Frankowicze, poszukując informacji na temat przeciętnej długości postępowań o nieważność i/lub zapłatę, mogą natrafić na wiele sprzecznych danych. Z jednej strony są wprost zasypywani zatrważającymi newsami na temat przewlekłości spraw frankowych i kryzysu w sądownictwie, w którego zażegnaniu z całą pewnością nie pomaga 210 tys. toczących się procesów o kredyty w CHF. Z drugiej jednak, między innymi od nas, dowiadują się, że postępowania sądowe przyśpieszają, banki rezygnują z apelacji, a frankowicze uzyskują wyroki w swoich sprawach nierzadko w kilka miesięcy od złożenia pozwu. Jak to w końcu jest? Sądy pracują wolniej czy szybciej? I czy frankowicze mogą spodziewać się, że w ciągu najbliższych kilkunastu miesięcy nastąpi w wymiarze sprawiedliwości jakaś rewolucja, która uprości sytuację osób sądzących się z bankami? Wyjaśniamy.
- Przed kilkoma dniami Najwyższa Izba Kontroli opublikowała obszerną „recenzję” stanu polskiego wymiaru sprawiedliwości. Nie jest najlepiej: w 2023 roku Polacy musieli znacznie dłużej czekać na wyroki sądów niż 10 lat wcześniej
- Jednym z problemów, które napotkał na swojej drodze wymiar sprawiedliwości, jest oczywiście mnogość procesów, które frankowicze wytaczają bankom (i vice versa). Ministerstwo Sprawiedliwości ma pomysł na udrożnienie wydziałów cywilnych, którego niektóre elementy już są w realizacji
- Po zeszłorocznej nowelizacji kpc znacząco poprawiła się sytuacja XXVIII Wydziału Cywilnego SO w Warszawie, który wreszcie jest w stanie rozpatrywać w kwartale więcej spraw niż ich otrzymuje. To właśnie Wydział Frankowy ma być „królikiem doświadczalnym” dla resortu podczas wprowadzania zmian w sądownictwie
- Mniejszy wpływ spraw frankowych do SO w Warszawie, związany z nowelizacją kpc, oznacza większy ich wpływ gdzie indziej. Świetnym przykładem są trójmiejskie sądy, które zaczynają borykać się z tym samym problemem, który jeszcze niedawno miała Warszawa.
NIK krytycznie o stanie polskiego wymiaru sprawiedliwości: jest gorzej niż było 10 lat temu
O tym, że sytuacja w polskim sądownictwie nie jest najlepsza, Polacy wiedzą doskonale nie tylko z telewizji i gazet, ale i z doświadczenia własnego lub swoich bliskich. Na wyroki, nie tylko w sprawach cywilnych, ale i np. gospodarczych, czeka się bardzo długo. Ci, którzy liczyli, że zapowiadana przez poprzednią władzę reforma sądów odmieni opisaną sytuację na lepsze, srogo się zawiedli. A skala tego zawodu może się tylko pogłębić po lekturze analizy, którą niedawno opublikowała na swojej stronie Najwyższa Izba Kontroli.
Wg autorów analizy wymiar sprawiedliwości w Polsce znajduje się w największym od 1989 roku kryzysie. Znacznemu wydłużeniu uległ czas niezbędny do rozsądzenia spraw, które trafiają przed oblicze polskich sądów. Chodzi tu zarówno o jednostki o randze rejonowej, jak i te okręgowe. Najlepiej widać to na przykładach:
- sprawy cywilne procesowe w sądach rejonowych: średni czas trwania postępowań wydłużył się z 9,2 msc. (2013 rok) do 16,5 msc. (2023 rok)
- sprawy gospodarcze procesowe w sądach rejonowych: średni czas trwania postępowań wydłużył się z 11 miesięcy (2013 rok) do 17,7 msc. (2023 rok).
Jeszcze ciekawiej wygląda sytuacja w sądach okręgowych – tu NIK w swoim raporcie posługuje się wskaźnikiem sprawności postępowań obliczanym zgodnie z metodologią CEPEJ. Określa on liczbę dni potrzebnych na rozpatrzenie wszystkich zaległych spraw, z jednoczesnym uwzględnieniem tempa ich rozpatrywania w okresie objętym badaniem. Ogólny wskaźnik dla sądów okręgowych to 82,8 dnia, ale jeśli weźmiemy pod uwagę wyłącznie sprawy cywilne procesowe, to jego wartość zwiększy się wielokrotnie, do poziomu 568,3 dnia! Nie trzeba nawet dodawać, że to właśnie do tej kategorii należą sprawy frankowe.
W sądach toczy się 210 tys. postępowań frankowych: z tego 170 tys. zainicjowali kredytobiorcy
Nie da się ukryć, że największe obciążenie dla wydziałów cywilnych stanowią obecnie sprawy dotyczące problematyki kredytów pseudowalutowych, głównie we franku szwajcarskim. Z najnowszych danych wynika, że w krajowych sądach jest obecnie 210 tys. takich sporów. Z tego 170 tys. to sprawy zainicjowane przez samych frankowiczów, którzy roszczą w nich o unieważnienie swoich umów i/lub o zapłatę (o samą zapłatę kredytobiorcy roszczą w przypadkach, w których spłacili już swoje kredyty). Z kolei 40 tys. spraw toczy się w sądach z inicjatywy banków, które, pozywając frankowiczów, chcą odzyskać zwrot kapitału kredytu.
Przez długi czas niemal połowa krajowych spraw frankowych wpływała do Sądu Okręgowego w Warszawie, głównie do XXVIII Wydziału Cywilnego, który, jako jedyny w Polsce, wyspecjalizował się w rozpatrywaniu sporów z tej właśnie kategorii. Do zeszłego miesiąca wydziałowi przewodniczył sędzia Tomasz Niewiadomski, który w rozmowach z mediami obszernie informował o sytuacji panującej w tej wyspecjalizowanej jednostce. Z informacji przekazanych przez sędziego serwisowi prawo.pl wynika, że na chwilę obecną we wspomnianym wydziale toczy się ok. 44 tys. postępowań frankowych, a przeciętny referat sędziego zawiera tam 1 273 sprawy.
W wydziale orzeka 35 sędziów, z czego 30 mianowano już za czasów neo-KRS. Przed kilkoma tygodniami premier RP wraz z ministrem sprawiedliwości obwieścili, że chcą cofnąć te powołania – nie wiadomo jeszcze, jakie środki zaradcze wprowadzi władza, by zapobiec zakorkowaniu tego wydziału.
Dzięki reformie kpc wpływ nowych spraw w XXVIII Wydziale Cywilnym zmniejszył się o 33 proc.
Póki co XXVIII Wydział Cywilny funkcjonuje świetnie, głównie za sprawą wielu lat sprawnego zarządzania. Sytuacja w nim radykalnie poprawiła się po kwietniu 2023 roku, czyli po tym, jak w życie weszła reforma kodeksu postępowania cywilnego, ograniczająca właściwość miejscową sądów w sprawach kredytowych. Od tego momentu frankowicz nie ma już wyboru w zakresie tego, gdzie złoży swój pozew przeciwko bankowi – może to zrobić wyłącznie w jednostce właściwej ze względu na swoje miejsce zamieszkania. Za sprawą tej zmiany w I półroczu 2024 roku do Wydziału Frankowego wpłynęło o 33 proc. mniej powództw niż rok wcześniej.
Wydział systematycznie zwiększa swą efektywność i od kilku już kwartałów uzyskuje tzw. pokrycie wpływu, tzn. rozpatruje więcej spraw, niż ich otrzymuje. O sukcesach wydziału najwięcej mówią liczby: w maju 2024 roku tamtejsi sędziowie wydali ok. 740 wyroków i zatwierdzili 33 ugody. Z kolei w czerwcu 2024 roku wyroków było 776, a ugód 42. Tymczasem przez pierwsze trzy kwartały swojego funkcjonowania (II, III i IV kw. 2021 roku) wydział był w stanie wydać zaledwie 500 wyroków.
Łącznie, od początku swojego działania Wydział Frankowy wydał 14 tysięcy orzeczeń, z czego 6,5 tys. zapadło w 2023 roku. W I półroczu 2024 roku orzekający tam sędziowie wydali 4,3 tys. wyroków. W tym czasie do wydziału wpłynęło 8 939 spraw (a załatwiono tam 10 512 spraw).
To właśnie od tego wydziału ma zacząć się wielka reforma sądownictwa, obmierzona na przyśpieszenie procesów frankowych i, w konsekwencji, szybsze wyprowadzenie ich z sądów, co oczywiście przełoży się na poprawę tempa orzeczniczego w pozostałych sprawach. Resort sprawiedliwości planuje szereg zmian, począwszy od zwiększania kompetencji referendarzy sądowych, przez poszerzenie liczby etatów asystenckich, na digitalizacji akt kończąc.
Rozważana jest również kolejna zmiana we właściwości rzeczowej sądów, rozszerzająca górny próg wartości przedmiotu sporu dla spraw, którymi będzie mógł zająć się sąd rejonowy. Obecnie ten próg ustawiony jest na poziomie 100 tys. zł – zwiększenie spowodowałoby, że więcej spraw frankowych trafiałoby właśnie do jednostek rejonowych, odciążając sądy okręgowe.
Mniej spraw frankowych w Warszawie to więcej spraw w innych dużych jednostkach
Spadek liczby powództw w Sądzie Okręgowym w Warszawie przy jednoczesnym utrzymaniu wysokiego zainteresowania frankowiczów składaniem kolejnych roszczeń przeciwko bankom oznaczać może tylko jedno: wzrost liczby nowych spraw w innych jednostkach w kraju, głównie tych położonych w dużych aglomeracjach.
Doskonałym przykładem jest tu aglomeracja trójmiejska. Relatywnie dobra sytuacja panuje w sądach rejonowych, gdzie na rozpoczęcie pierwszej rozprawy trzeba czekać od 3 do 6 miesięcy. Sądy te rozpatrują m.in. sprawy o prawa majątkowe, w których wartość przedmiotu sporu nie przekracza 100 tys. zł. Przeciętna wartość roszczeń kredytobiorców kierowanych przeciwko bankom jest sporo wyższa, dlatego sądy rejonowe ominął kryzys związany z obciążeniem nadmiarowymi sprawami frankowymi.
Inaczej sytuacja wygląda w Sądzie Okręgowym w Gdańsku, w którym czas potrzebny na rozpoczęcie pierwszej rozprawy wynosi ponad 12 miesięcy. Na jednego sędziego przypada tam od 680 do 800 spraw. To nawet czterokrotnie więcej niż u sędziów trójmiejskich sądów rejonowych. Średni czas postępowania przed SO w Gdańsku wynosi od 1 do 3 lat. W niektórych przypadkach frankowicze mają już powyznaczane w tym sądzie terminy pierwszych rozpraw na 2027 rok.
Szacuje się, że tego typu spory stanowią nawet do 80 proc. spraw w referatach sędziów gdańskiej jednostki.
3 lata czy 3 miesiące: ile trzeba czekać na wyrok w sprawie frankowej?
Informacje płynące z samego wymiaru sprawiedliwości (i z raportu NIK) nie są dla kredytobiorców optymistyczne. Ale to tylko jedna strona medalu. Statystyka ma to do siebie, że zwykle prezentuje mocno uogólnione dane. A każda indywidualna sprawa jest przecież na swój sposób szczególna – frankowicze sądzą się w różnych jednostkach, zatrudniają prawników o różnym stopniu doświadczenia i różne też były okoliczności zawarcia umów, które dziś chcą kwestionować. A to oznacza, że jeden kredytobiorca, przy splocie pewnych okoliczności, może liczyć na wyrok w swojej sprawie w kilka miesięcy od zainicjowania sporu z bankiem, a drugi na to samo będzie czekał kilka lat.
Z aktualnych statystyk wynika, że najszybciej sprawy o franki rozpatrują mniejsze jednostki, czyli te najmniej obciążone tą kategorią sporów. Tu można wymienić np. sądy w Suwałkach, Słupsku czy Gorzowie Wielkopolskim. Na drugim biegunie są duże miasta: Warszawa, Kraków, Katowice, Łódź czy wspomniany już Gdańsk. Im większe miasto, tym więcej mieszkańców, wśród których oczywiście pewną pulę stanowią frankowicze.
Czy to oznacza, że kredytobiorca z dużego miasta zawsze będzie się sądził z bankiem dłużej niż ten z miejscowości na prawach powiatu? Zdecydowanie nie. Nie można bowiem zapominać o niedawnej zmianie orzeczniczej, podyktowanej grudniowymi wyrokami TSUE. W jej wyniku sądy zaczęły inaczej niż do tej pory naliczać na rzecz frankowiczów ustawowe odsetki za opóźnienie. Ta dodatkowa korzyść jest należna kredytobiorcy za to, że bank nie spełnił jego roszczenia, gdy tylko je otrzymał. Jeszcze niedawno sądy, stosując się do uchwały Sądu Najwyższego III CZP 6/21, zasądzały wspomniane odsetki od momentu złożenia przez kredytobiorcę oświadczenia o skutkach nieważności umowy. Obecnie zasądzają je od momentu doręczenia bankowi przedsądowego wezwania do zapłaty, alternatywnie od doręczenia pozwu.
Wniosek? Długi proces to większe odsetki należne od banku kredytobiorcy. A banki wcale nie chcą ich płacić, dlatego zmieniają swoje strategie procesowe i przestają komplikować postępowania, bo tylko w ten sposób mogą ograniczyć związane z nimi koszty. W wielu przypadkach wręcz odstępują od apelacji, tak jak miało to miejsce w poniższych sprawach.
BNP Paribas przegrywa proces o umowę BGŻ i nie składa apelacji
Tylko 6 miesięcy trwał proces frankowiczów przeciwko BNP Paribas, w związku z umową dawnego BGŻ – pozew został złożony 25 września 2023 roku w Sądzie Okręgowym w Ostrołęce, który 25 marca 2024 roku wydał wyrok w tej sprawie (sygnatura I C 1060/23). Sąd uznał, że umowa kredytu denominowanego kursem CHF, zawarta w roku 2008, jest nieważna. Zasądził też od następcy prawnego BGŻ, BNP Paribas, kwotę 208.266,38 zł z odsetkami ustawowymi za zwłokę od października 2023 roku.
BNP Paribas nie zaskarżył tego wyroku, a to oznacza, że sprawa jest już prawomocna. Kredytobiorcy byli reprezentowani przez Kancelarię Sosnowski Adwokaci i Radcowie Prawni.
mBank nie składa apelacji od unieważnienia umowy Multiplan – zysk kredytobiorców to 393 tys. zł
Stosunkowo krótko jak na Warszawę, bo tylko 33 miesiące, trwał spór sądowy o umowę indeksowaną kursem CHF „Multiplan”, którą powodowie podpisali w 2003 roku z BRE Bankiem S.A., poprzednikiem prawnym mBanku. Umowa pochodzi więc jeszcze sprzed wstąpienia Polski w struktury unijne, co nie stanowiło dla sądu przeszkody do jej unieważnienia. Wyrok w sprawie XXVIII C 475/21 zapadł 30 stycznia 2024 roku – Sąd Okręgowy w Warszawie uznał nieważność umowy, ponadto zasądził od mBanku na rzecz kredytobiorców zwrot świadczenia nienależnego w kwocie 486.862,97 zł z odsetkami za opóźnienie od 9 czerwca 2021 roku.
Łączna korzyść z tego wyroku to dla frankowiczów 393 tys. zł. Wyrok jest prawomocny, ponieważ mBank nie złożył apelacji. Frankowiczów w sprawie reprezentował adwokat Paweł Borowski.
Nowa rzeczywistość: Frankowicze zyskują na opóźnieniach a banki rezygnują z apelacji
Choć sądy bez wątpienia potrzebują pomocy resortu celem organizacyjnego i kadrowego usprawnienia ich pracy, to frankowicze nie mają powodów do niepokoju. Ich procesy idą zgodnie z planem.
Oczywiście, w dużych jednostkach zdarzają się przypadki przewlekłości, ale kredytobiorcy padający ofiarą tego zjawiska nie tylko na nim nie stracą, ale wręcz mogą wiele zyskać za sprawą należnych im odsetek ustawowych za opóźnienie, od których banki nie mają jak uciec.
Jedyne, co pozostaje bankowcom, to rezygnacja z apelacji, pozwalająca na ograniczenie choć części kosztów związanych z przegrywanymi masowo procesami.