PLN - Polski złoty
CHF
4,61
sobota, 23 listopada, 2024

Ustawa frankowa zmieni zasady gry! Co muszą zrobić banki i Frankowicze, by nie stracić?

Rośnie napięcie pomiędzy frankowiczami, zainteresowanymi pozbyciem się abuzywnego zobowiązania kredytowego, a bankami, którym z kolei zależy, by jak najmniej wydać na wygaszenie trwającego od lat konfliktu. Powodów gęstniejącej atmosfery jest kilka, a wśród nich bez wątpienia należy wymienić oczekiwanie na 3 ustawy frankowe oraz nowy wzorzec ugodowy, którego powstanie jest pilotowane przez Ministerstwo Sprawiedliwości. W sektorze bankowym panuje spora konsternacja: jego przedstawiciele wciąż nie mogą przyzwyczaić się do myśli, że ich głos nie jest kluczowy w podejmowaniu decyzji o tym, jak mają wyglądać rozliczenia z kredytobiorcami. Dodatkowo banki są obiektem silnej, ale zasłużonej krytyki, pochodzącej ze środowiska eksperckiego. I tym razem nie mamy na myśli frankowych prawników, a… szefa UOKiK. Czy banki przyjmą radę Tomasza Chróstnego i wykorzystają swoją „absurdalnie wręcz korzystną” sytuację finansową do zakończenia frankowej wojny?

  • Bankom zostało niewiele czasu na ubicie solidnego gruntu pod nową rzeczywistość, która nadejdzie wraz z trzema ustawami frankowymi, zapowiadanymi przez resort sprawiedliwości. W sektorze istnieje pilna potrzeba zawierania ugód, ale nie na zasadach zgodnych z duchem orzeczeń TSUE
  • Bankowcy oczywiście uczestniczą w rozmowach z ministerstwem, dotyczących nowego wzorca ugodowego, ale wiele wskazuje na to, że woleliby mieć decydujący głos w sprawie tego, jak będą wyglądać propozycje przedkładane klientom
  • Sektor nie uczy się na błędach i w dalszym ciągu nie próbuje nawet wyprzedzić ani oczekiwań swoich klientów, ani zmian następujących w krajowym orzecznictwie. A kto słabo kalkuluje, ten ponosi wysokie koszty
  • Podmioty takie jak mBank czy PKO Bank Polski testują nowe podejście do skonfliktowanych z nimi frankowiczów. Nie każdy gest wykonany w stronę konsumentów pomaga bankom w podreperowaniu zrujnowanego wizerunku. Czy bankowcom w ogóle zależy, by frankowicze znów zaczęli darzyć ich szacunkiem?

Banki muszą coś wymyślić przed końcem roku, by sprostać oczekiwaniom frankowiczów. Inaczej zostaną wystawione na nieznane ryzyka

Trwające od wielu miesięcy prace Ministerstwa Sprawiedliwości nad ustawą frankową i nowym wzorcem ugód dla frankowiczów są już na ukończeniu. Część szczegółów jest już znana, ale pełne założenia projektu ujrzą światło dzienne w bliżej nieokreślonej przyszłości. Dziś wiemy na przykład, że najprawdopodobniej powstanie nie jedna, a trzy ustawy frankowe, których wejście w życie będzie miało wpływ nie tylko na organizację pracy w sądach i sposób prowadzenia spraw o ustalenie i nieważność, ale również na sprawność, z jaką będą zatwierdzane ugody.

Ministerstwo nie kryje też, że nowy wzorzec ugody, powstający m.in. w porozumieniu z sektorem bankowym, ma na celu lepsze niż do tej pory zaznajomienie kredytobiorcy z ekonomicznymi skutkami konwersji zobowiązania. Pytanie tylko, czy to spodoba się bankom. W naszym przekonaniu – niekoniecznie.

Banki zdążyły się przyzwyczaić do tego, że – jeśli chodzi o opracowywanie warunków ugodowych – są niczym alfa i omega. Owszem, coraz częściej otwierają się na indywidualne negocjacje z kredytobiorcami, ale decydujący głos dotyczący pójścia na określone ustępstwa wciąż należy do nich. Dodatkowo, mniej formalne podejście do ugód pozwala bankom na stosowanie wielu sztuczek poniżej pasa, takich jak:

  • wysyłanie frankowiczom propozycji ugodowych z pominięciem wynajętych przez nich pełnomocników prawnych (dotyczy umów już objętych sporem sądowym lub takich, w których kredytobiorca, poprzez kancelarię, wysłał już bankowi reklamację)
  • wywieranie nacisków na konsumenta poprzez informowanie go, że czas na podjęcie decyzji o ugodzie jest ograniczony (cel jest łatwy do odkodowania: chodzi o uniemożliwienie kredytobiorcy omówienia przedstawionych warunków z adwokatem)
  • umieszczanie w treści ugody postanowień, które w sprytny sposób pozbawiają kredytobiorcę części należnych mu korzyści (mowa np. o odsetkach za opóźnienie, ale też zwrocie kosztów zastępstwa procesowego).

Wszystko wskazuje na to, że prace Ministerstwa Sprawiedliwości dotyczące wzorca ugodowego zostaną zamknięte do końca 2024 roku. Banki mają więc bardzo niewiele czasu na skonwertowanie maksymalnie wielu umów na starych zasadach. Alternatywą jest oczekiwanie, aż resort wdroży zapowiadane rozwiązania, które mocno ograniczą bankowcom pole do popisu w zawieraniu „kreatywnych” ugód.

Przypominamy, że nikt tak naprawdę nie wie, jakie zapisy znajdą się ostatecznie tak w ustawach frankowych, jak i w samym wzorcu. Banki mają wszelkie powody, by bać się nieznanego: już teraz wiedzą, że Ministerstwo Sprawiedliwości nie będzie rozczulać się nad utraconymi zyskami sektora i przede wszystkim że jest zdeterminowane do jak najszybszego wyprowadzenia ponad 200 tys. spraw frankowych z sądów.

A tego nie da się osiągnąć inaczej niż poprzez zaproponowanie frankowiczom takich ugód, które postawią pod znakiem zapytania sens wikłania się w wieloletni proces.

Co banki mogą zrobić JUŻ teraz, by stworzyć odpowiednią atmosferę pod dialog z frankowiczami?

Do końca III kwartału 2024 roku sektor bankowy zawarł ok. 112 tys. ugód frankowych. Jednocześnie w sądach toczy się ok. 170 tys. postępowań, w których frankowicze próbują wyeliminować swoje umowy z obrotu prawnego (i kolejne kilkadziesiąt tysięcy procesów zainicjowanych przez banki). Do tego trzeba doliczyć sprawy, w których już zapadły wyroki sądów: tylko w samym 2023 roku sądy orzekły w ponad 16 tys. frankowych spraw. W omawianym okresie zapadło 2,1 tys. prawomocnych wyroków. Należy się spodziewać, że rok 2024 przyniesie kolejny rekord.

Nie trzeba być wykwalifikowanym analitykiem, by zauważyć, że frankowicze nadal preferują sądowe rozwiązanie swojego konfliktu z bankiem, a ugoda jest ich drugim wyborem. Dlaczego tak się dzieje? Oczywiście najprostsze wyjaśnienie, bliskie zresztą prawdy, jest takie, że zawierając ugodę, kredytobiorca musi zrezygnować ze znacznej części korzyści, które będą mu należne po unieważnieniu umowy. Ale chodzi o coś więcej. Naszym zdaniem na decyzję kredytobiorców ma też wpływ brak zaufania do banków.

Frankowicze wiedzą, że banki, oferując swoje produkty, nie zawsze szczerze informują o ich rzeczywistej atrakcyjności. Obawy te dotyczą oczywiście również frankowych ugód. Kredytobiorcy nie mają motywacji do szybkiego godzenia się z bankiem z dwóch powodów. Po pierwsze, wiedzą, że sześcioletni termin przedawnienia ich roszczeń jest liczony dopiero od momentu faktycznego podjęcia próby zakwestionowania umowy (np. od złożenia reklamacji).

Pośpiech zatem nie jest im do niczego potrzebny. Po drugie, zauważają, że z każdym kwartałem banki są gotowe na coraz większe ustępstwa. A skoro czas działa na korzyść frankowiczów, to po cóż mają oni już teraz konwertować swoje kredyty na PLN?

Co w tej sytuacji robią banki? Niektóre próbują pokazać frankowiczom bardziej przyjazną twarz. Tę metodę stosuje od pewnego czasu mBank, rozsyłający klientom, którzy wytoczyli mu proces, informację o tym, że nie muszą spłacać swoich kredytów w trakcie postępowania. Do niedawna mBank walczył jak lew o to, by sądy nie przyznawały kredytobiorcom zabezpieczenia roszczeń w sprawach o ustalenie. Teraz sam wskazuje wstrzymanie wykonywania umowy jako preferowane rozwiązanie, ułatwiające rozliczenia po wyroku.

Czy ten ruch ma za zadanie „zmiękczyć” kredytobiorców i przygotować ich do rozmów o ugodzie?W naszym przekonaniu: zdecydowanie tak.

Ten sam podmiot od paru miesięcy zaskakuje frankowiczów bardzo niecodziennym podejściem do negatywnych dla niego wyroków sądów I instancji. Otóż mBank w niektórych przypadkach nie składa apelacji od swoich przegranych, albo akceptując rozliczenia wskazane w wyroku sądu I instancji, albo proponując kredytobiorcy zawarcie porozumienia kompensacyjnego.

Po co bankom rezygnacje z frankowych apelacji? Nie chodzi o ukłon w stronę klientów

Czy w opisywany sposób mBank przygotowuje się do zmian zapowiadanych przez Ministerstwo Sprawiedliwości? Nie do końca. Główny powód odważnej decyzji mBanku o nieskładaniu apelacji jest najprawdopodobniej związany nie z determinacją Ministerstwa Sprawiedliwości, a… z zeszłorocznymi wyrokami TSUE.

Chodzi o zmiany w naliczaniu na rzecz konsumenta korzyści odsetkowej. Od grudnia zeszłego roku (czyli od wydania wspomnianych wyroków) banki mają problem ze skutecznym podnoszeniem zarzutu zatrzymania, a więc i z odbieraniem konsumentom korzyści odsetkowej, którą sądy naliczają obecnie za cały proces, i w dodatku od pełnej kwoty świadczenia nienależnego.

Wysokość odsetek w przeciętnej sprawie, w której bój toczy się o zwrot 500 000 zł, może wynieść od kilkudziesięciu do nawet kilkuset tysięcy złotych, w zależności od tego, jak długo będzie trwał cały proces. Jeżeli mBank chce ograniczać koszty postępowań, w których występuje jako strona pozwana, to nie ma tak naprawdę innego wyjścia: rezygnacja z apelacji staje się jedynym skutecznym środkiem zaradczym na powstały problem.

Nie tylko mBank zdecydował się na wdrożenie opisywanej strategii. Tę samą metodę testują inne podmioty borykające się z tysiącami otwartych sporów sądowych, takie jak Millennium Bank, PKO BP, BNP Paribas i Santander. Doświadczeni prawnicy coraz częściej informują nas o tym, że od porażek ponoszonych w I instancji nie odwołują się również podmioty, które wyszły z polskiego rynku, takie jak Raiffeisen czy Deutsche Bank.

PKO Bank Polski ostro pogrywa z frankowiczami. Ale nie ma szans na wygraną

Na szczególną uwagę zasługuje PKO Bank Polski, którego podejście do frankowiczów jest ambiwalentne. Z jednej strony podmiot zaczyna poddawać niektóre sprawy, z drugiej jednak zasypuje frankowiczów niepokojącą korespondencją. Chodzi o trzy typy pism. W jednym bank informuje kredytobiorcę o tym, że ten ma prawo zakwestionować swoją umowę, przybliża mu też szczegóły aktualnej linii orzeczniczej.

W drugim z kolei namawia kredytobiorcę, by zrzekł się praw do pozwu i zaakceptował umowę taką, jaka jest. Trzecie pismo to już jazda bez trzymanki, czyli wezwanie do zwrotu kapitału. Wywołuje ono szczególnie silne emocje u tych kredytobiorców, którzy spłacili swoje umowy lub wciąż bez większych zastrzeżeń je spłacają.

Po co PKO Bank Polski niepokoi swoich klientów tą kuriozalną korespondencją? Każde pismo to tak naprawdę osobny cel do zrealizowania. Informując kredytobiorcę o jego prawach, bank stara się najprawdopodobniej zainicjować bieg terminu przedawnienia roszczeń swojego klienta. Tym samym takie roszczenie przestaje być „nieprzedawnialne” – w końcu klient wie, że w jego umowie są zapisy, do których sądy odnoszą się skrajnie negatywnie.

Pismem drugim bank chce tanim kosztem wyzbyć się ryzyka prawnego z części abuzywnych kontraktów. Niewykluczone, że liczy na podpis ze strony tych klientów, którzy dali się zmanipulować retoryce sektora i uwierzyli, że dążenie do unieważnienia umowy jest nieuczciwe względem reszty klientów polskiej bankowości.

Pismo numer trzy jest z jednej strony powodowane potrzebą przerwania biegu terminu przedawnienia roszczeń o zwrot kapitału, a z drugiej wynika z chęci uniknięcia płacenia frankowiczom odsetek ustawowych za zwłokę. Bank liczy, że – po unieważnieniu umowy i uznaniu za zasadne roszczenia o zwrot kapitału – korzyści odsetkowe, których domagają się obie strony procesu, ulegną wzajemnej kompensacie.

Podejście PKO Banku Polskiego do frankowiczów trudno uznać za odpowiednie pod względem wizerunkowym. Podmiot wywiera na swoich klientach presję i ucieka się do sztuczek, które już są przedmiotem zainteresowania TSUE. Przypomnijmy, że już wkrótce Trybunał odpowie na pytanie, czy bank może w ogóle domagać się od konsumenta odsetek (liczonych od roszczenia o zwrot kapitału), jeśli umowa będąca przedmiotem głównego sporu wciąż nie została wyeliminowana przez sąd z obrotu prawnego.

Banki stosują nieetyczne chwyty w wojnie z frankowiczami, na szali stawiając swój wizerunek

Czy desperackie zachowanie banku PKO BP, szargające jego wizerunek, aby na pewno jest powodowane racjonalnymi pobudkami? Czy spełnienie roszczeń kredytobiorców, które ci wyrażają w swoich pozwach, narazi PKO Bank Polski na restrukturyzację lub upadłość? Nic podobnego. Na koniec września 2024 roku PKO BP dysponował sumą aktywów wycenianą na 512 mld zł, a przez pierwsze trzy kwartały wypracował zysk netto na poziomie 6,9 mld zł (wzrost o ponad 42 proc. rdr).

Z kolei zysk całego sektora bankowego wyniósł od stycznia do końca września 2024 roku ponad 31 mld zł – to o prawie 48 procent więcej niż rok wcześniej. Stwierdzenie, że banków nie stać na posprzątanie frankowego bałaganu byłoby więc nieprawdziwe. Rekordowe zyski sektora, wynikające z czynników niezwiązanych z umiejętnym prowadzeniem biznesu (nie oszukujmy się: banki zarabiają głównie na odsetkach kredytów złotowych), powodują coraz mniejszą wyrozumiałość wobec bankowców po stronie instytucji publicznych.

Wyrazem zniecierpliwienia jest chociażby komentarz, którego w przedmiocie ugód udzielił portalowi XYZ.pl szef UOKiK, Tomasz Chróstny.

Banki jednak stać na samodzielne posprzątanie frankowego problemu? W sprawie wypowiedział się ekspert

Zdaniem prezesa UOKiK sytuacja finansowa banków jest „absurdalnie wręcz korzystna”, a obecny moment odpowiedni, by instytucje wchodzące w skład sektora wyprostowały nawarstwione w systemie problemy. Prezes UOKiK uważa ugody za szansę dla sektora na naprawienie reputacji, jak również na odzyskanie zaufania klientów.

Czy bankowcy wezmą sobie do serca wypowiedź Tomasza Chróstnego? Jest to wysoce wątpliwe. Przedstawiciele sektora najbardziej ufają w porady udzielane im przez reprezentujących ich prawników. A w interesie kancelarii, które obsługują banki, nie leży szybkie zakończenie sporu frankowego, na przykład dzięki ugodom. Im dłużej będzie trwać frankowa awantura, tym lepiej dla pełnomocników banków.

Pytanie, jak na nadchodzące wyzwania mogą przygotować się sami frankowicze. Czy warto czekać na nowe ugody? Czy samodzielnie odpowiadać na pisma, które rozsyła klientom PKO Bank Polski? Czy bać się masowych wezwań do zwrotu kapitału? Odpowiedź na każde z tych pytań jest negatywna, co nie oznacza, że kredytobiorcy powinni zaniechać wszelkich działań.

Jeśli bank rozsyła enigmatycznie brzmiące pisma, takie jak „informacja o sytuacji kredytobiorcy” czy „wezwanie do zwrotu kapitału”, nie należy tego faktu ignorować. Z otrzymaną dokumentacją należy udać się do dobrej kancelarii frankowej celem opracowania najlepszej dla kredytobiorcy strategii. A to, czy ma ona polegać na pozwaniu banku o ustalenie i zapłatę (lub o samą zapłatę, jeśli umowa została już spłacona), czy na zaproponowaniu bankowi ugody na indywidualnych warunkach, jest już osobną kwestią, zależną od prywatnej sytuacji i oczekiwań kredytobiorcy.

PODSUMOWANIE:

Dla banków końcówka 2024 roku to ostatni dobry moment na dogadanie się z frankowiczami, nim resort sprawiedliwości wprowadzi ustawy frankowe i zatwierdzi nowy wzorzec ugody. Dla frankowiczów ten sam okres powinien być momentem wzmożonej czujności. Kredytodawcy niemal na pewno będą stosować brudne sztuczki, by tanim kosztem skonwertować wadliwe umowy do złotówki lub w inny sposób pozbawić klientów choć części z należnych im korzyści.

 

FrankNews
FrankNews
FrankNews.pl składa się z ekspertów od spraw frankowych, prawników, dziennikarzy. Aktywnie śledzimy rozwój problematyki frankowej już od 2014 r, obserwujemy rozwój orzecznictwa oraz podmiotów oferujących pomoc prawną dla frankowiczów. Nasze artykuły regularnie publikowaliśmy w mediach oraz portalach internetowych. W 2020 r. postanowiliśmy stworzyć portal dzięki któremu każdy posiadacz kredytu frankowego znajdzie w jednym miejscu wszystkie niezbędne informacje. Tak powstał FrankNews.pl Materiały zamieszczone w serwisie Franknews.pl nie są substytutem dla profesjonalnych porad prawnych. Franknews.pl nie poleca ani nie popiera żadnych konkretnych procedur, opinii lub innych informacji zawartych w serwisie. Zamieszczone materiały są subiektywnymi wypowiedziami autorów.

Related Articles

Najnowsze