Niektórzy Frankowicze mają złudne wrażenie, że udało im się bardzo korzystnie rozwiązać sprawę kredytu we frankach, bo otrzymali ofertę poprowadzenia sprawy frankowej za „zero złoty”. Tego typu propozycje zakładają, że kredytobiorca nie musi nic płacić na starcie kancelarii lub podmiotowi oferującemu pomoc prawną, a rozlicza się dopiero po zakończeniu postępowania sądowego.
Wynagrodzenie w formie tzw. premii za sukces jest płatne wyłącznie w przypadku wygrania sprawy z bankiem. Teoretycznie Frankowicz przez kilka lat nie wykłada żadnych pieniędzy, a podmiot który przejął obsługę sprawy musi się wykazać, aby finalnie zainkasować honorarium.
Niestety oferta typu „zero złotych” może okazać się niebywale kosztowna. Nierzadko stoją za nimi nieprofesjonalne podmioty, które nie dają większych gwarancji na sukces. Nastawione są one na prowadzenie dużej ilości spraw niskim kosztem. Nawet jeśli znaczny odsetek postępowań przegrają, straty zrekompensuje im wysoki procent pobierany od spraw wygranych. Nie ma co liczyć, że propozycje takie to wynik szlachetnych pobudek i chęci pomocy Frankowiczom nie posiadającym pieniędzy na pozwanie banku. Po kilku latach okaże się bowiem, że za sprawę frankową przyjdzie nam słono zapłacić, nawet 50% wartości kredytu.
Przy wyborze podmiotu do obsługi sprawy frankowej trzeba zachować daleko posuniętą ostrożność, zwłaszcza przy ofertach za „zero złotych” powinno zaświecić się czerwone światełko.
Niebezpieczne oferty za „zero złotych”
Oferty obsługi sprawy frankowej bez opłaty wstępnej to często działania polegające niedomówieniach i wykorzystywaniu trudnej sytuacji osób posiadających kredyty we frankach. Potencjalnym klientom mówi się, że to propozycja idealna, bo nie trzeba wykładać własnych pieniędzy, a całość ryzyka przejmuje na siebie podmiot oferujący taką usługę.
Ofert tego typu jest w internecie coraz więcej, pojawiają się w formie reklam na portalach społecznościowych, jak i rozsyłane są na skrzynki mailowe w postaci spamu. Nic dziwnego, że wielu kredytobiorców ulega pokusie aby skorzystać z takiej „promocji”. Przez kilka następnych lat będą tkwić w nieświadomości, że po zakończeniu procesu zapłacą horrendalne kwoty za obsługę sprawy.
Na końcu procesu firma może zażądać nawet 30%-50% od kwoty korzyści, plus inne opłaty, takie jak koszty zastępstwa procesowego (kilkanaście tysięcy złotych), koszty dojazdu do sądu, opłaty za pojedyncze czynności, itp. Może się tego uzbierać sporo.
Co istotne, w wyniku kreatywnego podejścia do określania podstawy do wypłaty honorarium, procent może być pobierany od korzyści z unieważnienia umowy liczonych podwójnie (bez uwzględnienia konieczności zwrotu bankowi pożyczonego kapitału).
Zobacz: Jaki procent bierze kancelaria prawna za sprawę frankową w 2022?
Niewykluczone, że premia za sukces w takim przypadku sięgnie więcej niż połowy pierwotnej kwoty kredytu, co zobrazujemy na przykładzie.
Czym grozi skorzystanie z oferty „zero złotych”?
Załóżmy, że kredytobiorca zaciągnął kredyt o wartości 300.000 zł i do tej pory spłacił bankowi w ratach sumę 280.000 zł. Bank utrzymuje jednak, że saldo zadłużenia wynosi jeszcze 350.000 zł. Na szczęście dla kredytobiorcy sąd unieważnił umowę kredytową w oparciu o teorię dwóch kondykcji, co oznacza że bank jest zobowiązany oddać kwotę wpłaconych rat, a kredytobiorca rozliczyć się z pożyczonego kapitału.
Radość z pozytywnego wyroku będzie jednak krótkotrwała, bo Frankowicz musi zapłacić firmie prawniczej 30% premii za sukces od korzyści z unieważnienia umowy. W tym przypadku podmiot zastrzegł, że korzyścią jest zmniejszenie salda zadłużenia plus kwota oddanych przez bank rat. Tym samym, podstawą do wyliczenia premii za sukces jest 630.000 zł (280.000 zł z tytułu rat + 350.000 zł jako obniżenie salda zadłużenia do 0), tj. podwojona suma korzyści, nieuwzględniająca konieczności zwrotu bankowi pożyczonego kapitału. Rachunek, jaki wystawi kredytobiorcy firma prawnicza, to 189 tys. zł plus VAT (tylko tytułem premii za sukces), a do tego mogą dojść inne, wspomniane wyżej koszty.
Zobacz: Frankowicze MASOWO składają pozwy. Po ataku ROSJI fala pozwów WZROŚNIE
W efekcie, po zakończeniu procesu Frankowicz znajdzie się w jeszcze gorszej sytuacji niż przed jego rozpoczęciem, z dużym długiem wobec firmy prawniczej. Nie może też liczyć na wyrozumiałość, bo zadłużenie z pewnością zostanie wyegzekwowane. Podmioty oferujące usługi za „zero złotych” zwykle zabezpieczają wypłatę wynagrodzenia w formie weksla in blanco lub poprzez zgodę na poddanie się egzekucji na podstawie art. 777 kpc.
Kto stoi za nieuczciwymi propozycjami prowadzenia sprawy frankowej rzekomo za darmo?
Wraz z kolejnymi sukcesami Frankowiczów w sądach i coraz większym popytem na usługi prawnicze w tym zakresie, na rynku zaroiło się od różnej maści podmiotów deklarujących pomoc, często rzekomo za 0 zł. W dużej mierze są to podmioty działające dotąd w zupełnie innych branżach, takich jak odszkodowania czy windykacja. Próbują one konkurować z tradycyjnymi kancelariami prawnymi rzekomo niską ceną, a także możliwością skorzystania z usług bez opłaty wstępnej. Finalnie i tak okaże się, że zamiast wyłożenia kilku tysięcy na początek i maksymalnie 10% premii za sukces po wygraniu sprawy (tak jak jest to w przypadku kancelarii adwokackich lub radcowskich), firma zainkasuje co najmniej kilka razy więcej.
Trzeba wiedzieć, że klienta w sądzie może reprezentować tylko profesjonalny pełnomocnik tj. adwokat lub radca prawny, których obowiązuje etyka zawodowa. Wyświetlające się płatne reklamy ofert „zero złotych” za obsługę sprawy frankowej pochodzą najprawdopodobniej od nowych w tej branży podmiotów, które nie są tradycyjnymi kancelariami prawnymi.
Nierzadko są to firmy prowadzone w formie spółek akcyjnych lub z o.o. z minimalnym kapitałem 5 tys. zł i bardzo ograniczoną odpowiedzialnością za rezultaty powierzonych im spraw. Aby obniżyć koszty działania, zamiast adwokatów lub radców prawnych zatrudniają aplikantów i studentów prawa. Nie podlegają oni odpowiedzialności przed sądem dyscyplinarnym i nie muszą posiadać obowiązkowego ubezpieczenia OC.
Przed podjęciem decyzji o powierzeniu prowadzenia sprawy frankowej podmiotowi o wątpliwym rodowodzie, agresywnie reklamującemu się w internecie i oferującemu pozornie bardzo atrakcyjne warunki finansowe, trzeba się dobrze zastanowić. Za „zero złotych” nie da się wygrać sprawy frankowej, bo podmioty oferujące tego typu usługi są nastawione na duże zyski w przyszłości. To prawda, przez kilka lat koszty prowadzenia procesu będą wynosiły 0 zł, ale później przyjdzie zapłacić nawet kilkaset tysięcy złotych.