O ukrytych kosztach ugód frankowych pisaliśmy dla naszych czytelników już wielokrotnie, dotąd jednak głównie w kontekście nieoczywistych zagrożeń, wynikających ze sposobu, w jaki te porozumienia są konstruowane przez banki. Niewiele natomiast mówi się w przestrzeni publicznej o finansowych ryzykach związanych z zawarciem ugody, a nadchodzących ze strony… kancelarii, które reprezentują frankowiczów. I, jak nietrudno się domyślić, nie chodzi tu wcale o renomowane kancelarie adwokackie czy radcowskie, a o spółki kapitałowe, które chcą decydować za klienta, jak zakończy się jego spór z bankiem. W tym artykule opisujemy godny potępienia proceder, który może zniweczyć pozytywne skutki dogadania się klienta z bankiem.
- Mniej więcej od 2021 roku banki usilnie próbują zawierać ugody z kredytobiorcami frankowymi, którzy kwestionują warunki swoich umów. Ugodom kibicuje zarówno resort sprawiedliwości, jak i Komisja Nadzoru Finansowego
- Typowa ugoda frankowa jest dla kredytobiorcy mało korzystna, zwłaszcza w obecnym otoczeniu ekonomicznym. Zainteresowanie ugodami proponowanymi przez banki jest dalekie od oczekiwań, co powoduje frustrację wśród przedstawicieli sektora
- Patologią jest to, że niektóre nieetycznie działające pseudokancelarie, zwykle prowadzone w formie sp. z o.o., próbują sterować wyborem klienta co do preferowanego sposobu zakończenia sporu z bankiem. W skrajnych przypadkach nakładają na klienta karę za zawarcie ugody
- Temat kar nakładanych przez pseudokancelarie powoli staje się nośny i trafił już na biurko prezesa UOKiK. Wiele wskazuje na to, że nieuczciwe podmioty działające na rynku usług prawnych już wkrótce „przejadą się” na swoich abuzywnych praktykach.
Wynająłeś pseudokancelarię do poprowadzenia sprawy o kredyt w CHF? To nie wycofuj się z procesu, bo pożałujesz
Od wielu miesięcy zarówno Komisja Nadzoru Finansowego jak i Ministerstwo Sprawiedliwości dwoją się i troją, by pogodzić banki z frankowiczami i rozbroić jakoś tę bombę, która negatywnie oddziałuje nie tylko na sam sektor finansowy, ale również na wydziały cywilne sądów w całej Polsce. Szef resortu sprawiedliwości, Adam Bodnar, powołał nawet pełnomocniczkę do spraw ochrony praw konsumenta – stanowisko to objęła dr Aneta Wiewiórowska-Domagalska, która wielokrotnie udowodniła już, że problem kredytów we franku zna od podszewki.
To właśnie dzięki dr Wiewiórowskiej-Domagalskiej o ugodach znów zrobiło się głośno. Ale w innym kontekście niż dotychczas. Otóż pełnomocniczka ministra sprawiedliwości zwraca uwagę na pewien proceder, zapoczątkowany, a jakże, przez kancelarie odszkodowawcze, które reprezentują frankowiczów w sprawach przeciwko bankom. O co chodzi? Jak się okazuje, niektóre z tych podmiotów w ten sposób konstruują swoje umowy z klientami, by odwieść ich od dogadywania się z bankiem. Sposobów jest co najmniej kilka. Oto najpopularniejsze:
- ustalanie wynagrodzenia pełnomocnika prawnego w taki sposób, by zakończenie sporu pomiędzy stronami polubowną ugodą było najmniej opłacalne finansowo dla kredytobiorcy
- pobieranie bardzo wysokich opłat za konsultacje prawne w sprawie zawarcia ugody z bankiem
- nakładanie na kredytobiorcę kar umownych za zawarcie ugody z bankiem.
Ponieważ większość frankowiczów sądzących się z bankami to konsumenci, należy zastanowić się, czy praktyki stosowane przez pseudokancelarie aby na pewno mają dozwolony charakter. Wątpliwości w tym względzie najwidoczniej nabrała również pełnomocniczka ministra sprawiedliwości, ponieważ stosowne informacje w sprawie procederu przesłała już prezesowi Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
Aktywność pełnomocniczki ds. ochrony praw konsumenta i jej interwencja w sprawie pseudokancelarii bardzo nas cieszy. Mamy nadzieję, że resort zainteresuje się też innym obszarem działalności tych podmiotów, dotyczącym skupowania roszczeń od frankowiczów, często za rażąco niską cenę i bez gwarancji przejęcia odpowiedzialności za rozliczenie nieważnej umowy. O tym, co może spotkać frankowicza, który ulegnie takiej ofercie, pisaliśmy już w innych naszych tekstach, dostępnych na portalu. W skrócie: może dojść do sytuacji, w której spółka skupująca roszczenie wygra z bankiem w sądzie i otrzyma zwrot świadczenia nienależnego, natomiast bank z żądaniem zwrotu kapitału wystąpi… wobec konsumenta, który zbył swoje roszczenie.
Informacja o nieuczciwych praktykach kancelarii odszkodowawczych wodą na młyn dla ZBP. Czas zdemaskować propagandę bankowców
Wieści pochodzące z Ministerstwa Sprawiedliwości, a dotyczące abuzywnych praktyk niektórych kancelarii to oczywiście wspaniały prezent dla banków, które od miesięcy starają się zdyskredytować prawników frankowych wśród ich potencjalnych klientów. Aby zaciemnić obraz, bankowcy nagminnie w odniesieniu do opisywanego procederu używają określenia „kancelaria prawna”, nie bacząc na to, że podmioty, które stosują naganne praktyki, zwykle są kancelariami odszkodowawczymi, prowadzonymi jako sp. z o.o. lub S.A., a zatem niewiele mają wspólnego z podmiotami prowadzonymi przez licencjonowanych adwokatów czy radców prawnych.
Różnica pomiędzy spółką z o.o., działającą na rynku jako pośrednik między frankowiczem i kancelarią (która rzeczywiście będzie reprezentować kredytobiorcę w sądzie) a spółką osobową prowadzoną przez adwokatów jest ogromna. Przede wszystkim kancelaria adwokacka musi spełniać wiele rygorystycznych norm, narzuconych na nią przez kodeks etyki zawodowej. Dotyczą one nie tylko sposobów rozliczania się z klientami, ale również m.in. ograniczeń w stosowaniu reklamy. O reklamie kancelarii napiszemy nieco więcej w dalszych częściach tekstu, wpierw jednak skupmy się na tym, jak pseudokancelarie torpedują możliwość zawarcia przez klienta ugody z bankiem.
Jak mówi prezes ZBP Tadeusz Białek w rozmowie z portalem prawo.pl, niedawno jeden z klientów zainteresowanych ugodą poskarżył się na konstrukcję umowy, którą zawarł z kancelarią. Wg słów prezesa, w przypadku zawarcia ugody z bankiem kredytobiorca musiałby zapłacić swojej kancelarii aż 50 tys. zł kary umownej. ZBP identyfikuje takie praktyki jako niedozwolone postanowienia umowne. Naszym zdaniem słusznie.
Problem polega tylko na tym, że Związek Banków Polskich przypisuje takie podejście kancelariom prawnym, które konsumenci kojarzą przede wszystkim z adwokatami i radcami prawnymi. To krzywdzące, bo odsetek kar nakładanych przez UOKiK na profesjonalne podmioty prowadzone przez licencjonowanych specjalistów jest minimalny. Związkowi to jednak nie przeszkadza – warto rzucić propagandowym błotem w prawników, którzy robią wszystko, by przywrócić normalność w polskim sektorze finansowym. A nuż się coś przyklei.
Trudno nazwać takie zachowanie inaczej niż desperackim. Banki „godzą się” z frankowiczami od ok. 2021 roku (jedne dłużej, drugie krócej, bo nie każdy bank od razu chciał oferować ugody zgodne z rekomendacjami szefa KNF), ale zainteresowanie ich programami jest mniejsze niż oczekiwano. Rozsądnie należy ocenić, że przyczyną takiego stanu rzeczy jest słaba oferta ugodowa, połączona z wybitnie korzystnym dla konsumentów otoczeniem prawnym. Ale nie zdaniem bankowców. Te znalazły sobie już odpowiedniego kozła ofiarnego.
Banki za swoje niepowodzenia w zawieraniu ugód obwiniają prawników. Czy słusznie?
Tadeusz Białek w swoim wywodzie dotyczącym działania kancelarii ma za złe tym podmiotom uprawiany przez nie marketing. Czytając wypowiedź prezesa ZBP, odnosimy wrażenie, że nie tyle przeszkadzają mu metody dobierane przez kancelarie, co ich skuteczność – znacznie wyższa w porównaniu do kampanii prowadzonych przez sektor, na czele z tą pod szyldem „ugoda lepsza niż proces”. Obecnie widać wyraźnie, że banki przegrały wojnę na narrację i nie zdołały przekonać do swoich argumentów zdecydowanej większości frankowiczów uprawnionych do pozwu.
Prezes Związku przypomina też, że w przeszłości Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów nakładał kary na kancelarie, które wprowadzały klientów w błąd i stosowały w umowach niedozwolone zapisy. Ze swojej strony wyrażamy nadzieję, że UOKiK w dalszym ciągu będzie kontynuował swoją chwalebną działalność w tym zakresie, albowiem podmioty, które żerują na osobach poszkodowanych w procederze frankowym zasługują na maksymalne potępienie. Jednocześnie jesteśmy przekonani, że wśród karanych podmiotów jak zwykle przodować będą spółki z o.o., czyli firmy działające równie nieetycznie, co same banki.
Teraz zastanówmy się, czy rzeczywiście to prawnicy frankowi mogą odpowiadać za niepowodzenia bankowców w zawieraniu ugód. Tu musimy wyjaśnić, jak NAPRAWDĘ wygląda marketing dobrych kancelarii prawnych, tj. adwokackich i radcowskich, prowadzących TYLKO sprawy z dziedziny prawa bankowego, i to co najmniej od 7-8 lat. Podmioty te mają bardzo okrojone możliwości reklamowe, sprowadzające się głównie do:
- informowania o swoich dotychczasowych sukcesach (skany wyroków wraz z opisami)
- edukowania konsumentów, np. poprzez artykuły, webinary, wideoblogi, wywiady
- ułatwiania konsumentom dostępu do rzetelnych informacji – np. poprzez kalkulatory online, przy pomocy których można obliczyć wysokość potencjalnego roszczenia względem banku.
Wielu prawników prowadzi również bezpłatne konsultacje w zakresie analizy umowy kredytu pod kątem klauzul abuzywnych. Napisanie pozwu i jakiekolwiek działania zmierzające do zakwestionowania umowy wiążą się już po stronie klienta z uiszczeniem określonej opłaty.
Z kolei pseudokancelarie frankowe, czyli spółki kapitałowe konkurujące z adwokatami o uwagę klienta nie mają w obszarze reklamy żadnych ograniczeń. I z tego przywileju bardzo chętnie korzystają, spamując na potęgę skrzynki mailowe frankowiczów, opłacając internetowych „naganiaczy” i handlowców, a także odławiając potencjalnych klientów na portalach społecznościowych.
Każda metoda na pozyskanie klienta jest tu dobra – nawet jeśli trzeba trochę skłamać, np. powiedzieć potencjalnemu klientowi, że ten na pewno wygra swoją sprawę albo że będzie ona trwała nie dłużej niż X miesięcy. Takie działanie z pewnością nie należy do uczciwych, ponieważ żadna kancelaria nie jest w stanie zagwarantować ani wyniku sprawy, ani jej przebiegu.
Kogo najbardziej irytują nieuczciwe praktyki pseudokancelarii? Można się zdziwić
Sposób działania spółek kapitałowych nazywających się kancelariami frankowymi jest bardzo kłopotliwy nie tylko dla sektora bankowego, ale i dla uczciwych adwokatów i radców prawnych, którzy są czasem utożsamiani z praktykami stosowanymi przez takie podmioty. Naczelna Rada Adwokacka od lat apeluje do Ministerstwa Sprawiedliwości, aby w końcu zrobiło porządek z firmami, które działają na rynku usług prawnych, chociaż nie są prowadzone przez profesjonalistów.
Jeszcze w zeszłym roku informowaliśmy, że resort rozważa nałożenie pewnych ograniczeń na podmioty prowadzące działalność kancelarii odszkodowawczych, dotyczących głównie wykształcenia właścicieli i pracowników, a także wysokości pobieranego wynagrodzenia. Póki co projektowane rozwiązania nie wyszły poza obszar prac. I nie wiadomo, kiedy znów coś się w tej sprawie ruszy – resort sprawia wrażenie, jak gdyby od miesięcy był pochłonięty przede wszystkim udrożnieniem wydziałów cywilnych, które są, kolokwialnie mówiąc, zapchane sprawami o kredyty frankowe.
Frustracja prawników jest tym większa, że oszukany frankowicz może mieć spore trudności, by uciec przed koniecznością uiszczenia wygórowanej zapłaty na rzecz pseudokancelarii, należnej w związku z podpisaną przez niego umową. Eksperci podpowiadają konsumentom, by ci, zamiast powoływać się na niedozwolone klauzule umowne, szukali punktu zaczepienia np. w przepisach dotyczących zasad współżycia społecznego.
Także UOKiK sceptycznie wypowiada się na temat możliwości kwestionowania klauzul w czytelny sposób kształtujących główne świadczenia stron. A w tę definicję z pewnością wpisuje się wynagrodzenie kancelarii za reprezentację w procesie frankowym (a także w zakresie zawarcia ugody z bankiem). Wg opinii UOKiK cytowanej przez prawo.pl, klauzule dotyczące wynagrodzenia można kwestionować wówczas, gdy ich brzmienie jest niejednoznaczne – podstawą jest tu art. 385(1) par. 1 kc.
Kiedy kancelarii należy się premia za zawarcie ugody?
Uczciwie należy przyznać, że nie każda premia na rzecz kancelarii dotycząca zawarcia ugody powinna budzić kontrowersje. Chodzi zwłaszcza o sytuacje, w których do zawarcia ugody, poza sądem czy też w trakcie procesu, dochodzi właśnie dzięki staraniom kancelarii. Należy zaznaczyć, że choć banki proponują obecnie ugodę niemal każdemu frankowiczowi (a przynajmniej temu, który ma aktywną umowę), to warunki tych ugód pozostawiają wiele do życzenia. To może się zmienić po interwencji kancelarii, która – jeśli jest dobra w tym, co robi – potrafi przekonać kredytodawcę, że brnięcie w proces jest nieopłacalne. Jeśli bank przegrał z daną kancelarią dziesiątki lub nawet setki procesów, bardzo możliwe, że będzie wolał zaproponować jej klientowi lepszą ugodę, nawet zbliżoną skutkami do stwierdzenia nieważności umowy, niż ryzykować kosztowną przegraną w sądzie.
Jeśli więc kancelaria, zgodnie z wolą klienta, pomaga mu w zawarciu korzystnej ugody lub bank proponuje ugodę ze względu na działania kancelarii, która z całą pewnością nie zostałaby mu zaproponowana przez bank, gdyby samodzielnie ją negocjował lub kancelaria nie podjęła by działań, to w premii za tę pomoc trudno doszukiwać się czegokolwiek nagannego.
UOKiK negatywnie o karach za zawarcie ugody. Tylko kto się tym przejmie?
No dobrze, a co w sytuacji, w której kancelaria obciąża konsumenta karą umowną za zawarcie ugody? Tutaj urząd stoi już na stanowisku, że takie działanie można uznać za niedozwolone. Nam nasuwa się jednak pytanie, jak UOKiK chce egzekwować kary w przypadku podmiotów prowadzonych najczęściej w formie spółek z ograniczoną odpowiedzialnością, ze zgłoszonym minimalnym kapitałem zakładowym, wynoszącym 5 tys. zł? Firmy te powstają jak grzyby po deszczu i jest niemal pewne, że w miejsce jednej ukaranej pojawią się kolejne, które będą już sprytniejsze i tak skonstruują klauzule umowne, by nadal wyjść na swoje, jednocześnie nie narażając się na sankcje.
W naszej opinii sytuacja ta ma szansę ulec zmianie dopiero wtedy gdy resort sprawiedliwości na poważnie podejdzie do kwestii regulacji rynku i sprawi, że założenie kancelarii odszkodowawczej stanie się jednak przedsięwzięciem „nieco” bardziej wymagającym niż otworzenie salonu kosmetycznego. Nad salonem kontrolę sprawuje sanepid – a kto interesuje się tym, jak działają spółki kapitałowe, których targetem są konsumenci? Z tym pytaniem zostawiamy naszych czytelników. I pracowników resortu, którzy, jak wierzymy, też czasem do nas zaglądają.
PODSUMOWANIE:
- Frankowicz musi uważać, komu powierza swoją sprawę sądową – jeśli zdecyduje się na podpisanie umowy ze spółką kapitałową, wystawia się na szereg zagrożeń, w tym kar umownych
- Pseudokancelarie sp. z o.o. są nie mniej bezwzględne niż banki. W odróżnieniu od banków ciężko ściągnąć od nich jakiekolwiek pieniądze, gdyż zwykle deklarują bardzo niski kapitał zakładowy
- Ten, kto chce godzić się z bankiem, czy to w sądzie, czy poza nim, zawsze powinien zadbać o to, by reprezentował go dobry prawnik. A dobry prawnik NIGDY nie korzysta z usług handlowców i podejrzanych spółek z o.o., zaś działa we własnym imieniu, nie uciekając od zawodowej odpowiedzialności.