Ostatnie 3 lata zdecydowanie należały do frankowiczów – przed TSUE, Sądem Najwyższym i sądami powszechnymi wywalczyli dla siebie, co się dało, pozbawiając banki jakichkolwiek złudzeń co do możliwości uwolnienia się od odpowiedzialności za nieuczciwe umowy. Ten i przyszły rok mogą z kolei należeć do konsumentów, którzy kwestionują w sądach umowy kredytów oraz pożyczek gotówkowych, domagając się dla siebie sankcji kredytu darmowego. 13 lutego 2025 roku przed TSUE zapadł pierwszy wyrok w sprawie polskiej, związanej z roszczeniami wynikającymi z SKD. W zeszłym roku do Trybunału wpłynęło naprawdę sporo pytań o sankcję, których zakres jest bardzo zróżnicowany, co może (i powinno) niepokoić banki. Na część z tych pytań odpowiedź paść może jeszcze w bieżącym roku. Jeżeli linia obrana przez TSUE będzie w 100 proc. prokonsumencka, to zagrożonych może być ok. 15 mln umów o łącznej wartości 175 mld zł. Czy banki mogą jakość uniknąć tego scenariusza?
- Dnia 23 stycznia 2025 roku TSUE wydał wyrok w sprawie C-677/23, w której organem odsyłającym był sąd słowacki. Trybunał potwierdził, że instytucja kredytowa ma obowiązek wyraźnie określić założenia, na jakich opiera obliczenia RRSO
- Ustalenia TSUE ze sprawy słowackiej zostały wzmocnione trzy tygodnie później, przy okazji wyroku dla polskiej sprawy C-472/23. Trybunał dodatkowo potwierdził, że sankcja, jaką przewiduje polskie prawo za uchybienia w umowie kredytu, jest proporcjonalna
- 20 września 2024 roku Sąd Rejonowy we Włodawie postanowił skierować do TSUE dwa pytania prejudycjalne, z których szczególną wagę ma to pierwsze. Odnosi się ono bowiem do kwestii oprocentowania pozaodsetkowych kosztów kredytu
- Obecnie banki uparcie twierdzą, że praktyka polegająca na kredytowaniu kosztów kredytowych jest w pełni legalna. Pytanie, czy TSUE zgodzi się z tym poglądem. Jeśli nie, miliony umów pozostających w obrocie prawnym mogą zostać objęte sankcją kredytu darmowego.
Polacy ubiegają się o sankcję kredytu darmowego. Gra toczy się o 15 mln umów
Polscy kredytobiorcy mają coraz mniej wyrozumiałości dla abuzywnych praktyk sektora bankowego. Wnikliwie analizują zawarte umowy, posiłkując się w tym celu pomocą prawników. Znalezienie istotnych uchybień w umowie skutkuje często skierowaniem roszczeń przeciwko kredytodawcy. Tak było z frankowiczami i tak jest teraz z posiadaczami kredytów oraz pożyczek konsumenckich, chronionymi przez ustawę o kredycie konsumenckim oraz przez unijną dyrektywę 2008/48/WE. To właśnie na ten drugi dokument powołują się sędziowie kierujący do TSUE pytania o to, czy roszczenia konsumentów, pozywających banki o sankcję kredytu darmowego, są zasadne.
Czym jest sankcja kredytu darmowego? To kara, z którą musi liczyć się bank opierający umowę kredytu konsumenckiego o niedozwolone postanowienia. Lub dopuszczający się uchybień podczas konstruowania tej umowy. Pod wspomnianą ustawę podpadają umowy kredytów i pożyczek konsumenckich, gotówkowych i konsolidacyjnych, w kwocie nieprzekraczającej 255 550 zł.
Nie ma przy tym znaczenia waluta, w jakiej wypłacono kredyt – a to oznacza, że z sankcji mogą skorzystać również niektórzy frankowicze czy eurowicze, oczywiście pod warunkiem, że ich umowa nie jest powiązana z hipoteką i środki z niej pochodzące zostały wydatkowane na cel prywatny. Wg najnowszych szacunków w obrocie pozostaje ok. 15 mln umów kredytów konsumenckich. Z doniesień prawników wynika, że znaczna część tych kontraktów może zawierać błędy otwierające konsumentom drogę do darmowych kredytów.
Jakie błędy w umowie mogą spowodować, że Twój kredyt będzie darmowy?
Katalog uchybień kwalifikujących umowę do SKD jest szeroki, ale doświadczenie prawników pokazuje, że zwykle banki „wykładają” się na bardzo podobnych zapisach. Najczęściej zarzuca się bankom nieprawidłowe wyliczenie RRSO, nieprzedstawienie kredytobiorcy, w oparciu o jakie kryteria wyliczany jest ten parametr, a także błędne określenie całkowitej kwoty kredytu.
Powszechną, aczkolwiek kontrowersyjną praktyką stosowaną przez polskie instytucje finansowe jest kredytowanie kosztów kredytu i pobieranie od nich odsetek. W ten sposób bank zarabia już nie tylko na odsetkach od użyczonego kapitału i na prowizji, ale również na odsetkach od tej prowizji, doliczonej klientowi do kwoty kredytu.
Banki utrzymują, że postępują w sposób w pełni zgodny z prawem. Z kolei prawnicy strony konsumenckiej mają co do tego bardzo duże wątpliwości. Sprawie już wkrótce przyjrzy się TSUE – we wrześniu Sąd Rejonowy we Włodawie wydał postanowienie o skierowaniu do Trybunału dwóch pytań prejudycjalnych. Pierwsze dotyczy właśnie możliwości objęcia oprocentowaniem pozaodsetkowych kosztów kredytu. W drugim pytaniu sąd dąży do ustalenia, czy bank musi informować konsumenta o tym, że kwota stanowiąca podstawę do obliczenia odsetek różni się od tej, która została temu konsumentowi faktycznie wypłacona. Sprawa otrzymała sygnaturę C-744/24.
TSUE kontra sankcja kredytu darmowego: omawiamy dwa nowe wyroki
W 2025 roku zapadły jak dotąd dwa ważne wyroki Trybunału odnoszące się do sankcji kredytu darmowego. Pierwszy, wydany 23 stycznia 2025 roku, dotyczy sprawy słowackiej (C-677/23), w której sąd odsyłający pytał o:
- to, czy bank ma obowiązek wyraźnego określenia czasu trwania umowy kredytowej, czy może wystarczy, że konsumentowi dana jest możliwość samodzielnego obliczenia okresu jej obowiązywania w oparciu o postanowienia umowne (chociażby przy pomocy liczby miesięcznych rat)
- to, czy założenia, które bank zastosował celem obliczenia rocznej rzeczywistej stopy oprocentowania, muszą być wyraźnie oznaczone w umowie jako założenia przyjęte do obliczenia tego wskaźnika, ewentualnie czy wystarczy, że konsument ma możliwość samodzielnie ustalić odpowiednie założenia przyjęte do obliczenia RRSO, bazując na postanowieniach umownych.
Odpowiedź TSUE można streścić następująco:
- nie ma obowiązku, aby umowa kredytowa wyraźnie określała czas trwania umowy, ale tylko wtedy, gdy warunki umowne pozwalają konsumentowi na samodzielne określenie tego czasu, w sposób pewny i nienastręczający mu trudności
- założenia przyjęte przez bank do obliczenia RRSO muszą zostać wyraźnie określone w umowie kredytowej, przy tym nie uważa się za wystarczające do spełnienia obowiązku informacyjnego, że konsument może sam je ustalić na drodze badania warunków umownych.
Co z tego wynika? Ano tyle, że w przypadku RRSO kredytobiorca nie musi umieć czytać między wierszami. Bank ma obowiązek przedstawić mu dane pozwalające na określenie tego wskaźnika w sposób zwięzły i zrozumiały.
Podobny charakter ma wyrok w sprawie polskiej, który zapadł przed TSUE 13 lutego 2025 roku. Chodzi o sprawę C-472/23, w której padły ze strony organu odsyłającego (był nim Sąd Rejonowy w Warszawie) trzy pytania:
- pytanie nr 1 dotyczy obowiązku informacyjnego po stronie banku, a konkretnie tego, czy naruszeniem tego obowiązku będzie sytuacja, w której doszło do zawyżenia RRSO na skutek późniejszego uznania za nieuczciwe niektórych warunków zawartych w umowie
- w pytaniu nr 2 sąd dąży do ustalenia, jakie informacje musi przekazać konsumentowi bank na temat warunków, na jakich może dojść do zmiany opłat związanych z wykonywaniem umowy
- w pytaniu nr 3 chodzi o to, czy zgodna z dyrektywą 2008/48/WE jest sytuacja, w której przepisy krajowe przewidują jedną sankcję wobec banku za naruszenie nałożonych na niego obowiązków informacyjnych, niezależnie od tego, jaki będzie stopień tego naruszenia oraz jego wpływ na decyzję kredytobiorcy o wyborze danej oferty.
W przypadku pytania pierwszego TSUE uznał, że nie narusza obowiązku informacyjnego sytuacja, w której do zawyżenia RRSO doszło na skutek uznania części warunków umownych za nieuczciwe. Owszem, zarówno RRSO, jak i całkowita kwota do zapłaty powinny być sformułowane w sposób jasny i zwięzły, jednak RRSO jest parametrem obliczanym na chwilę zawarcia umowy.
Odpowiadając na pytanie drugie, Trybunał wskazał, że umowa kredytowa powinna zawierać jasny i zrozumiały opis warunków, na których dochodzi do zmian w opłatach z nią związanych. Oparcie umowy o warunki, które są dla konsumenta trudne do zweryfikowania, może zostać uznane za naruszenie obowiązku informacyjnego. Do takiej sytuacji może dojść wtedy, gdy przeciętny konsument nie ma możliwości weryfikacji, czy istotnie wystąpiły okoliczności usprawiedliwiające zmiany, a także tego, jak owe zmiany mogą wpłynąć na wysokość opłat. Ocenę, czy do takiej sytuacji doszło w indywidualnym przypadku, TSUE pozostawia w rękach sądu krajowego.
Najważniejsza dla polskich konsumentów jest odpowiedź na pytanie trzecie. TSUE potwierdził, że stosowana w polskim prawie sankcja wymierzona w banki niedopełniające obowiązków informacyjnych jest proporcjonalna.
To szczególnie ważne ustalenie z perspektywy dążeń przedstawicieli sektora bankowego do złagodzenia sankcji. Okazuje się, że według Trybunału Sprawiedliwości UE ta sama sankcja może być stosowana w przypadku naruszeń różnej wagi, generujących różne następstwa po stronie konsumenta. Bank, w przypadku udowodnienia mu naruszeń, może zostać pozbawiony zarówno prawa do odsetek, jak i do kosztów.
W sprawie SKD wypowie się także Sąd Najwyższy – ujawniamy, czego dotyczą pytania
Jakby tego było mało, 22 stycznia 2025 roku do Sądu Najwyższego wpłynęły trzy pytania o SKD, zarejestrowane pod sygnaturą III CZP 3/25. Pytania dotyczą następujących kwestii:
- przedawnienia roszczeń konsumenta z tytułu SKD – chodzi o to, czy termin na złożenie oświadczenia o skorzystaniu z SKD mija po upływie roku od wykonania umowy przez kredytobiorcę, czy może od dnia, w którym to obie strony wykonały umowę
- dopuszczalności praktyki polegającej na oprocentowywaniu pozaodsetkowych kosztów kredytu (czyli np. na pobieraniu odsetek od skredytowanej prowizji)
- możliwości zastosowania sankcji kredytu darmowego w sytuacji, w której do błędnego wyliczenia RRSO i całkowitej kwoty do zapłaty doszło na skutek obłożenia oprocentowaniem kredytowanych pozaodsetkowych kosztów kredytu.
Przyznajemy, że jest to mocny zestaw pytań.
W sądach zapada coraz więcej prawomocnych wyroków przyznających Polakom sankcję kredytu darmowego
Jak wygląda aktualnie orzecznictwo sądów powszechnych w sprawie sankcji kredytu darmowego? Na chwilę obecną linia orzecznicza dopiero się kształtuje. Prawdą jest, że do niedawna banki wygrywały ok. 80 procent procesów, w których kredytobiorcy walczyli o darmowy kredyt. Należy przy tym zwrócić uwagę, że przed 2023 rokiem spraw tego typu było niewiele, a sędziowie nie do końca wiedzieli, jak podejść do roszczeń wskazywanych w pozwach.
W tej chwili w sprawach kredytów konsumenckich dzieje się to, co w procesach frankowych po wyroku TSUE Raiffeisen vs. Dziubak. Sądy przekonują się do tego, że roszczenia konsumentów są słuszne. Doświadczone kancelarie prawne podają na swoich stronach coraz to nowe wyroki, w wyniku których bank został pozbawiony zarobku na wadliwie skonstruowanej umowie.
Część takich wyroków jest już prawomocna, jak np. ten, który zapadł 21 sierpnia 2024 roku przed Sądem Okręgowym w Warszawie. Mowa o sprawie V Ca 240/24, w której sąd II instancji zasądził na rzecz powoda kwotę 17 tys. zł, pozbawiając bank zarobku na zakwestionowanej umowie, zawierającej błędne informacje na temat wysokości odsetek, RRSO i całkowitego kosztu kredytu.
Sądy w uzasadnieniach do wyroków wyrażają wręcz zdziwienie skalą zaniedbań przedstawicieli sektora bankowego, którzy opracowując treść umów powinni przecież zawrzeć w nich wszelkie niezbędne elementy. Sędziowie dają jasno do zrozumienia, że w stworzonych wzorcach banki rozmijają się z takimi priorytetami jak prostota, przejrzystość czy precyzyjność zawartych sformułowań.
Bankowcy chcą pilnego wdrożenia nowej ustawy o kredycie konsumenckim
Banki dostrzegają zmianę kursu w krajowych sądach i szukają dla siebie opcji ucieczki od nadchodzącego ryzyka prawno-finansowego. Szans na uniknięcie odpowiedzialności upatrują w zmianach legislacyjnych. Te są im potrzebne jak najszybciej. O desperacji i zniecierpliwieniu bankowców świadczy wypowiedź prezesa ZBP, Tadeusza Białka, pochodząca z wywiadu opublikowanego na łamach portalu xyz.pl.
Gdy temat rozmowy zszedł na ustawę opracowaną w UOKiK, której projekt zakłada wprowadzenie miarkowania sankcji, prezes zaznaczył, że ze zmianą legislacyjną nie powinno się czekać do wejścia w życie ustawy, która wdroży dyrektywę CCD2. W jego opinii, jeżeli dojdzie do zaniechania we wprowadzeniu zmian, już teraz może się to negatywnie odbić na pracy wydziałów cywilnych, właśnie przez wzgląd na falę powództw o SKD.
Czy prezes ZBP istotnie tak bardzo troszczy się o stan polskiego sądownictwa? A może jest zaabsorbowany głównie kondycją samych banków, zainteresowanych jak najszybszym odejściem od sankcji w jej bieżącym kształcie? Jeśli prześledzimy, jak banki działały do niedawna w sprawach frankowych, szybko zrozumiemy, że przedstawicieli sektora w ogóle nie interesuje sytuacja wydziałów cywilnych.
Przecież te instytucje latami, z pełną premedytacją, przedłużały postępowania sądowe i dostarczały sędziom masę dodatkowej pracy, m.in. poprzez zgłaszanie długich list świadków (nierzadko ze wskazaniem błędnych adresów) czy zaskarżanie niemal każdego postanowienia, które mogłoby przełożyć się na przyśpieszenie procesu.
Ogromny wpływ na zakorkowanie sądów miały kontrpowództwa banków zawierające roszczenia dotyczące wynagrodzenia za korzystanie z kapitału (a później waloryzacji kapitału). Dziś bankowcy ronią krokodyle łzy nad kryzysem w sądach, a winą za obecny stan rzeczy obarczają… kancelarie prawne, które edukują Polaków w zakresie praw konsumenta. Doprawdy trudno o większą hipokryzję.
Banki chcą rozmyć odpowiedzialność za popełnione błędy. Dlatego atakują kancelarie prawne
Taktyka stosowana przez banki wbrew pozorom wcale nie jest głupia. Podmiotom tym chodzi bowiem o to, by społeczeństwo z całej awantury o sankcję kredytu darmowego wyniosło tylko tyle, że może ona pogorszyć sytuację krajowych sądów i przyczynić się do uprzywilejowania niektórych grup społecznych kosztem innych. Wcześniej chodziło przede wszystkim o frankowiczów, a teraz tym samym błotem są obsmarowywani posiadacze pożyczek konsumenckich. Stawką w grze jest też rozmycie odpowiedzialności za wprowadzenie abuzywnych umów na polski rynek.
Banki chcą przeforsować pogląd, zgodnie z którym te umowy są uczciwe i nie odbiegają od standardów w innych krajach Unii Europejskiej. Powodem, dla którego te kredyty są kwestionowane w sądach, ma być nadmierna aktywność kancelarii prawnych i odszkodowawczych, które zajmują się szukaniem w umowach źle postawionych przecinków, a następnie nakłaniają kredytobiorców do pozwów, obiecując im złote góry.
Sprawdźmy, ile tak naprawdę warte są te źle postawione przecinki. Za przykład niech posłuży nam umowa kredytu konsumenckiego zawarta dnia 20 lipca 2023 r., na podstawie której kredytobiorcy wypłacono kwotę ok. 184,7 tys. złotych. Różni się ona znacznie od kwoty uruchomionego kredytu, którą PKO BP określił na 247,2 tys. złotych. Bank obciążył kredytobiorcę bardzo wysokimi kosztami dodatkowymi: prowizja za udzielenie kredytu to aż 19,6 tys. zł, a kwota ubezpieczenia to – uwaga – 42,9 tys. złotych! Kredytobiorca miał spłacić swój dług wobec banku w 120 ratach. Oprocentowanie kredytu dla tej oferty wyniosło 9 procent. Ile bank zyskał na tych źle postawionych przecinkach? Trzymajcie się, Drodzy Czytelnicy. PKO Bank Polski tylko z tytułu odsetek pobranych od skredytowanych kosztów kredytowych ma osiągnąć przychód przekraczający kwotę 48 tys. złotych!
Kibicujemy TSUE, aby rozliczyło banki z tych przysłowiowych przecinków, tak aby nieznajomość zasad poprawnej pisowni nie stanęła im więcej na drodze do konstruowania uczciwych umów.
PODSUMOWANIE:
Polscy konsumenci mówią „sprawdzam” i kierują do sądów kolejne umowy kredytowe – powodom nie podoba się, że banki doliczają wysokie prowizje i opłaty dodatkowe do całkowitej kwoty kredytu, a następnie od tych doliczonych kosztów pobierają odsetki. Dzięki tej sprytnej metodzie bank na pojedynczej umowie kredytu konsumenckiego może zarobić dodatkowo nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych…
Według banków oprocentowywanie kwot, których kredytobiorca nie otrzymał do ręki, jest praktyką absolutnie normalną i uczciwą. O tym zdecydują jednak Trybunał Sprawiedliwości UE oraz Sąd Najwyższy, do których wpłynęły już pytania odnoszące się do tego zagadnienia.
Jeżeli unijne oraz krajowe organy ujmą się za polskimi konsumentami, może to mieć cały szereg pozytywnych skutków dla polskiego społeczeństwa. Kredytobiorcy otrzymają szansę na zwrot świadczenia nienależnego, a sektor zadba o większą przejrzystość umów kredytowych. Nie można też zapomnieć o wysoce prawdopodobnej poprawie bezpieczeństwa długoterminowych produktów bankowych, które obecnie są obciążone niczym nieograniczonym ryzykiem.
Wbrew temu, co głoszą bankowcy, nasz sektor stać na to, by oferować klientom lepsze produkty finansowe. Ale banki nie zrobią tego kroku, jeżeli wciąż będą miały inne, bardziej zyskowne wyjście. Rolą TSUE i sądów jest teraz to, by im to wyjście po prostu zablokować.