Stało się. Znana jest wyczekiwana od października opinia Rzecznika Generalnego TSUE w słynnej polskiej sprawie C-520/21, którą Trybunał ma zająć się w związku z pytaniem prejudycjalnym zadanym przez warszawskiego sędziego. Opinia Rzecznika nie przyniosła niespodzianek – jest korzystna dla frankowiczów i otwiera im szerzej niż kiedykolwiek drzwi do sankcji darmowego kredytu. I choć media podkreślają, że opinia to nie to samo, co orzeczenie TSUE, należy wziąć pod uwagę, że stanowisko Rzecznika na ogół pokrywa się z sędziowskim. Czy banki mogą jeszcze uniknąć odpowiedzialności finansowej za proceder frankowy?
- Rankiem 16 lutego rozpoczęło się posiedzenie TSUE w sprawie C-520/21, na którym Rzecznik Generalny zaprezentował swoją opinię
- Jest ona zbieżna z tym, czego spodziewali się eksperci, czyli zgodna z założeniami unijnej dyrektywy 93/13/EWG
- Zdaniem Rzecznika Generalnego bank nie powinien zarabiać na unieważnionym przez sąd kredycie frankowym, gdyż stałoby to w sprzeczności z unijnym prawem
- W zupełnie innej sytuacji jest sam kredytobiorca, którego roszczenia o waloryzację zasądzonych świadczeń nie są sprzeczne z prawem UE
- Wyrok TSUE w sprawie C-520/21 powinien zapaść za kilka miesięcy.
Banki jednak bez wynagrodzenia za korzystanie z kapitału?
Gdy stało się jasne, że TSUE nie podejmie decyzji w sprawie C-520/21 na październikowym posiedzeniu, wszyscy z niecierpliwością wyczekiwali opinii Rzecznika Generalnego. To wysoki urzędnik Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, który opiniuje sprawy wpływające do tej instytucji.
Opinia Rzecznika daje zainteresowanym pewne pojęcie, jak może kształtować się wyrok TSUE, chociaż sama w sobie wyrokiem nie jest. Co ustalił Rzecznik w sprawie C-520/21, która w polskiej przestrzeni publicznej funkcjonuje jako „sprawa o wynagrodzenie za bezumowne korzystanie z kapitału”?
Zdaniem Rzecznika bank nie może ubiegać się od kredytobiorcy o jakąkolwiek opłatę ponad zwrot kapitału kredytu, ponieważ byłoby to sprzeczne z prawem Unii Europejskiej. Jednocześnie nic nie stoi na przeszkodzie, aby to konsument ubiegał się od banku o opłatę za korzystanie z nienależnie pobranych świadczeń.
Doszło więc do kuriozalnej sytuacji, której inicjatorami są same banki. Konstruując na potrzeby sporów frankowych swoje bezpodstawne roszczenia o wynagrodzenie za bezumowne korzystanie z kapitału, doprowadziły do sytuacji, w której roszczenie to jest im nienależne, zaś należy się ich sądowym przeciwnikom. Sytuacja więc wymknęła się bankom spod kontroli i obróciła przeciwko nim jak w dobrym filmie akcji.
To znakomita wiadomość dla frankowiczów, którzy są obecnie stroną pozwaną w sprawach zainicjowanych przez bank. Takich osób mogą być w Polsce tysiące. Pod koniec zeszłego roku przez Polskę przeszła istna fala tzw. kontr pozwów o wynagrodzenie za korzystanie z kapitału – banki w ten sposób starały się zabezpieczyć swoje interesy, nie dopuszczając do przedawnienia roszczeń.
Dziś już wiadomo, że najprawdopodobniej ich trud był daremny – jeśli sędziowie TSUE podzielą opinię Rzecznika, banki nie będą miały czego szukać w sądach – sankcja darmowego kredytu stanie się faktem.
Kiedy zapadnie właściwe orzeczenie w niniejszej sprawie? Powinno to mieć miejsce w połowie bieżącego roku, najpóźniej na jesieni. Co ciekawe, w grudniu 2022 roku do TSUE wpłynęło bliźniaczo podobne pytanie prejudycjalne, tym razem sądem odsyłającym jest warszawski SO. Sędzia zadający pytanie chciałby wiedzieć, czy bankowi należna jest opłata za bezumowne korzystanie z kapitału – chodzi o sprawę, którą bank założył kredytobiorcy ubiegającemu się o waloryzację świadczenia po unieważnieniu umowy. W obu przypadkach stroną sporu jest Millennium Bank.
Choć sprawy C-520/21 i C-756/22 są do siebie niezwykle podobne, nie zostały połączone. Pierwszego posiedzenia TSUE w tej drugiej nie powinniśmy raczej spodziewać się wcześniej niż na początku przyszłego roku.
Czy banki są zdolne do absorpcji kosztów ryzyka prawnego spraw frankowych?
Prokonsumencka opinia Rzecznika nie stanowi zaskoczenia dla sektora bankowego, choć z pewnością nie jest czymś miłym. Wg KNF sankcja darmowego kredytu pociągnie za sobą wielomiliardowe koszty po stronie sektora bankowego – jeśli wierzyć wyliczeniom Nadzoru, mogą one wynieść nawet 100 mld zł i skutkować upadłością któregoś z podmiotów. Eksperci pytani o ten scenariusz wskazują, że wyliczenia nie uwzględniają dotychczasowych, pokaźnych przecież rezerw na ryzyko prawne związane z frankami, które wynoszą już 40 mld zł.
Warto też zauważyć, że tylko część frankowiczów zdecydowała się jak dotąd na zakwestionowanie swojej umowy kredytowej. W sądach toczy się obecnie ok. 100 tys. sporów o franki, tymczasem aktywnych umów frankowych może być ok. 350 tys. Liczba uprawnionych do złożenia pozwu jest znacznie większa – na przestrzeni lat banki udzieliły ok. 700 tys. kredytów o franki, większość to zobowiązania zaciągnięte przez konsumentów, a w związku z tym roszczenia kredytobiorców nie uległy jeszcze przedawnieniu.
To od chęci kredytobiorców do składania pozwów będzie zależeć, ile banki faktycznie zapłacą za sankcję darmowego kredytu. Zdaniem niezależnych ekspertów realny koszt rozwiązania problemu wadliwych umów wyniesie ok. 60-80 mld zł i nie powinien zachwiać działalnością banków, zwłaszcza jeśli KNF wykaże się wyrozumiałością w kwestii chwilowego spadku wskaźników kapitałowych, a sami kredytodawcy dostaną czas na dowiązanie odpowiednich rezerw.
Podobne opinie płyną z obozu władzy. Przed wydaniem opinii przez Rzecznika Generalnego wiceminister finansów Piotr Patkowski powiedział, że w razie niekorzystnego dla sektora wyroku TSUE banki będą miały czas na budowę kapitałów, a samo orzeczenie, podobnie jak to w sprawie Raiffeisen vs. Dziubak, nie wywoła natychmiastowych konsekwencji. Patkowski zauważył też, że banki zawiązały już blisko 40 mld zł rezerw na ryzyko prawne kredytów waloryzowanych kursem waluty obcej i najprawdopodobniej będą musiały dowiązać drugie tyle.
Niepokojące doniesienia dochodzą jednak ze środowisk powiązanych z instytucjami odpowiedzialnymi za stabilność sektora. Parę dni temu Puls Biznesu opublikował informację mówiącą o tym, że instytucje te planują projekt ustawy odbierającej frankowiczom korzyści finansowe wynikające z wyroków sądu i szukają dla swojego pomysłu odpowiedniego promotora. Ponieważ plan ten w sposób rażący godzi w interesy konsumentów, trudno oczekiwać, aby jakaś grupa posłów była chętna na firmowanie tego przedsięwzięcia swoim szyldem, zwłaszcza w roku wyborczym, gdy politycy przypominają sobie o suwerenie i jego potrzebach.
Istnieje koncepcja, wg której instytucje nadzorujące mają chęć „ożenić” z projektem prezydenta RP, swego czasu gorącego zwolennika systemowego rozwiązania kwestii franków.
Czy prezydent, który wciąż cieszy się dużą sympatią elektoratu, zdecyduje się wystąpić przeciwko wielotysięcznej grupie poszkodowanych w procederze frankowym? Należy uznać to za mało prawdopodobne, choć bez wątpienia warto bacznie obserwować to, co dzieje się w bankowych kuluarach, gdyż wygląda na to, że sektor prędko nie złoży broni i wciąż jeszcze będzie szukał sposobu na „odkucie się” kosztem kredytobiorców.