Do tej pory w polskim sądownictwie nie padło stwierdzenie, że kredyt we frankach to swap waluty, aż do momentu ogłoszenia wyroku przez warszawski Sąd Okręgowy, który jako pierwszy nie nazwał kredytu we frankach jako kredyt. Przedstawił, że jest to swoisty instrument finansowy. Zdaniem sądu dokonana waloryzacja w kredycie indeksowanym w przypadku franka szwajcarskiego jest po prostu swapem walutowo-procentowym.
Sąd Warszawki wyznaczył nowy kierunek?
Mecenas Barbara Garlacz, która prowadzi sprawę przedsiębiorcy posiadającego kredyt we frankach, wskazała, że orzeczenie sądu warszawskiego to jedno z najlepszych uzasadnień wyroków, jakie padły w procesach wytyczonych przez frankowiczów.
Wskazuje, że odniósł się on do sedna problemu, czyli do instrumentu finansowego, na którym się opierają. W swojej ocenie, sąd, wziął pod uwagę przede wszystkim aspekty finansowo-ekonomiczne, a także mechanikę techniczną kredytu waloryzowanego do franka szwajcarskiego. Sąd dokonał oceny opierając się na przepisach prawa finansowego.
Wyrok sądu jest bardzo korzystny. Zawarta umowa została uznana za nieważną, która rzutuje na zasady współżycia społecznego. Sędzia argumentuje, że bank podczas udzielenia kredytu dla przedsiębiorcy ze stawką WIBOR, wyrażonego w złotówkach, który był jednocześnie połączony ze swapem. Wówczas doszło do zmiany stawki WIBOR na LIBOR.
Swap jest to umowa zawarta pomiędzy partnerami, która reguluje zasady dokonywania płatności, które są określane poprzez konkretny parametr rynku (stopa procentowa, kurs walut).
Wyrok sądu warszawskiego był wcześniej w Polsce nie spotykany. Choć nie jest jeszcze prawomocny, to stanowi kolejny wyznacznik drogi dla frankowiczów, którzy podejmują się sądowej batalii z bankami. Jest także szansą dla frankowiczów, którzy nie mogli skorzystać ze statusu konsumenta i zapisów abuzywnych zawartych w umowach.
Czy to wyznacznik dla innych sędziów?
Sąd warszawski dał realną nadzieję dla innych przedsiębiorców. Wskazując, że waloryzacja do franka to swoisty swap walutowo-procentowy. Sąd argumentował, że brak skonkretyzowanej informacji dla klienta o tym instrumencie i możliwych ryzykach jest podstawą do unieważnienia umowy.
Ten wyrok jest całkowicie odmienny dla stanowiska Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, który wskazał, że transakcje walutowe, które przeprowadzane są w ramach kredytu denominowanego nie stanowią instrumentu finansowego. Z kolei sąd warszawski wskazuje, że wspomniany w tym orzeczeniu instrument nie odnosił się do transakcji CIRS.
Co więcej wyrok nie odnosi się wyłącznie do tej kwestii. Wskazuje także, że bank nie informował kredytobiorcy o tym, że istnieje spore ryzyko walutowe. Kolejnym błędem był brak poinformowania o możliwości zabezpieczenia pozycji walutowej. Sąd zakwestionował także zapisy odnoszące się do kursu tej waluty, ochoczo promowane przez banki.
Mecenas Garlacz przypomina, że skutki ekonomiczne waloryzacji podnoszone są w sądach cywilnych już od 2015 r. Jednak dopiero ostatnie wydarzenia przedstawiają spójność w poglądach z sądami.
Sędziowie popierają frankowiczów
W ostatnim czasie pojawia się coraz więcej wyroków, które diametralnie zmieniają sytuację frankowiczów i banków. Połowa lutego przyniosła przełomowy wyrok. Bardzo ciekawie odniósł się do umowy kredytowej oferowanej przez Millenium. Wskazał, że po unieważnieniu umowy należy oddać klientowi zapłacone raty, a także nie zachodzi przesłanka do potrącania kwot, które pozostały wypłacone frankowiczowi.
W praktyce, unieważnienie umowy, obliguje bank do zwrotu wpłaconych kwot przez klienta, a jednocześnie nie musi on oddawać w zamian pożyczonej kwoty. Zwrotu tych środków należy oddzielnie egzekwować, nieraz sądowo.
Nie mniej jednak, wszyscy oczekują 25 marca. Przedstawienie stanowiska Sądu Najwyższego pozwoli na wyjaśnienie pojawiających się nieścisłości w umowach i wyrokach. Największą zagwozdką jest sposób rozliczenia kredytu frankowego po uznaniu go za nieważny lub odfrankowiony. Decydujący będzie aspekt, czy bank może wnosić swoje roszczenia z uwagi na bezumowne korzystanie z powierzonego kapitału.