Pozwy dotyczące frankowych umów kredytowych nikogo nie dziwią, przyzwyczailiśmy się, że frankowicze walczą w sądach o unieważnienie zawartych umów, jednak kwestionowanie na drodze sądowej umowy kredytu złotówkowego to już nowość.
Szybko rosnące oprocentowanie kredytów złotówkowych zaczyna zmuszać kredytobiorców do poszukiwania rozwiązań na uwolnienie się od zaciągniętego zobowiązania, lecz co najciekawsze, okazuje się, że i w przypadków kredytów złotówkowych banki nie zachowują się do końca fair.
Efekt jest więc taki, że jeszcze w lutym br. do Sądu Okręgowego w Warszawie ma trafić pozew przeciwko PKO BP w którym zakwestionowany zostanie sposób ustalania i wysokość wskaźnika WIBOR, gdyż zdaniem kancelarii reprezentującej kredytobiorców, działania banku są w tym zakresie wadliwe. Jaki będzie finał tej sprawy, trudno powiedzieć, możliwe jednak, że po frankowiczach, sądy zaleją złotówkowicze.
Sąd oceni warunki umów kredytów złotówkowych.
Po „aferze” z frankowiczami wydawało się, że drugi raz taka sytuacja nie ma szans się powtórzyć, jednak swoją umowę o kredyt hipoteczny (udzielony w złotówkach) postanowili zakwestionować klienci PKO BP, którzy wnieśli do warszawskiego sądu o unieważnienie umowy o kredyt hipoteczny z oprocentowaniem zmiennym opartym o wskaźnik WIBOR.
Prawnicy reprezentujący kredytobiorców z kancelarii Frejowski i Wspólnicy zgłaszane żądania uzasadniają tym, że zawarta umowa zawiera klauzule zmiennego oprocentowania, a obecnie stosowany WIBOR nie jest prawidłowy, gdyż pozostaje w sprzeczności z rozporządzeniem BMR.
Argumentacja pełnomocników jest bardzo dobrze przemyślana, gdyż słusznie zwrócili uwagę na to, iż banki, które podają kwotę transakcji do ustalenia wskaźnika, tj. PKO BP, Bank Pekao, Santander Bank, BGK, BNP Paribas, Bank Handlowy, mBank, ING Bank, Bank Millennium, Deutsche Bank, zadeklarowały taką samą wartość owych transakcji, co by oznaczało, że wszystkie banki mają takie same koszty finansowania, które w dodatku w ogóle nie ulegają zmianie, gdyż utrzymują się na takim samym poziomie przez dłuższy już czas.
Z powyższego wysnuć więc można wniosek, że banki zachowują się tutaj tak samo jak w przypadku ustalania spreadu w kredytach walutowych, gdyż WIBOR jest arbitralnie ustalany przez banki i to na poziomie nieuzasadnionym, a ponadto, do marży kredytu dodawana jest nadwyżka pomiędzy wartością WIBOR, a rzeczywistym kosztem pieniądza, trudno więc nie znaleźć w tych działaniach analogii do procederów banków stosowanych w kredytach frankowych.
Ponadto, pełnomocnicy kredytobiorców wskazują, że niedopuszczalne jest stosowanie zmiennego oprocentowania opartego na WIBOR, w sytuacji, gdy bank może wpływać na jego wysokość, gdyż takie działanie jest sprzeczne z istotą umowy kredytu i naturą tego zobowiązania.
Co ciekawe, już teraz wiadomo, że wkrótce zostaną zainicjowane kolejne procesy w których kwestionowane będzie zawyżone oprocentowanie kredytów, złotówkowicze nabierają więc rozpędu, a jeśli sądy znowu opowiedzą się po stronie kredytobiorców, banki czeka istna katastrofa.
Kredytobiorcy już wygrywali w sprawach kredytów złotówkowych.
Sprawy dotyczące kredytów złotówkowych z całą pewnością nie są popularne, choć być może wkrótce się to zmieni, ciekawe jest jednak to, że kredytobiorcy z bankami już wcześniej wygrywali, a sądy w zawartych umowach identyfikowały zapisy stanowiące niedozwolone postanowienia umowne.
Przykładem takiego orzeczenia jest wyrok Sądu Okręgowego w Siedlcach z dnia 27 marca 2018 r., sygn. akt: I C 1139/16, którym to wyrokiem Sąd oddalił powództwo banku. W przedmiotowej sprawie bank wypowiedział zawartą umowę kredytową i domagał się natychmiastowej spłaty całego zadłużenia, okazało się jednak, że zawarta umowa była pod wieloma względami wadliwa, więc roszczenia banku nie zasługiwały na uwzględnienie.
Sąd Okręgowy uznał, iż argumentacja kancelarii adwokat Jacek Sosnowski Adwokaci i Radcowie Prawni reprezentującej klienta prowadzącego spór z bankiem jest trafna. W treści umowy kredytowej zawarte zostały postanowienia stanowiące niedozwolone postanowienia umowne, a bank od początku nie zachowywał się właściwie, gdyż w umowie zawartej z konsumentem wprost wskazał, że umowa nie jest umową o kredyt konsumencki.
Ponadto, bank „zapomniał” poinformować kredytobiorcę, że będzie podlegać dodatkowemu ubezpieczeniu, jak również nie przedstawił wszystkich opłat i prowizji, które na podstawie zawartej umowy pobrał. Wszystkie te nieścisłości zostały potwierdzone przez biegłego z zakresu rachunkowości, nie było więc wątpliwości, że bank wpływał na oprocentowanie i zadłużenie kredytobiorcy oraz naliczał dodatkowe koszty w oparciu o zapisy umowy, które dla kredytobiorcy nie były jasne i który w ogóle nie miał świadomości ich istnienia.
Sąd więc uznał, że w takich warunkach nie mogło dojść do skutecznego wypowiedzenia zawartej umowy, a zatem kwota pozostałego do spłaty kredytu nie jest natychmiast wymagalna.
Umowy o kredyty złotówkowe są więc pod lupą sądów już od kilku lat, nowy rozdział walki kredytobiorców z bankami będzie zatem z całą pewnością ciekawy.