Po lutowej opinii Rzecznika Generalnego TSUE w sprawie rozliczenia stron unieważnionej umowy kredytowej wielu frankowiczów nieśmiało liczyło na to, że teraz banki będą musiały zaproponować klientom dużo lepsze warunki ugód. Jak się okazuje, nic z tego. Mimo rekordowej liczby wyroków wydanych przez sądy powszechne w sprawach o franki w 2022 roku, banki pozostają niewzruszone i obstają przy dotychczasowych propozycjach. Czy dopiero orzeczenie sędziów TSUE sprawi, że bankowcy poczują potrzebę zmiany swojej strategii?
- Żaden z dużych banków giełdowych nie deklaruje chęci dostosowania swoich ugód do bieżących warunków ekonomicznych po opinii Rzecznika Generalnego TSUE
- Banki wprawdzie oferują możliwość negocjacji warunków ugody, ale nie planują promowania konkretnych, korzystniejszych niż do tej pory rozwiązań
- Rezerwy frankowe w niektórych bankach przekraczają już 50 proc. wartości portfela wadliwych kredytów, a rekordzista pokrył już odpisami 82 proc. aktywnych hipotek w CHF
- Frankowiczom, którzy liczyli, że po opinii Rzecznika będą mogli podpisać ugodę na nowych, lepszych zasadach, pozostaje pozew.
Ani mBank, ani Millennium, ani PKO BP nie zrewolucjonizują swoich programów po decyzji Rzecznika
Rozsądek podpowiadał, że skoro banki robią tyle medialnego szumu wokół rozliczenia z frankowiczami, to po opinii Rzecznika Generalnego TSUE będą zdeterminowane, by dostosować swoje programy ugodowe do nowych oczekiwań klientów. Tymczasem żaden z frankowych gigantów nie zamierza wychodzić konsumentom naprzeciw – a przynajmniej nie bardziej niż do tej pory.
Banki, pytane przez dziennikarzy o swoje plany w zakresie aktualizacji programów ugodowych, odpowiadają zgodnie: nowych warunków porozumień nie będzie.
Podmioty jak jeden mąż podkreślają jednak, że są otwarte na indywidualne negocjacje z kredytobiorcami, a więc zapraszają klientów do tego, by wspólnie usiąść przy jednym stole i wypracować konsensus.
Na chwilę obecną żaden z dużych kredytodawców frankowych, a są wśród nich m.in. mBank, Millennium Bank i PKO BP, nie planuje ulepszać swoich programów. Kredytobiorcy, którzy wyobrażali sobie, że banki będą proponować frankowiczom niższe niż do tej pory oprocentowanie po konwersji kredytu czy większe umorzenie długu, będą zatem zawiedzeni.
Polityka banków w tym zakresie może zaskakiwać. Dlaczego? Bo statystyki są dla nich nieubłagane: w zeszłym roku sądy wydały ok. 9000 wyroków w sprawach o franki, z czego aż 97 proc. to orzeczenia korzystne dla klientów. W okresie styczeń – grudzień 2022 roku sądom udało się wydać 4 razy więcej orzeczeń niż rok wcześniej.
Tempo orzecznicze nie sprzyja więc bankowcom, którzy muszą liczyć się z tym, że sędziowie, obłożeni ponad miarę pozwami o hipoteki frankowe, będą czuli presję ekspresowego rozpatrywania tych spraw.
Mogło się wydawać, że gdy Rzecznik Generalny TSUE odbierze bankom jakiekolwiek nadzieje na wynagrodzenie za bezumowne korzystanie z kapitału, te będą bardziej skore do złagodzenia swojego kursu wobec frankowiczów. Przypomnijmy, że banki mają jeszcze z czego „schodzić”.
Mogłyby na przykład proponować klientom niższe oprocentowanie niż to, które obecnie jest w ofercie. Preferencyjną stawką chwali się chociażby mBank – jej wysokość to 4,99 proc. na okres 5 lat. Brzmi zachęcająco? Otóż tylko pozornie, ponieważ stawka ta jest daleka od realnej RRSO takiego kredytu po konwersji. Ta wynosi w mBanku już ponad 8 proc., a to naprawdę niewiele mniej niż w standardowej ofercie kredytu na stopie zmiennej.
Ile mają czekać frankowicze na uczciwe i godne rozważenia ugody?
Czy kredytobiorcy w końcu doczekają się uczciwych ofert ze strony bankowców? Zdaniem ekspertów jest to możliwe, ale dopiero po wyroku TSUE. Jeśli ten potwierdzi ustalenia Rzecznika i wzmocni przekonanie klientów, że należy im się waloryzacja świadczeń bądź odszkodowanie za straty o charakterze niemajątkowym, banki mogą poczuć się zmuszone, by zareagować.
Sęk w tym, że wtedy może być już za późno: lawina nowych pozwów i aktualizacji roszczeń ruszy i nie zatrzyma jej ewolucja programów ugodowych. Wygląda więc na to, że po raz kolejny bankowcy prześpią dobry moment na zaproponowanie kredytobiorcom frankowym czegoś ekstra, nim ci pójdą po swoje do sądów.
Dziwi szczególnie postawa mBanku i Millennium, które są na podium, gdy chodzi o liczbę toczących się przeciwko nim spraw o franki. Jak do tej pory mBank stawiał przede wszystkim na dotwarzanie rezerw – jego pokrycie portfela frankowego odpisami wynosi już 54 proc. Zostało to okupione gigantyczną stratą za III kwartał 2022 roku, która wyniosła 2,28 mld zł.
Najlepszy stosunek rezerw do hipotek frankowych znajdziemy za to w Pekao – tam odpisy pokrywają już 82 proc. portfela. Dla Pekao nie było to jednak tak duże wyzwanie jak dla mBanku – kredyty frankowe w tym podmiocie (po uwzględnieniu rezerw) stanowią mniej niż 1 proc. ogólnego portfela hipotek netto.
Czy frankowiczom opłaca się czekać z pozwem na wyrok TSUE i potencjalnie lepsze ugody? Nie, ponieważ choćby bank stanął na głowie, nie zaoferuje nawet połowy tych korzyści, które są przewidziane w unieważnieniu umowy.
Kwestionując swój kredyt w sądzie, frankowicz może liczyć w 2023 roku na:
- szybkie zabezpieczenie swoich roszczeń, jeśli spłacił już sam kapitał kredytu (wg szacunków Wydział Frankowy wydaje korzystne dla konsumentów decyzje w tym zakresie w ok. 80 proc. przypadków)
- usunięcie swojej umowy z obrotu prawnego, co skutkuje wykreśleniem hipoteki banku z księgi wieczystej i uwolnieniem zdolności kredytowej
- odzyskanie wszelkich środków, które wpłacał bankowi w ramach realizowanej umowy, tj. rat kapitałowo-odsetkowych, opłat dodatkowych, prowizji i kwot ubezpieczeń
- rozliczenie z bankiem wyłącznie z samej pożyczonej kwoty (jeśli klient spłacił kapitał kredytu, po unieważnieniu umowy nie jest winien bankowi ani grosza)
- prawo do roszczeń o ustawowe odsetki za opóźnienie – ich wysokość obecnie to 12,25 proc.
- rozszerzenie swoich roszczeń o waloryzację świadczenia wskaźnikiem inflacji bądź odszkodowanie za straty niemajątkowe.
Tymczasem ugoda to konwersja wadliwego kredytu na złotówki i zamiana wskaźnika oprocentowania na nieprzewidywalny WIBOR. Umowa pozostaje w mocy, a więc kredytobiorca akceptuje fakt, że musi ją nadal spłacać, mimo że oddał już bankowi kapitał kredytu lub niewiele mu do tego zostało.
Na ugodzie korzysta wyłącznie sam bank, który co prawda nie zarabia już na spreadach walutowych, ale za to czerpie zyski z wysokiego oprocentowania. Nie warto ulegać zatem namowom banku, lepiej powiedzieć STOP i dowieść swoich racji w sądzie, tym samym odbierając należne sobie korzyści.