Czy sąd, rozpatrując sprawę z powództwa banku o zwrot kapitału, którą zainicjowano po upływie terminu przedawnienia roszczeń, powinien brać pod uwagę art. 117(1) kc i może uznać powództwo, argumentując to względami słuszności? Pytanie o tę kwestię wpłynęło niedawno do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej od jednego z warszawskich sędziów. Frankowicze i ich pełnomocnicy prawni z niecierpliwością czekają na wyrok w tej sprawie. Bo choć może się wydawać, że frankowa linia orzecznicza jest już jednolita, to wciąż zdarzają się przypadki, w których pojedynczy sędziowie sprawiają wrażenie, jakby przespali ostatnie lata i nie zauważyli szeregu prokonsumenckich wyroków TSUE w obszarze bezpośrednio dotyczącym ważności kredytów w CHF. Wbrew pozorom nie chodzi tylko o kwestię przedawnienia, o czym więcej w tekście. Dziś zajmiemy się tym, co w sprawach frankowych wciąż wymaga pewnego doprecyzowania.
- Gdy kredytobiorca występuje wobec banku z pozwem o ustalenie i zapłatę, ten w odpowiedzi kieruje zwykle kontrpowództwo o zwrot kapitału. Bardzo ważne jest jednak, by bank, występując z roszczeniem, zrobił to we właściwym terminie, czyli do 3 lat od zaznajomienia się z żądaniami kredytobiorcy
- Ponieważ banki przez długi czas wierzyły, że bieg terminu przedawnienia ich roszczeń rozpoczyna się dopiero od momentu stwierdzenia trwałej bezskuteczności umowy, w wielu przypadkach zwlekały z pozwami o zwrot kapitału. W efekcie część roszczeń banków może być już przedawniona
- Krajowi sędziowie nie mają jednolitego stanowiska w kwestii tego, co zrobić z roszczeniem banku, które zostało złożone w ponad 3 lata od otrzymania pozwu o ustalenie i zapłatę. Niektórzy bronią interesów banków poprzez powoływanie się na tzw. względy słuszności
- Spory rozstrzał w orzecznictwie w zakresie przedawnienia roszczeń to niejedyny problem polskich sądów. Niektórzy orzecznicy mają kłopot z odpowiednim naliczaniem odsetek ustawowych za zwłokę, a nawet z prawidłową oceną ważności umowy. Czy frankowicze pokrzywdzeni przez antyeuropejskie wyroki zaczną w końcu pozywać Skarb Państwa?
Jeden na stu frankowiczów przegrywa spór z bankiem o nieważność umowy. Z czego to wynika?
Zwykle w naszych tekstach podkreślamy pewność orzeczniczą w kwestii abuzywności, a w konsekwencji nieważności umów kredytowych waloryzowanych kursem CHF. Podajemy statystyki, z których wynika, że 99 proc. frankowiczów prawomocnie wygrywa swoje procesy z bankami. Dziś jednak spojrzymy na sytuację w sądach nieco inaczej.
W 2024 roku, mimo kilkunastu jednoznacznie prokonsumenckich wyroków TSUE i podjęcia przez pełny skład Izby Cywilnej Sądu Najwyższego tzw. dużej uchwały frankowej, jeden na stu kredytobiorców przegrywa swój spór z bankiem. Dlaczego tak się dzieje? Czy ci kredytobiorcy źle określili roszczenie w pozwie? Czy ich umowy odbiegały od standardu? A może to niekonsumencki cel kredytu spowodował, że sąd oddalił ich powództwo o ustalenie nieważności umowy?
Przyczyny tego stanu rzeczy są złożone. Oczywiście, zdarza się, że frankowicz, nie zdając sobie sprawy ze stopnia skomplikowania procesu sądowego, zatrudnia niedoświadczonego adwokata, który obiera złą strategię procesową, nieumiejętnie argumentuje roszczenia klienta i w konsekwencji przegrywa spór. Bywa też tak, że na przeszkodzie do unieważnienia kredytu stoi jego cel, w większej części związany z prowadzoną działalnością gospodarczą.
Ale bywają też takie przypadki, w których kredytobiorca zatrudnił jednego z najlepszych frankowych prawników, kredyt zaciągnął na cel wyłącznie prywatny, a mimo to przegrał z bankiem w sądzie. Zwykle do takich incydentów dochodzi wówczas, gdy sprawa o ustalenie i zapłatę trafia na biurko sędziego, który nie przyjmuje do wiadomości unijnego orzecznictwa dotyczącego spraw frankowych.
Nie wszyscy krajowi sędziowie są entuzjastami unijnego orzecznictwa. Ofiarami ich podejścia padają frankowicze
O przypadkach niestosowania się sędziów do wyroków TSUE informuje na swoich social mediach m.in. Kancelaria Czabański Wolna-Sroka. Jeden z wpisów, datowany na 6 sierpnia br., poświęcony jest sprawie VI ACa 21/23, rozpatrzonej dnia 13 marca 2024 roku przez sędziego Sądu Apelacyjnego w Warszawie, Jacka Sadomskiego. Umowa kredytobiorców wprawdzie została uznana za nieważną, i to przez sądy obu instancji, ale kredytobiorcy nie są zadowoleni z tego, w jaki sposób sąd naliczył na ich rzecz korzyść odsetkową.
Sąd zdecydował, że odsetki powinny być naliczane od 2020 roku, z czym kredytobiorcy nie chcieli się zgodzić – wezwanie do zapłaty doręczyli bankowi jeszcze w 2015 roku, natomiast pozew o nieważność został wysłany w roku 2016. W opinii sądu ani złożone wezwanie, ani ów pozew nie precyzowały roszczeń kredytobiorców w wystarczająco jasny sposób, by któryś z tych dokumentów mógł wywołać skutek w postaci naliczania ustawowych odsetek za zwłokę.
Zdaniem sądu odpowiednim momentem na rozpoczęcie naliczania korzyści odsetkowej była dopiero modyfikacja powództwa, datowana właśnie na 2020 rok. Kancelaria reprezentująca frankowiczów w oczywisty sposób się z tym nie zgadza, jednak nie może w imieniu klientów wnieść skargi kasacyjnej do Sądu Najwyższego z uwagi na zbyt niską wartość oddalonego roszczenia, która nie przekracza 50 tys. zł.
Jedyne, co frankowicze mogą w tej sytuacji zrobić, to złożyć skargę do SN z prośbą o stwierdzenie niezgodności z prawem prawomocnego orzeczenia. Jak informuje adwokat Jacek Czabański na Facebooku, pozytywne rozpatrzenie tej skargi otworzy kredytobiorcom drogę do pozwania Skarbu Państwa o odszkodowanie.
Sąd w Pile utrzymuje frankową umowę w mocy, a decyzję podpiera… wyrokami TSUE
Jeszcze bardziej bulwersujący jest przykład sprawy XIV C 160/22, rozpatrzonej dnia 21 lutego 2024 roku przez sędziego Sądu Okręgowego w Poznaniu (XIV Zamiejscowy Wydział Cywilny w Pile), Przemysława Okowickiego. Na opis tego przypadku natknęliśmy się na profilu facebookowym „pozwałemBank”.
W niniejszej sprawie, skierowanej do sądu w lutym 2022 roku, kredytobiorcy domagali się ustalenia nieważności swojej umowy oraz zwrotu świadczenia nienależnego. Oba roszczenia zostały przez sąd oddalone, a jedynym ukłonem w stronę powodów jest to, że nie obciążono ich kosztami postępowania sądowego.
Sędzia w uzasadnieniu do wyroku dwoił się i troił, aby podeprzeć swoją decyzję orzeczeniami TSUE. Co ciekawe, wybierał głównie orzeczenia pochodzące sprzed 2020 roku. Trudno to jakkolwiek logicznie uzasadnić – sędzia posługuje się wyrokami sprzed lat, w dodatku takimi, które w większości zostały wydane w sprawach spoza Polski. To zastanawiające, biorąc pod uwagę, że sprawa, o której piszemy, jest świeża i już w momencie, w którym kredytobiorcy skierowali ją do sądu, ten miał do dyspozycji cały wachlarz unijnych wyroków odnoszących się do polskiego podwórka. W momencie rozsądzania tej konkretnej sprawy wyroków TSUE wydanych w odniesieniu do polskich frankowiczów było kilkanaście – i WSZYSTKIE były prokonsumenckie.
W uzasadnieniu sędzia polemizuje z postanowieniami unijnej dyrektywy 93/13, ponadto uznaje, że bank nie dopuścił się w relacji z konsumentem uchybień, a sama umowa nie była sprzeczna z art. 69 ustawy Prawo Bankowe. Pełna treść uzasadnienia dostępna jest na stronie Ministerstwa Sprawiedliwości. Dlaczego warto zapoznać się z tokiem myślenia sędziego Okowickiego? A dlatego, że nie jest to jedyny przypadek sędziego, który udaje, że orzecznictwo unijne w sprawach frankowych nie zmieniło się w ostatnich latach ani na jotę.
Do Trybunału Sprawiedliwości UE trafiły kolejne kluczowe dla frankowiczów zagadnienia
Z naszych prywatnych analiz wynika, że część sędziów ma podstawowe problemy z właściwą oceną abuzywności klauzul indeksacyjnych, jak i ze starannym sprawdzeniem tego, czy bank wypełnił ciążące na nim obowiązki informacyjne wobec konsumenta. Niektórzy w dalszym ciągu ignorują wyroki TSUE w sprawach C-140/22 i C-28/22, wydane w grudniu 2023 roku, i – zasądzając korzyść odsetkową po uznaniu umowy za nieważną, kierują się głównie wnioskami z uchwały SN o sygnaturze III CZP 6/21, pochodzącej z maja 2021 roku! Dobrym tego przykładem jest pierwszy ze skomentowanych przez nas wyroków.
Niemniej problematyczną kwestią dla sędziów jest to, czy bank może żądać zwrotu kapitału kredytu (i w dodatku naliczać odsetki ustawowe za zwłokę, jeśli klient nie spełni roszczenia) w sytuacji, w której sąd nie zdecydował jeszcze prawomocnie o nieważności umowy, na podstawie której ten kapitał został klientowi wypłacony.
Pytania prejudycjalne odnoszące się do tej problematyki zostały już wysłane do TSUE przez jednego z warszawskich sędziów. Liczymy, że odpowiedź, która nadejdzie z Luksemburga, rozwieje wątpliwości w tym zakresie, chociaż nie jesteśmy pewni, czy aby na pewno będzie to wystarczająca wskazówka dla tych sędziów, którzy z maniakalnym wręcz uporem ignorują to, co w sprawach frankowych ustala Trybunał.
Czy bank, którego roszczenie jest przedawnione, może mimo to odzyskać kapitał kredytu?
Jedną z istotniejszych kwestii do uregulowania jest to, czy zgodne z dyrektywą unijną 93/13/EWG jest ignorowanie przez sąd oczywistego przegapienia przez bank obowiązującego go terminu przedawnienia roszczeń.
Chodzi o tzw. względy słuszności, czyli art. 117(1) kodeksu cywilnego, pozwalający w wyjątkowych sytuacjach zasądzić zwrot świadczenia na rzecz podmiotu, który spóźnił się z wysunięciem swojego roszczenia. Banki masowo próbują dziś skorzystać z tego właśnie przywileju, by odzyskać kapitał kredytu w sprawach, w których z opóźnieniem złożyły pozew lub wysłały przedsądowe wezwanie do zapłaty.
Jak dotąd wiadomo o przynajmniej trzech przypadkach nieuznania przez sądy argumentacji banków. W sprawach, o których mowa (rozpatrzonych przez sądy okręgowe w Poznaniu, Warszawie i Słupsku) roszczenia banków zostały oddalone właśnie z uwagi na przegapienie, i to znaczne, terminu przedawnienia roszczeń. W sprawie słupskiej bank przegapił termin aż o 4 lata – nie mówimy tu więc o kilkudniowym czy nawet kilkumiesięcznym spóźnieniu, które dałoby się jeszcze jakoś sensownie wytłumaczyć. Wyrok jest już prawomocny.
Czy frankowicze mogą spodziewać się wyroku TSUE w sprawie zasądzania na rzecz banku zwrotu świadczenia w przypadku przedawnienia jego roszczeń? Okazuje się, że owszem – jeden z sędziów XXVIII Wydziału Cywilnego SO w Warszawie dnia 30 października 2024 roku wysłał dwa pytania prejudycjalne w tej właśnie kwestii.
Jest więc nadzieja na to, że w perspektywie kilkunastu miesięcy te zagadnienia nie będą już budzić wątpliwości.
Ministerstwo Sprawiedliwości chce szkolić sędziów, by uniknąć pozwów przeciwko Skarbowi Państwa?
Problem niejednolitego orzecznictwa w sprawach, które – dzięki bogatemu katalogowi wyroków TSUE – są już absolutnie jasne, najwidoczniej zauważyli rządzący. Ministerstwo Sprawiedliwości już od kilku miesięcy zapewnia, że będzie kładło nacisk na szkolenia sędziów z zakresu stosowania prawa europejskiego w praktyce. Informacja ta początkowo przeszła bez echa – media najwyraźniej uznały, że szkolenia te mają przede wszystkim służyć wdrożeniu nowych sędziów w meandry spraw frankowych. Tymczasem jednym z powodów organizacji tych szkoleń może być właśnie chęć wpuszczenia świeżego powietrza do gabinetów tych orzeczników, którzy w swojej praktyce zatrzymali się gdzieś w okolicach roku 2017.
Wszak alternatywą jest produkcja przez tych sędziów kolejnych antyunijnych wyroków, co w przyszłości może skutkować tym, że poszkodowani w ten sposób kredytobiorcy upomną się o swoje prawa, składając pozwy przeciwko Skarbowi Państwa.
PODSUMOWANIE:
Choć zdecydowana większość sędziów bez oporu stosuje się do wyroków Trybunału Sprawiedliwości UE, to są od tej reguły pewne wyjątki. Frankowicz chcący unieważnić swoją umowę wciąż może natknąć się na sędziego, który albo nie rozumie, albo nie przyjmuje do wiadomości ostatnich orzeczeń TSUE odnoszących się do polskich umów pseudowalutowych.
Oczywiście kredytobiorcy, którzy padną ofiarą przestarzałej myśli orzeczniczej, nie są całkowicie bezbronni. Mogą skarżyć prawomocne wyroki do Sądu Najwyższego, a w skrajnych przypadkach, po wyczerpaniu krajowej ścieżki orzeczniczej, przysługuje im skarga do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu.
Niewykluczone, że w przyszłości kredytobiorcy poszkodowani przez wyroki sędziów niestosujących się do unijnego orzecznictwa, celem uzyskania odszkodowania, będą pozywać Skarb Państwa. Wiele wskazuje jednak na to, że rządzący chcą uniknąć tego scenariusza i już myślą nad tym, jak przekonać nieprzychylnych konsumentom sędziów do tego, by przyjęli do wiadomości, że Polska, jako członek Wspólnoty Europejskiej, musi stosować się do unijnego prawa.