Sektor bankowy przedstawił w mediach symulację kosztów związanych z unieważnieniami umów frankowych z uwzględnieniem wyroku TSUE z 15 czerwca 2023 r. do sprawy C-520/21 dotyczącej wynagrodzenia za korzystanie z kapitału. Wbrew wcześniejszym czarnym scenariuszom kreślonym przez ZBP oraz KNF, obecnie nie ma mowy o upadłości banków, o zachwianiu stabilności systemu finansowego, ani też o problemach całej gospodarki. Na przekór temu co przed TSUE twierdził Szef KNF Jacek Jastrzębski, koszty unieważniania wadliwych kredytów frankowych nie obciążą banków jednorazowo, ale będą rozłożone na kilka kolejnych lat, a mimo tych obciążeń sektor bankowy będzie niemal cały czas na plusie. Jakie konsekwencje negatywnego dla banków wyroku TSUE prognozuje ZBP i czy można wierzyć tym prognozom, mając w pamięci wcześniejsze przewidywania bankowców?
- Szef KNF Jacek Jastrzębski w październiku 2022 roku na rozprawie przed TSUE przewidywał upadłość nawet kilku banków w Polsce, zachwianie systemu finansowego i załamanie całej gospodarki, w sytuacji jeśli Trybunał odmówi bankom prawa do wynagrodzenia za korzystanie z kapitału.
- Wyrok TSUE już znamy. W dniu 15 czerwca 2023 roku TSUE zanegował prawo banków do domagania się jakiejkolwiek rekompensaty z tytułu nieuczciwych umów frankowych (chodzi m.in. o wynagrodzenie i waloryzację kapitału), za to otworzył konsumentom drogę do dochodzenia dodatkowych roszczeń od banków.
- Pomimo tak skrajnie niekorzystnego dla banków stanowiska TSUE nie doszło do żadnej katastrofy finansowej. Banki w Polsce mają się świetnie a koszty unieważniania umów frankowych zostaną rozłożone na kilka lat.
- W 2023 roku banki zarobią na czysto około 22,5 mld zł. W kolejnych latach zyski mają być niższe, ale niemal cały czas sektor będzie na plusie.
ZBP szacuje jakie koszty poniosą banki w związku z niekorzystnym dla nich wyrokiem TSUE
Media podały do wiadomości szacunkową wysokość kosztów, jakie poniosą banki w związku z czerwcowym wyrokiem TSUE w sprawie wynagrodzenia za korzystanie z kapitału. Związek Banków Polskich przygotował dwa scenariusze kosztów na lata 2023-2025. W scenariuszu referencyjnym koszty związane z unieważnianiem wadliwych kredytów we franku rozłożą się równomiernie po 19,33 mld zł rocznie.
Natomiast scenariusz szokowy zakłada, że kumulacja kosztów nastąpi w bieżącym roku, gdzie sięgną one sumy 25 mld zł. W roku 2024 koszty spadną do 20 mld zł, a w 2025 roku do 13 mld zł. Aby pokryć te koszty banki będą zmuszone powiększyć rezerwy. Najbardziej prawdopodobna według ZBP wartość brakujących rezerw to jeszcze 58 mld zł.
Co interesujące, pomimo gigantycznych obciążeń banki będą przez cały czas osiągać spore zyski. W scenariuszu referencyjnym zysk netto sektora bankowego wyniesie w kolejnych latach: rok 2023 – 22,64 mld zł zysku netto, rok 2024 – 12,64 mld zł zysku netto, rok 2025 – 0,67 mld zł zysku netto. Sytuacja będzie przedstawiać się nieco gorzej dla banków w razie materializacji scenariusza szokowego. Wówczas w roku 2023 prognozowany jest zysk netto na poziomie 17,29 mld zł, w 2024 roku – zysk netto w wysokości 6,73 mld zł, a w 2025 roku strata netto sektora wyniesie -4,82 mld zł.
Banki próbują w mediach stworzyć wrażenie, że gigantyczne koszty to nie wynik podejmowanych przez nie bezprawnych działań ale efekt orzecznictwa TSUE. Liczby mają oddziaływać na opinię publiczną i pokazywać kto jest winny tych obciążeń, a kto padł ofiarą. Oczywiście wszystkiemu winni są Frankowicze, bo przecież nie „niewinne i uczciwe” banki.
Czy wierzyć scenariuszom przedstawianym przez sektor bankowy?
Trudno oprzeć się wrażeniu, że prezentowane przez banki dane dotyczące kosztów unieważniania umów frankowych to kolejna próba zrzucenia odpowiedzialności na pokrzywdzonych w procederze frankowym kredytobiorców. Gdyby banki nie skonstruowały i nie wprowadziły do obrotu wadliwych oraz nieuczciwych umów, dzisiaj nie musiałyby ponosić z tego tytułu kosztów.
Czy rzeczywiście sektor poniesie tak olbrzymie koszty, czy raczej taka narracja ma służyć wywarciu presji na rządzących i polityków, tak aby rozważyli prace nad ustawą frankową? Wiadomo, że nie dojdzie do tego przed wyborami, ale banki mogą przygotowywać sobie już grunt pod przyszłe działania.
Nie można też wykluczyć, że jest to próba wywarcia presji na sędziów, tak aby zaczęli uwzględniać roszczenia banków o waloryzację kapitału. Przypomnijmy, że banki próbują obejść czerwcowy wyrok TSUE twierdząc, że Trybunał odniósł się wyłącznie do kwestii wynagrodzenia za korzystanie z kapitału, ale nie wykluczył waloryzacji sądowej, czyli zwrotu przez kredytobiorców kwoty kredytu powiększonej o wskaźnik inflacji.
Podkreślenia wymaga fakt, że prognozowana wysokość zysków i strat sektora bankowego nie zależy wyłącznie od kosztów unieważniania umów frankowych, ale także od wielu innych czynników, w tym kosztów wakacji kredytowych dla Złotówkowiczów, spodziewanych w kolejnych latach obniżek stóp procentowych oraz wyższych kosztów działania banków.
Nawet gdyby doszło do realizacji gorszego scenariusza, to i tak daleko do czarnych wizji przedstawianych na rozprawie przed TSUE przez Szefa KNF Jacka Jastrzębskiego.
Nie będzie upadłości banków w Polsce i załamania krajowej oraz światowej gospodarki z „winy” Frankowiczów?
Ile są warte szacunki, prognozy i czarne scenariusze kreślone przez bankowców oraz wspierającą ich KNF można się przekonać przypominając sobie wystąpienie szefa nadzoru finansowego Jacka Jastrzębskiego na rozprawie przed TSUE do sprawy C-520/21.
Postawa Przewodniczącego KNF wywołała wówczas duże kontrowersje. Zdecydował on się włączyć do sprawy o wynagrodzenie za korzystanie z kapitału stając po stronie interesów banku, a całkowicie pomijając kwestie ochrony praw konsumenta. Komisja Nadzoru Finansowego ma chronić interesy wszystkich uczestników rynku finansowego, w tym konsumentów. Tymczasem J. Jastrzębski (przez wiele lat związany zawodowo z bankami) przedstawił opinię jednoznacznie niekorzystną dla konsumentów, broniąc utraconych korzyści banków.
Na rozprawę przed TSUE w październiku 2022 roku Szef KNF przygotował oficjalne stanowisko, w którym nakreślił apokaliptyczną wizję sektora bankowego oraz gospodarki krajowej, europejskiej i światowej w sytuacji jeśli TSUE zaneguje prawo banków do wynagrodzenia za korzystanie z kapitału.
Według J. Jastrzębskiego, nawet kilka polskich banków miało upaść po negatywnym dla sektora wyroku TSUE. Sektor bankowy miał ponieść jednorazowy koszt w wysokości 100 mld zł, który spowodować miał poważne zachwianie stabilności systemu finansowego, a nawet jego załamanie. Przewidywana była panika wśród klientów i wycofywanie wkładów, co z kolei miało wymusić nadzwyczajną składkę na fundusz gwarantowania depozytów. Banki miały utracić zdolność do finansowania gospodarki, w efekcie czego ucierpieć miały także gospodarki innych państw UE a nawet gospodarka światowa.
Po wydaniu przez TSUE w dniu 15 czerwca 2023 roku wyroku do sprawy C-520/21 widać jak mocno przesadzone były wizje zaprezentowane przez J. Jastrzębskiego. Zgodnie z przewidywaniami, TSUE zanegował prawo banków do jakiejkolwiek formy rekompensaty z tytułu unieważnionej z powodu nieuczciwych postanowień umowy kredytowej (w tym wynagrodzenia za korzystanie z kapitału oraz waloryzacji).
Opublikowanie wyroku nie wywołało jednak paniki wśród klientów banków. Nie doszło też do żadnej upadłości banku (oczywiście poza Getin Bankiem, którego upadłość nie była związana wyłącznie z portfelem kredytów frankowych i spodziewana była już od dawna).
Tymczasem sektor bankowy ma się całkiem dobrze – jego wynik finansowy netto za pierwsze półrocze to 15,77 mld zł zysku netto, a w całym 2023 roku banki mają zarobić na czysto około 22,5 mld zł.
Niech każdy odpowie sobie sam na pytanie, czy można wierzyć czarnym wizjom kreślonym przez banki, czy nie jest to próba lobbowania za ustawą lub wywierania presji na sędziów orzekających w sprawie waloryzacji?
Subskrybuj nas także na Facebooku oraz Twitter i ZAWSZE otrzymuj jako pierwszy najważniejsze informacje!