Rok 2024 okazał się niezwykle łaskawy dla kredytobiorców frankowych i obfitował w „prezenty”, takie jak np. kwietniowa uchwała III CZP 25/22 czy styczniowy wyrok TSUE w sprawie C-488/23, odbierający bankom nadzieję na waloryzację kapitału. Przedstawiciele sektora bankowego musieli diametralnie zmienić podejście do frankowych klientów: straszenie ich kontrpowództwami przestało działać. Bankowcy zrozumieli, że mają tylko jedną drogę do zamknięcia frankowego problemu: wiedzie ona przez próby porozumienia się z klientami, tak na salach sądowych, jak i poza nimi. Efektem są lepsze propozycje ugodowe, uzyskiwane przez frankowiczów w sądach, a także… coraz częstsze rezygnacje banków z apelacji od wyroków, w których sądy nie stosują wobec podmiotów finansowych jakiejkolwiek taryfy ulgowej. Nie oznacza to oczywiście, że banki całkowicie złożą broń w walce z frankowiczami. Walka ta będzie w 2025 roku wyglądała jednak zupełnie inaczej niż do tej pory. Wyjaśniamy, jak.
- Od 2017 roku do końca III kwartału 2024 roku w polskich sądach założono 428,5 tys. spraw frankowych. Z tego sądy zdążyły rozpatrzyć już 226 tys. spraw. Niemal drugie tyle przed nimi. Wyroki w tych sprawach stają się dla banków coraz bardziej dotkliwe
- Banki zdążyły się już pogodzić z tym, że pozew o ustalenie i zapłatę niemal zawsze oznacza w dłuższej perspektywie „darmowy kredyt” dla tego, kto wysunął roszczenie. Nie mogą jednak przywyknąć do myśli, że klientom należą się również wysokie odsetki za zwłokę
- Przedstawiciele sektora bankowego, wobec braku innych sensownych opcji, przestają składać apelacje w przegrywanych przez siebie sprawach. Dotyczy to nawet syndyka GNB i banków, które nie prowadzą już działalności w Polsce
- Teraz największym problemem banków, obok odsetek, jest widmo przedawnienia roszczeń o zwrot kapitału. Sektor nie może sobie pozwolić na fundowanie frankowiczom mieszkań, dlatego jego przedstawiciele wdrażają nową, ryzykowną strategię, by uchronić się przed tym scenariuszem.
Bankowcy nie mają już nadziei na zmianę scenariusza orzeczniczego w sprawach o franki. Dlatego zmieniają swoje podejście
Rok 2024 był wbrew pozorom bardzo trudny dla polskiego sektora bankowego. Owszem, z jednej strony zarobił on krocie na kredytach w PLN, ale z drugiej niemal każdy kolejny miesiąc przynosił mu nowe „rewelacje” orzecznicze w kwestii franków. W styczniu przed TSUE zapadł wyrok w sprawie C-488/23, z którego banki dowiedziały się, że ich szanse na waloryzację kapitału w sporach frankowych wynoszą okrągłe zero.
W kwietniu Izba Cywilna Sądu Najwyższego zebrała się, by podjąć uchwałę frankową, która okazała się w pełni niekorzystna dla banków. Każda z sześciu odpowiedzi udzielonych na pytania Pierwszej Prezes SN była jak cios, precyzyjnie wymierzony w stronę bankowców. Kolejną gorzką pigułkę przyszykował bankowcom Trybunał Sprawiedliwości UE – już w maju zapadł wyrok w sprawie C-348/23, który potwierdził prawo konsumentów sądzących się z bankami o klauzule abuzywne w umowach kredytowych do pełnych odsetek ustawowych za opóźnienie.
W międzyczasie, pod koniec maja br., Sąd Okręgowy w Częstochowie wystosował do TSUE pytania prejudycjalne dotyczące klauzul zmiennego oprocentowania. Nie ma to oczywiście bezpośredniego związku ze sporami frankowymi – w końcu chodzi o WIBOR – ale bankowcy poczuli, że muszą się śpieszyć. Nie mają już czasu na powolne eliminowanie ryzyka prawnego z umów frankowych, gdy w kolejce do roszczeń ustawiają się już złotówkowicze.
Gorącym miesiącem okazał się również październik, a to za sprawą kolejnego unijnego wyroku, tym razem w sprawie C-347/23. Wyrok w niej nakreślił znacznie szersze ramy definicji konsumenta niż chcieliby tego bankowcy. Trybunał potwierdził, że ochrona konsumencka przysługuje również tym kredytobiorcom, którzy zakupili za franki nieruchomość z myślą o jej odpłatnym wynajmowaniu (mowa o systemie buy to let).
TSUE zbada, czy argument banków o względach słuszności ma zastosowanie w sprawach, w których stroną jest konsument
Nie wszystko w sprawach frankowych rozliczeń jest jak dotąd jasne, czego wyraz dał Sąd Okręgowy w Warszawie, formułując pod adresem TSUE kolejne pytania, tym razem dotyczące tego, czy względy słuszności mogą stanąć na drodze do skutecznego podniesienia przez kredytobiorcę zarzutu przedawnienia w przypadku roszczeń banku o zwrot kapitału.
Wyrok najprawdopodobniej zapadnie w przeciągu kilkunastu miesięcy, a banki mają powody do obaw. Chodzi bowiem o to, czy mają jakiekolwiek podstawy do obrony swojego prawa do otrzymania zwrotu wypłaconego klientowi świadczenia, w sytuacji, w której podmiot upomniał się o te środki w ponad 3 lata od chwili doręczenia mu przez kredytobiorcę reklamacji (czy też innej informacji, w której ten podjął próbę zakwestionowania klauzul abuzywnych zawartych w umowie).
Jak wygląda sytuacja banków w sądach na koniec 2024 roku?
W efekcie opisywanych zdarzeń obecna sytuacja banków wygląda tak: przegrywają one zdecydowaną większość postępowań inicjowanych przez frankowych konsumentów, które dotyczą roszczeń ustalenia i zapłaty. Przewaga frankowiczów w sądach I instancji wynosi 97 proc., w II instancji jest z kolei bliska 99 proc.
Ministerstwo Sprawiedliwości policzyło, że od 2017 roku do końca III kwartału 2024 roku do sądów spłynęło 428,5 tys. spraw frankowych, z czego jak dotąd sądy zdążyły załatwić ok. 226 tys. spraw. Aktualnie sądy mają w referatach ponad 202 tys. spraw, w których przedmiotem sporu są roszczenia wynikłe na tle umów frankowych. Banki zawarły z klientami ok. 117 tys. ugód i, oczywiście, chciałyby sukcesywnie poprawiać tę statystykę. Problemem są jednak pieniądze.
Banki zapłacą frankowiczom więcej niż oczekiwały. Chodzi zarówno o ugody, jak i o wyroki sądów
Zarówno ugody, jak i postępowania sądowe są dla banków coraz droższe. Rosnący koszt ugód związany jest przede wszystkim z większymi niż w latach ubiegłych wymaganiami kredytobiorców. Ci wiedzą już, że jeśli zdecydują się doprowadzić spór sądowy do końca, zyskają znacznie więcej niż to, co wynika chociażby z rekomendacji szefa KNF, wydanych bankowcom w grudniu 2020 roku.
Z kolei rosnące koszty postępowań wynikają z kilku czynników:
- z tego, że sądy po wyrokach TSUE z grudnia ubiegłego roku coraz rzadziej uznają podnoszony przez banki zarzut zatrzymania i tym samym przyznają kredytobiorcom odsetki ustawowe za zwłokę za okres obejmujący całe postępowanie lub znaczną jego część
- z przekonania sądów, że nieważne umowy należy rozliczać zgodnie z teorią dwóch kondykcji, co prowadzi do konieczności zwrotu na rzecz kredytobiorcy pełnego świadczenia nienależnego, a nie tylko nadpłaty dokonanej przez niego ponad kapitał kredytu (i tu znów ważnym aktorem drugoplanowym są odsetki za opóźnienie, znacznie wyższe niż w teorii salda)
- z ryzyka, na razie występującego w pojedynczych sprawach, wynikającego z możliwości przedawnienia roszczeń o zwrot kapitału. Jeżeli bank do tej pory nie pozwał klienta ani nie wezwał do zwrotu kapitału, gdy ten wystosował swoje roszczenie w 2020 roku lub wcześniej, może się okazać, że nie będzie w stanie wyegzekwować swoich praw w przyszłości.
Odpowiedzią banków na aktualne problemy są rezygnacje z apelacji (służące obniżeniu kosztów związanych z odsetkami za zwłokę – krótszy proces to mniejsze odsetki należne kredytobiorcy, a także brak opłat związanych z apelacją) oraz… listy rozsyłane do klientów, informujące ich o obecnym stanie orzecznictwa w sprawach frankowych.
Banki „zbroją się” po niekorzystnej uchwale frankowej. Chodzi o przedawnienie roszczeń
O kwestii wspomnianej korespondencji informowaliśmy już kilkukrotnie, wpierw w kontekście PKO Banku Polskiego, a później w odniesieniu do Millennium Banku. Oba banki w ostatnich miesiącach na masową skalę rozsyłają do frankowiczów pisma, w których informują o sytuacji prawnej, w jakiej ci się znajdują, a także wzywają tych klientów do… zwrotu kapitału.
Kredytobiorca w wyniku otrzymanego wezwania jest przyparty do muru: bank daje mu krótki czas, np. miesiąc, na zwrot kapitału kredytu, w razie niespełnienia roszczenia będzie naliczał odsetki ustawowe za zwłokę. Jeśli kredytobiorca chce ustrzec się pozwu, to może zrzec się roszczeń wynikających z klauzul abuzywnych zawartych w umowie lub… przystąpić do mediacji z bankiem, których celem jest zawarcie ugody.
Bankowcy wyjaśniają, że strategia ta służy ochronie interesów kredytodawców przed scenariuszem, w którym ich roszczenia dotyczące zwrotu kapitału się przedawniają. Terminy przedawnienia roszczeń banku i konsumenta diametralnie się różnią: ten pierwszy ma tylko 3 lata na wysunięcie swoich żądań wobec klienta, z kolei klient ma aż 6 lat na pociągnięcie banku do odpowiedzialności finansowej za klauzule umowne o abuzywnym charakterze.
Co ważne, początek biegu przedawnienia roszczeń stron frankowego sporu jest identyczny: należy liczyć go od chwili, w której podmiot dowiedział się, że klient rości względem niego pretensje dotyczące niedozwolonych zapisów w umowie. Jeżeli frankowicz złożył reklamację na wspomniane klauzule w roku 2020, wciąż może wystąpić wobec banku z roszczeniem ustalenia i zapłaty, i odzyskać pełną kwotę spełnionego świadczenia nienależnego. Ale bank nie ma już tego luksusu: jego roszczenie przedawniło się wraz z końcem 2023 roku.
Właśnie dlatego banki rozsyłają do kredytobiorców wspomnianą korespondencję i liczą, że to pozwoli im ustrzec się przed scenariuszem, w którym „darmowe mieszkania” dla frankowiczów stają się faktem.
Należy się spodziewać, że strategia ta zostanie rozwinięta w roku 2025. Do „zabawy” najprawdopodobniej dołączą kolejne banki, a roszczenia będą kierowane wobec kolejnych grup kredytobiorców.
Jaki będzie 2025 rok dla banków i kredytobiorców frankowych?
Rok 2025 będzie tym, w którym banki wezmą pod lupę reklamacje otrzymane od frankowiczów w roku 2022. Listu z wezwaniem do zapłaty mogą spodziewać się osoby, które przystąpiły wówczas do mediacji i nie zakończyły ich podpisaniem ugody. Banki nie będą oszczędzać kredytobiorców ze spłaconymi hipotekami – ci frankowicze są dla sektora równie groźni, co klienci z umowami, które wciąż są aktywne. Ich roszczenia nie uległy jeszcze przedawnieniu.
W 2025 roku należy również liczyć na upowszechnienie strategii bankowców polegającej na rezygnowaniu z apelacji. Już teraz można zaobserwować zwiększoną opieszałość pełnomocników prawnych banków w kontekście zaskarżania negatywnych wyroków. I nie chodzi tylko o mBank, Millennium czy PKO BP. Tym szlakiem zaczynają podążać również banki, które nie świadczą już usług na rzecz polskiego klienta detalicznego. Co jeszcze ciekawsze, strategię tę najwyraźniej zaczął testować również syndyk upadłego Getinu, który nie zaskarża już wszystkich negatywnych wyroków jak leci, a zaczyna ważyć swoje decyzje w tym zakresie.
Oto kilka wybranych przykładów spraw, w których banki nie złożyły apelacji, mimo że wyrok wydany w sądzie I instancji był dla nich bardzo niekorzystny:
- IV C 1356/19 – wyrok wydany 17 lutego 2023 roku przez Sąd Okręgowy w Warszawie, w sprawie przeciwko Getin Noble Bankowi. Spór trwał 39 miesięcy i zakończył się wygraną frankowiczki. Syndyk GNB nie zaskarżył wyroku, wobec czego ten stał się prawomocny. Sprawę klientki Getinu prowadził adwokat Paweł Borowski
- I C 1026/24 – sprawa z Sądu Okręgowego w Płocku, zakończona wyrokiem dnia 23 lipca 2024 roku, po trzech miesiącach postępowania. Pozwanym w procesie był Deutsche Bank, w związku z umową zawartą z powodami w 2008 roku. Sąd uznał umowę za nieważną, a ponadto zasądził na rzecz powodów kwotę 1.006.684,89 zł tytułem zwrotu świadczenia nienależnego. Ponieważ pozwany bank nie złożył odwołania w sprawie, wyrok jest prawomocny. Kredytobiorców z Deutsche Banku reprezentował adw. Paweł Borowski
- II C 348/22 – wyrok wydany 1 października 2024 roku przez Sąd Okręgowy w Łodzi, przeciwko PKO Bankowi Polskiemu. Spór trwał 32 miesiące i zakończył się spektakularnym sukcesem frankowiczów: pozwany bank musi im oddać kwoty 208.791,59 zł, 52.406,73 CHF oraz kwotę 27.543,05 zł, i to wraz z odsetkami za opóźnienie, liczonymi od 31 marca 2022 roku do dnia zapłaty. Tu również bank nie wniósł apelacji, dzięki czemu wyrok się uprawomocnił. Kredytobiorcy byli reprezentowani przez adw. Jacka Sosnowskiego oraz adw. Annę Jagielską z Kancelarii Sosnowski Adwokaci i Radcowie Prawni
PODSUMOWANIE:
Wszystko wskazuje na to, że w 2025 roku banki będą kontynuować rozwijanie strategii zapoczątkowanych w roku 2024. Spodziewamy się, że skoncentrują się przede wszystkim na dopilnowaniu, by ich roszczenia dotyczące zwrotu kapitału kredytu się nie przedawniły. Wiele uwagi poświęcą z pewnością analizowaniu tego, co w ostatecznym rozrachunku bardziej im się opłaca: odstępowanie od apelacji, czy może jednak brnięcie w procesy, ze świadomością, że zainwestowane w to środki najprawdopodobniej już do nich nie wrócą pod żadną postacią.
Z kolei frankowicze powinni nastawić się na to, że ich skrzynki pocztowe będą puchnąć od korespondencji wysyłanej przez banki, zarówno tej dotyczącej próśb o ugodę, jak i wezwań do zapłaty. Jedno jest pewne: nadchodzący rok będzie bardzo pracowity dla prawników, zarówno tych reprezentujących banki, jak i wspierających stronę konsumencką. Trwać będzie wojna na argumenty, a także na jakość przekazu wysyłanego w stronę opinii publicznej.
Najprawdopodobniej to właśnie w 2025 roku wyjaśnią się ostatnie ważne dla frankowiczów kwestie, co jak zwykle odbędzie się przy udziale unijnego Trybunału. Kto nie pozwał jeszcze banku o nieważność umowy frankowej, powinien zadać sobie pytanie, co go jeszcze przed tym krokiem powstrzymuje. I rozwiać ewentualne wątpliwości u eksperta, jakim jest dobry prawnik.