobniej nie przetrwa próby czasu, zwłaszcza jeśli w sprawie SKD, w odniesieniu do kredytowania kosztów kredytu, w sposób jednoznacznie prokonsumencki wypowie się TSUE.
Wówczas wypełnienie się scenariusza znanego już ze spraw frankowych jest tylko kwestią czasu.