Banki od miesięcy przekonują w mediach, że frankowicze mogą prosto, szybko i pewnie zawrzeć z nimi dobrowolną ugodę, konwertującą zobowiązanie waloryzowane kursem CHF na klasyczny kredyt w złotówkach. Frankowicz wręcz może odnieść wrażenie, że pracownik banku będzie czekał na niego z otwartymi ramionami, gdy tylko ten zdecyduje się podpisać takie porozumienie. Jak jest naprawdę? Jak zwykle w takich przypadkach, prawda okazuje się mniej cukierkowa niż rysują ją banki w swoich materiałach promocyjnych. Wielu kredytobiorców miesiącami próbuje dogadać się z bankiem, ale odbija się od ściany. A powody, dla których bank nie garnie się do zawarcia ugody, nierzadko są kuriozalne. Banki zniechęcą w ten sposób do siebie tych nielicznych kredytobiorców, którzy nadal są chętni do pozasądowych negocjacji?
- Do końca września br. sektor bankowy zawarł ok. 77,3 tys. ugód frankowych. Szerokie działania marketingowe świadczą o tym, że banki są chętne do poprawienia swojej statystyki o kolejne porozumienia. Jednak czyny niektórych banków temu przeczą
- Frankowicz, który chce podpisać ugodę z bankiem, może napotkać problemy na drodze do konwersji kredytu, jeśli… nie pozostaje już dłużej w relacji ze swoim współkredytobiorcą. I to nawet gdy ma pełnomocnictwo upoważniające go do podejmowania decyzji w imieniu tegoż współposiadacza kredytu
- Gdy bank już łaskawie wyśle klientowi propozycję ugodową, ta często okazuje się daleka od oczekiwań. Bank dawkuje napięcie, wysyłając aktualizację oferty w kilkumiesięcznych odstępach. Liczy widocznie na cierpliwość kredytobiorcy, który ma przecież prawo do pozwu i roszczeń o nieważność abuzywnej umowy
- Po październikowej uchwale Sądu Najwyższego frankowiczom, którzy są po rozwodzie, a kredyt brali jako małżeństwo, znacznie bardziej opłaca się przejąć inicjatywę i skierować sprawę do sądu, niż czekać na to, co bankowcy będą im w stanie zaproponować.
Banki mówią, że chcą godzić się z frankowiczami. Niestety, w niektórych przypadkach na słowach się kończy
Kto chce zawrzeć ugodę frankową z bankiem, ten w cyrku się nie śmieje. Podejście tych, podobno, z gruntu profesjonalnych instytucji do zawierania dobrowolnych porozumień z klientami w otoczeniu prawnym wybitnie sprzyjającym konsumentom jest, delikatnie to ujmując, dalekie od oczekiwań.
Sektor bankowy w listopadzie chwali się, że do końca III kwartału br. zawarł już 77,3 tys. ugód frankowych (a to dane z 8 giełdowych banków – w rzeczywistości ugód może być jeszcze więcej). Mogłoby się więc wydawać, że banki są zdeterminowane. Mają wiedzę prawną, potrafią liczyć i doskonale orientują się w tym, jakie są ich szanse na wygranie sporu sądowego z frankowiczem.
Ich przedstawiciele powinni niemalże stawać na głowie, by kredytobiorca wybrał ugodę w miejsce pozwu, bo taki ruch za każdym razem pozwala zaoszczędzić bankowi setki tysięcy złotych. Tymczasem co robią banki? Grymaszą. Wybierają sobie, z którym kredytobiorcą zawrą szybką ugodę, a któremu każą poczekać.
Jedną z takich sytuacji opisuje dziennikarz portalu subiektywnieofinansach.pl. Kredytobiorczyni, pani Ewa, wraz z mężem zawarła przed laty kredyt frankowy w nieistniejącym już Multibanku (następcą prawnym jest mBank S.A.). W trakcie wykonywania umowy zdążyła się rozwieść, kredyt jednak wciąż był aktywny i trzeba było podjąć decyzję, co z nim zrobić. Gdy pojawiła się możliwość zawarcia ugody z mBankiem, pani Ewa postanowiła skorzystać z tej opcji.
Jej ex-małżonek przebywa wprawdzie za granicą, ale przekazał pełnomocnictwo, upoważniające panią Ewę m.in. do negocjowania i podpisania w jego imieniu ugody z bankiem. To pełnomocnictwo jest w posiadaniu mBanku, a więc można by się spodziewać, że sprawa jest prosta. Frankowicze są zainteresowani ugodą, bank w teorii jest zainteresowany tym samym – czego chcieć więcej?
I tu na scenę wkracza bankowa biurokracja. Pani Ewa próbuje dogadać się z bankiem od sierpnia ubiegłego roku. Wpierw mBank zafundował frankowiczce prawie 4 miesiące milczenia w odpowiedzi na jej propozycje zawarcia ugody. W końcu osobiście pofatygowała się do placówki, by tam porozmawiać z pracownikiem banku. Odpowiedź banku? Wystawienie propozycji ugodowej jest niemożliwe, ponieważ drugi współkredytobiorca nie podał adresu e-mail i numeru telefonu.
Bank w końcu poszedł jednak po rozum do głowy i wystawił długo wyczekiwaną ofertę w styczniu 2023 roku. Ta okazała się daleka od oczekiwań kredytobiorczyni, skutkiem czego propozycja została odrzucona. Frankowiczka na tym etapie postanowiła skontaktować się z jedną z kancelarii zajmujących się sprawami przeciwko bankom. Po miesiącach utarczek z mBankiem zdecydowała się na pozew. W międzyczasie bank podesłał klientce kolejne propozycje ugodowe – ostatnia okazała się dość interesująca i kredytobiorczyni była gotowa ją rozważyć. Niestety, bank postanowił ją wycofać, motywując to… brakiem numeru telefonu do jednego z kredytobiorców! Bank poprosił o aktualizację danych, uzależniając od tego przesłanie propozycji ugodowej. Sprawa jest rozwojowa – pani Ewa złożyła reklamację w banku, która zapewne zostanie rozpatrzona dopiero pod koniec roku. Przy dobrych wiatrach pani Ewa podpisze ugodę z bankiem w ponad półtora roku od rozpoczęcia procedury. O ile wcześniej nie zdecyduje się jednak na pozew.
A ta opcja z pewnością kusi, albowiem 19 października 2023 roku Sąd Najwyższy wydał uchwałę III CZP 12/23, z której wynika, że w przypadku procesu przeciwko bankowi o ustalenie nieważności umowy kredytowej nie zachodzi po stronie powodów współuczestnictwo konieczne wszystkich kredytobiorców. Krótko mówiąc, frankowicze, którzy są po rozwodzie, mogą spokojnie żądać stwierdzenia nieważności swojej umowy, i to nawet jeśli pozostali współkredytobiorcy związani tą umową nie wyrażają chęci wstępowania na drogę sądową. Bank traktując w taki sposób klientów sam więc działa na swoją szkodę. I napędza ruch w kancelariach prawnych obsługujących sprawy frankowe.
Kredytobiorca, który nie podpisze ugody z bankiem, a zdecyduje się na unieważnienie umowy, może na takiej decyzji zyskać dziesiątki, a czasem i setki tysięcy złotych. Poniżej prezentujemy przykłady korzyści uzyskanych przez frankowiczów w toku postępowania sądowego, gdy przeciwnikiem procesowym był mBank S.A.
Frankowicze pozywają mBank o umowę Multiplan i prawomocnie wygrywają w 2 lata
Dnia 31 lipca 2023 roku Sąd Apelacyjny w Poznaniu wydał wyrok w sprawie I ACa 184/22, dotyczącej zawartej w 2008 roku umowy kredytu Multiplan, waloryzowanego kursem CHF. Pozew do sądu został wniesiony w lipcu 2021 roku przez klientów BRE Banku S.A. – pozwanym w sprawie jest mBank, czyli następca prawny ww. podmiotu. Kredytobiorcy żądali unieważnienia umowy i dopięli swego. Wpierw wyrokiem z grudnia 2021 roku (XVIII C 1492/21) udało im się uzyskać stwierdzenie nieważności umowy przed Sądem Okręgowym w Poznaniu. Sąd zasądził od mBanku na rzecz kredytobiorców kwotę 190.229,32 zł z ustawowymi odsetkami za zwłokę. Bank złożył apelację od tego wyroku, jednak sąd II instancji w całości odrzucił argumenty pozwanego i obciążył go kosztami postępowania sądowego.
Tym samym umowa kredytowa jest już nieważna. Całe postępowanie trwało 24 miesiące. Zysk kredytobiorców z zakwestionowania tej umowy to 166 tys. zł. Pełnomocnikiem frankowiczów w niniejszej sprawie był adwokat Paweł Borowski.
Wielki sukces frankowiczów w apelacji. SA w Warszawie zmienia wyrok SO i unieważnia umowę mPlan!
Pomyślnie dla kredytobiorców zakończyła się sprawa VI ACa 701/22, w której przeciwnikiem procesowym był mBank S.A. Frankowicze w 2020 roku pozwali mBank w związku z umową kredytu mPlan, zawartą jeszcze z poprzednikiem prawnym pozwanego, BRE Bankiem S.A., w 2008 roku. Frankowicze rościli o unieważnienie umowy w całości. Sprawa trafiła wpierw do Sądu Okręgowego w Warszawie, który oddalił powództwo kredytobiorców i obciążył ich kosztami sądowymi. Wyrok zapadł 29 marca 2022 roku, a sygnatura sprawy w I instancji to XXV C 359/20. W ocenie SO w Warszawie zastosowane w umowie postanowienia mieszczą się w granicach swobody umów i nie naruszają art. 69 ustawy Prawo Bankowe.
Frankowicze postanowili złożyć apelację – i słusznie, ponieważ Sąd Apelacyjny zmienił zaskarżony wyrok i uznał kwestionowaną umowę za nieważną, wskazując na wadliwość ustaleń faktycznych poczynionych przez SO. Obciążył też bank kosztami postępowania za obie instancje. Całe postępowanie trwało 30 miesięcy, a frankowicze zyskali na prawomocnym unieważnieniu umowy ok. 400 tys. zł. Sprawę frankowiczów przeciwko mBankowi prowadził adwokat Paweł Borowski.